Reklama

Arka z rozdwojeniem jaźni – u siebie znów wymiatała. Oberwał Śląsk

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 sierpnia 2016, 17:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gdybyśmy mieli wymienić dziesięć największych niespodzianek początku nowego sezonu, bez problemu znaleźlibyśmy miejsce dla Śląska Wrocław i faktu, że drużyna ta była przed tą kolejką jedyną ekipą, która jeszcze nie straciła bramki. Prędzej spodziewaliśmy się chyba występu Mariusza Rumaka w „Tańcu z Gwiazdami”, przecież zarówno poszczególni obrońcy, jak i tym bardziej bramkarz wrocławian to – że tak to ujmiemy – ludzie, którzy mają pełną świadomość, jak ważne są w futbolu gole. Ale w Ekstraklasie powoli wszystko wraca na swoje miejsce – wczoraj wygrał Lech, dziś   Śląsk stracił bramki.

Arka z rozdwojeniem jaźni – u siebie znów wymiatała. Oberwał Śląsk

Stało się to za sprawą piłkarzy Arki Gdynia. Czyli teoretycznie też jest dość dziwnie, no bo Pawełka nie umieli pokonać kolejno gracze Lecha, Legii, Pogoni i Lechii, a bez większego trudu udało się beniaminkowi. No ale trzeba pamiętać o jednym – dotychczasowe mecze tego sezonu wskazują na to, że Arki są dwie. Ta z wyjazdów i  ta z meczów na własnym stadionie.

Pierwsza to na razie ligowe popychadło, zespół, który wpada do innego miasta, by poprawić humory jego mieszkańcom. Druga ma szansę być ekstraklasowym postrachem, za każdym razem jej mecze wyglądały dość podobnie – unieszkodliwienie i punktowanie rywala.

Śląsk był dziś zdecydowanie dłużej przy piłce (62% posiadania), ale nijak nie możemy napisać, że przeważał. To Arka wiedziała co zrobić z futbolówką, to drużyna z Gdyni konstruowała fajne akcje i stwarzała zagrożenie pod bramką Pawełka, choćby po wyrzutach piłki z autu. Jednak w udokumentowaniu przewagi bardzo mocno pomógł jej Kamil Dankowski, którego wślizg w polu karnym był tak spóźniony, że mógłby nawet nie zmieścić się w ramach kwadransa studenckiego. Generalnie nie do końca wiemy, o co chodzi z tym chłopakiem – to był jego 35. występ w Ekstraklasie, a ciągle się nie przedstawił. Wiecie o czym mowa – „gram w Śląsku, bo umiem to i to, a tego jeszcze nie, ale z czasem może będzie mi wychodzić”. Jeśli z czymś nam się kojarzy, to właśnie z tego rodzaju głupotą, którą zaprezentował z Gdyni.

Ale trzeba powiedzieć, że dziś jego starsi koledzy też nie świecili przykładem. Z Morioką dzieje się coś niepokojącego, znów przeszedł obok meczu tak szerokim łukiem, że chcieliśmy wysłać kogoś na parking pod stadionem, by sprawdzić, czy tam go przypadkiem nie ma. Dalej – Ostoja Stjepanović. Abstrahując od tego, że jego ksywa powinna brzmieć „alibi”, zdarzyło mu się i odpuścić krycie, i zepsuć chyba wszystkie dośrodkowania ze stałych fragmentów gry. Nie umiesz, oddaj komuś innemu – prosta sprawa.

Reklama

A Arka się w tym czasie bawiła. Znów fajnie wyglądał Szwoch, ale w sumie wszyscy gdynianie trzymali poziom. Konkrety? Drugą bramkę w tym spotkania strzelił da Silva (świetne dogranie wspomnianego rozgrywającego), sędzia na początku ją uznał, ale po konsultacji z liniowym zmienił decyzję ze względu na spalonego. Powtórki pokazały, że chyba się wybroni, ale żadnego członka sobie uciąć nie damy, że była to słuszna zmiana. Boczny strzelał, możliwe, że trafił. A Arka przystemplowała zwycięstwo w samej końcówce, gdy zagapił się Madej, a Siemaszko znów potwierdził, jak dobrym jest zmiennikiem, ładując piłkę do bramki. Dokładniej – w Pawełka, ale bramkarz troszeczkę pomógł znaleźć jest właściwy adres.

Ta Arka podoba nam się do takiego stopnia, że bylibyśmy skłonni apelować o przeniesienie wszystkich jej meczów do Gdyni, ale jednak byłoby to trochę niesprawiedliwe. Pozostaje liczyć, że Grzegorz Niciński znajdzie jakiś standardowy sposób, by wyleczyć to rozdwojenie jaźni.

WILwO5f

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Szwarga: Nie zgadzam się z tą decyzją. Trudno, żebym przeszedł do porządku dziennego

Damian Popilowski
6
Szwarga: Nie zgadzam się z tą decyzją. Trudno, żebym przeszedł do porządku dziennego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...