Karma to suka, coś o tym wiedzą w Lubinie. Zagłębie dzielnie uniknęło eurowpierdolu ze Sławiją Sofia, by później przeżyć piękną przygodę z Partizanem i odpaść będąc minimalnie gorszym w dwumeczu od SonderjyskE. Zachwytom nad lubinianami nie było końca, bo przy okazji usadowili się też na czele ligi. Dziś jednak na diamencie pojawiła się poważna rysa, a los – jak się okazuje – postanowił jednak i Zagłębiu nie oszczędzić pucharowego wstydu. „Miedziowi” wtopili jedną z szans na kolejny awans do Europy w Bytowie.
Forenc – Todorovski, Madera, Jach, Cotra – Janus, Vlasko, Starzyński, Tosik, Rakowski – K. Piątek
Skład – przyznacie – nie taki zły. Można nawet powiedzieć: galowy. Żeby było idealnie, ekstraklasowo, brakło w zasadzie tylko Polacka, Janoszki, może Papadopoulosa, choć o Piątku nie powiedzielibyśmy, że to rezerwowy jak choćby Forenc, bo czas gry dzielony jest między tę dwójkę napastników niemal po równo. Na pewno nie można stwierdzić, że Piotr Stokowiec zrobił Smudę i ordynarnie wyłożył lachę na Puchar Polski. Co to to nie. Dla nas najlepszym tego dowodem było wystawienie w środku pomocy Starzyńskiego, którego siłami szkoleniowiec „Miedziowych” wciąż stara się umiejętnie szafować.
Wydawało się, że do Bytowa taka ekipa pojedzie jak po swoje i zadba pieczołowicie o to, by gdy już wejdzie na odpowiednie obroty, równo puchło. Półtora roku temu, jeszcze w pierwszej lidze, tak dokładnie było. Spokojne 2:0 i do domu. Co tu dużo kryć – mając wiedzę o ostatnim starciu tych ekip w Bytowie, po tym, co Zagłębie zrobiło Koronie, Lechowi czy Bruk-Betowi, szykowaliśmy się na wpierdol. I był. Cytując klasyka: był, tylko w drugą stronę. 1:0 dla Bytovii po golu ciągle nie potrafiącego zaistnieć w Ekstraklasie i tułającego się ostatnio od Płocka do Bytowa Jakuba Bąka.
Teoretycznie najprostsza droga, wiodąca nie przez 37 meczów, dzielenie punktów i nerwowe multiligi, a ledwie 7 spotkań, w dodatku drabinką, w której na najmocniejszy zespół w tej jej części, gdzie znalazło się Zagłębie (Legię), „Miedziowi” mogli wpaść w półfinale. Wcześniej? Śląsk Wrocław w 1/8, ktoś z dwójki Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec w ćwierćfinale. Nie tak źle.
A tu – gleba. I to nie po upadku z grzbietu naprawdę wysokiego konia, a zaliczona po zahaczeniu o średniej wysokości krawężnik. No to sorry, panowie. Zamiast 6 kolejnych kroków i pozostającej zawsze w zanadrzu trudniejszej, 33-etapowej alternatywy – zostaje już tylko jedna opcja na wejście do Europy. Bo na tej wiodącej przez Bytów bramki zdążyły się już na dobre zamknąć…
fot. FotoPyK