Reklama

Życie rozlicza lisy od Smudy – dwóch z nich nie ma roboty

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2016, 19:30 • 3 min czytania 0 komentarzy

Cztery lata temu Smuda zaprosił na nasze mistrzostwa Europy paru farbowanych lisów i przekonywał – ci goście pomogą nam osiągnąć sukces. Oczywiście nie miał racji, opowiadał bzdury – zaskoczenie jak śnieg w styczniu – i rywale rozliczyli zarówno trenera, jak i jego zaciąg. Jeśli ktoś wtedy jeszcze miał cień nadziei, że to przypadek i tamci panowie byli po prostu w słabej formie, dziś wątpliwości mieć już nie może. Wystarczy spojrzeć na jak niskim poziomie wylądowali ze swoimi karierami.

Życie rozlicza lisy od Smudy – dwóch z nich nie ma roboty

Boenisch i Obraniak są obecnie w piłkarskim niebycie – żaden z nich nie ma klubu. Niemca pożegnał w końcu Bayer Leverkusen i nieprzypadkowo piszemy „w końcu”, bo rzadko kiedy byli tam z lewego obrońcy zadowoleni. Często łapał kontuzje, jak nadawał się do gry to nie bardzo chciano na niego stawiać, a gdy już dostawał szanse, regularnie je marnował. Rzut oka na statystyki, jeśli chodzi o noty od Kickera:

Sezon 15/16 – 3,83

14/15 – 4,10

13/14 – 3,68

Reklama

12/13 – 3,50

Sporych rozmiarów mizeria, a rozgrywki 14/15 to już w ogóle katastrofa. Nic dziwnego, że „Aptekarze” nie chcieli mieć z obrońcą nic wspólnego.

Dobra, ale Boenisch – choć ostatnim tchem – potrafił utrzymać się na poziomie Bundesligi. Zjazd kompletny zaliczył za to Obraniak, bo co zmieniał klub, to tak naprawdę na gorszy. Lille – Bordeaux – Werder – Rizespor – Maccabi Haifa. Już transfer do tureckiego słabeusza powinien dać pomocnikowi wyraźny sygnał, że jego kariera leci na łeb na szyję, a już przejście do Izraela dla większości piłkarzy musiałoby być piekielnie głośną syreną alarmową. To nie jest przecież jakiś emeryt, ma dopiero 31 lat, a wylądował na peryferiach poważnej piłki. No, ale dźwięku syreny Obraniak jednak nie usłyszał – w kolejnych klubach kompletnie zawodził i od Werderu włącznie nikt nie chce go trzymać u siebie dłużej niż sezon. Takiego właśnie fachowca obsadził za kierownicą kadry Smuda. Kraksa była nieunikniona, no chyba że plan był taki, by zamiast do mety wpakować nas w drzewo – wtedy zwracamy honor. Udało się.

Kogo tam mamy dalej? Damien Perquis, który jeszcze w kwietniu mówił, że chętnie by do kadry wrócił, ale z drugiej strony nie uczy się już języka i w meczu Polski z Francją trzymałby kciuki za obie drużyny. Widocznie ten typ tak ma, słabo reklamuje się poza boiskiem i na nim, oczywiście jeśli tylko nie jest kontuzjowany. Z Betisu go pogonili, potem zacumował na chwilę w MLS, teraz działa w Championship. Zagrał tam w dwóch meczach, jego drużyna przegrała oba, tracąc w sumie cztery gole, a obrońca wyłapał czerwoną kartkę. Wojciech Kowalczyk po jego transferze do Betisu powiedział, że Perquis owszem może klubowi pomóc, ale jedynie w spadku. Miał rację, Betis poleciał – nie życzymy podobnego losu Nottingham, ale widziały gały co brały.

Czwartym do brydża z tamtej ekipy lisów był Eugen Polański, ale jego – jeśli chodzi o poziom – akurat się czepiać nie możemy, bo to piłkarz przyzwoity. Niestety, wciąż stający na rozdrożu – do kadry Niemiec nie pasował jednak poziomem, do naszej narodowością.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...