Jeden z bardzo niewielu, a może i jedyny w ostatnich latach zawodnik, o którym w Polsce można było mówić: „idę na stadion, by zobaczyć go w akcji”. Do dziś, kiedy dziennikarze podsuwają pomysł, by do Ekstraklasy ściągnąć prawdziwą gwiazdę, dopowiadają: „kogoś takiego, jak Danijel Ljuboja”. Tak barwnej postaci, jaką był Serb, w lidze nie mamy.
Czarował poza boiskiem, to wiemy i pamiętamy doskonale. Nie przeszkodziło mu to jednak, by w Legii wykręcić najlepsze statystyki w karierze: 78 meczów, 30 goli i 13 asyst. Nieźle. Bo Ljuboja czarował też na boisku – może i wymachiwał rękoma na prawo i w lewo, może i nie przemęczał się w walce o każdą piłkę, ale gdy miał futbolówkę przy nodze, potrafił zrobić różnicę. Umiał świetnie rozegrać, dogadywał się bez słów z Radoviciem, a – jak widzimy na poniższym wideo – akcję potrafił wtedy poprowadzić Kosecki, dobrze dośrodkować Kucharczyk…
No i to wykończenie Serba. Palce lizać.