Spore oczekiwania, świetnie przepracowany okres przygotowawczy, pochlebne opinie niemieckich mediów i przeciętna konkurencja – wszystkie znaki na niebie i ziemie wskazywały, że Marcin Kamiński rozpocznie ten sezon w wyjściowej jedenastce VfB Stuttgart. Tymczasem Polak od początku usiadł na ławce, a dziś w końcu w jego sprawie głos zabrał szkoleniowiec zespołu, Jos Luhukay.
Świeżo po zakończeniu letnich przygotowań sytuację „Kamyka” podsumowywaliśmy w ten sposób:
Większość niemieckich dzienników jest zgodna – Polak będzie jednem z dwóch podstawowych stoperów drużyny, a wysoka dyspozycja w sparingach tylko potwierdza, że warto na niego stawiać. Dotychczas awizowano go w duecie z młodziutkim Timo Baumgartlem, ale ten doznał kontuzji i do pary dobrany mu zostanie albo kiepściutki Toni Sunjić, albo przesunięty z rezerw Stephen Sama. Tak czy owak – Marcin nie powinien się raczej martwić o to, że przyjdzie mu grzać ławkę.
Tymczasem minęły dwie kolejki, a Marcin nie powąchał nawet murawy. Jest to dziwne o tyle, że jego konkurenci prezentowali się bardzo słabo. Stuttgart w dwóch meczach stracił dwie bramki. Tony Sunjić za oba z nich zebrał od Kickera notę 4, zaś Sama, który w ostatniej kolejce opuścił boisko po godzinie gry, najpierw otrzymał trójkę, a w następny weekend czwórkę.
Niemiecki dziennik Bild podejrzewał, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest niezadowolenie szkoleniowca z formy fizycznej Kamnińskiego. Dziś w końcu głos zabrał Luhukay, który na przedmeczowej konferencji w ramach Pucharu Niemiec stwierdził, że Marcin „nie jest z Niemiec, jest nowy w środowisku i trzeba mu dać czas, by mógł się rozwinąć”. Niby zwykła kurtuazyjna gadka, ale mamy wrażenie, że stoi za tym coś więcej niż tylko nowe otoczenie i okres potrzebny do pełnej aklimatyzacji.
Od razu przypomina nam się jak Artur Sobiech trafiał do Hannoveru, a Edward Kowalczuk, który w tym klubie jest specem od przygotowania fizycznego, oceniał wtedy w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, że po przeskoku z Ekstraklasy do ligi niemieckiej potrzeba około roku, by wyrobić w sobie odpowiednią siłę i kondycję. I wiele wskazuje na to, że może być to jest problemem Kamińskiego. Chwalone były jego umiejętności techniczne, sposoby wyprowadzania piłki i inteligencja boiskowa, ale przy Sunjiciu i Samie wygląda dość blado fizycznie.