Nie grał w jakichś wybitnych klubach o wspaniałej historii, a jednak z Nice i Stade Reims potrafił wygrywać tytuły mistrza Francji, a z tym drugim zespołem awansować nawet do finału Pucharu Europy. Nie za to jest jednak znany każdemu szanującemu się kibicowi piłki nożnej na świecie, a za rekord, który od ponad pół wieku pozostaje nie do ruszenia. Dziś Just Fontaine, strzelec trzynastu bramek na mistrzostwach świata w Szwecji, świętuje swoje 83. urodziny.
Hat-trick na dzień dobry z Paragwajem, cztery bramki na do widzenia z Niemcami. Podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy, ale Fontaine i zaczął i skończył w spektakularnym stylu. Na tamtych mistrzostwach nie było spotkania, w którym nie wpisałby się na listę strzelców.
Doprawdy groteskowo wyglądali przy nim ci, którzy po koronę króla strzelców sięgali ex-aequo cztery lata później z czterema bramkami. Tak naprawdę każdy, kto zaczynał później turniej z wysokiego C, był w pewnym momencie porównywany do Fontaine’a. Typowany do pobicia jego rekordu.
A ten jak stał, tak stoi do dziś. Niewzruszony. Nie dał mu rady ani Gerd Mueller (10 bramek), ani Eusebio (9), ani Ronaldo (8). Najwięksi snajperzy potrafili dojść maksymalnie do bariery dwucyfrówki i tyle. Koniec. A przecież on grał jeszcze w czasach, gdy mistrzostwa świata, to w przypadku dojścia do półfinału i gry w finale lub meczu o brąz sześć, a nie siedem spotkań.