Górnik Zabrze wychodzi dziś… ze strefy spadkowej. Pewnie, ciężko na tym etapie rozgrywek przywiązywać dużą wagę do tabeli, ale jeśli po trzech kolejkach zespół ma na koncie zero zwycięstw i tylko jeden punkt – trudno o optymizm. Tym bardziej, że mowa tutaj o głównym kandydacie do awansu do Ekstraklasy.
Podopieczni Marcina Brosza dwa tygodnie temu nie potrafili na własnym stadionie utrzymać prowadzenia z beniaminkiem z Mielca, przed tygodniem – w doliczonym czasie gry w Tychach stracili gola na 1:2. Dziś słowo „niedosyt” po ligowym starciu w końcu w Zabrzu nie padnie.
Potwierdziło się, że istotną rolę w walce o powrót do elity – o ile nikt w tym oknie transferowym nie położy większej kwoty na stół – odegra Roman Gergel. Zdążył dać nadzieję golem z GKS-em Tychy, a z Pogonią Siedlce poprawił:
– po dośrodkowaniu w pełnym biegu Skrzypczaka idealnie dostawił głowę
– wykończył dwójkową akcję Plizga-Angulo, rozpoczętą dalekim wykopem przez Kuchtę
W drużynie, w której na szpicy wystawiany jest Szymon Skrzypczak – gość z golami przede wszystkim w trzeciej i drugiej lidze – ktoś taki jak Gergel może okazać się kluczowy. Dziś był na fali choćby po tym, jak znalazł się w szerokiej kadrze Słowacji na mecz eliminacji mistrzostw świata z Anglią. Żeby jednak nie było, przyzwoicie wyglądał Plizga, a i z naprawdę dobrej strony pokazał się Igor Angulo. Hiszpan, który kiedyś był w kadrze Athletic Bilbao, a ostatnio występował w Grecji, powoli dochodzi do optymalnej formy fizycznej. Że umiejętności ma, to widać.
Górnik zasłużenie wygrywa z Pogonią Siedlce, ale nie da się ukryć: miał dość sporo problemów. Do przerwy wynik bezbramkowy, niewiele sytuacji, sam Gergel przyznał, że w szatni padły mocniejsze słowa, by wyjść na drugą połowę agresywniej i bardziej zdecydowanie. To poskutkowało. Trener Brosz zadowolony być jednak nie może, dzisiejszy występ nie jest żadną gwarancją zwycięstw w kolejnych spotkaniach.
Wpadły nam też w ucho słowa Marcina Burkhardta, który narzekał, że Pogoń nie kreuje akcji i nie dochodzi do sytuacji podbramkowych, że po czterech meczach ma tylko jednego gola – po stałym fragmencie gry. No cóż, tutaj najlepiej, panie Marcinie, zacząć od samego siebie.
**
A co w pozostałych meczach? Mieliśmy już pierwszą w historii zaplecza Ekstraklasy wygraną Wisły Puławy, teraz – mimo dwóch strzelonych bramek w Suwałkach – pierwszą porażkę. Po raz pierwszy od piętnastu spotkań przegrywa Miedź Legnica, tracąc gola minutę przed końcem meczu. Z kolei o tym, jak padła bramka mówi się przede wszystkim w Chojnicach, gdzie bramkarz Michał Dumieński minął się z piłką.
Livesports.pl
Fot. FotoPyK