Czytając ostatnie doniesienia o Rafale Gikiewiczu, można się było znudzić. Gikiewicz znów ratuje tyłek. Gikiewicz znów w jedenastce kolejki. Gikiewicz po raz 3256 błyszczy za zapleczu Bundesligi. W zasadzie nie dało się nie pisać o Gikiewiczu bez używania dziesiątek pochwał i komplementów. “Giki” zaorał zaplecze Bundesligi, a że w przyrodzie nic nie ginie, kapitalny sezon nie mógł nie przejść bez echa.
Dziś Rafał Gikiewicz dogadał się z Freiburgiem. Wkrótce polski bramkarz zostanie zaprezentowany jako zawodnik beniaminka Bundesligi.
Dwanaście czystych kont. Szóste miejsce w całej lidze w notach Kickera. Nazywanie Gikiewicza najlepszym bramkarzem w historii klubu. Mógł siedzieć w nieskończoność w Brunszwiku, gdzie osiągnął stabilizację, stał się idolem i krzywda mu się już stać nie może, ale to gość, który wciąż potrzebuje bodźców. Ciężko sobie wyobrazić bardziej naturalną drogę. Pokazanie się na poziomie drugiej Bundesligi i transfer do drużyny z topu, która obserwowała jego grę tydzień w tydzień. Jeśli ktokolwiek podejrzewał, że Gikiewicza po wyjeździe z Polski czeka taka przyszłość – czapki z głów.
Teraz Gikiewicz musi udowodnić, że nie był kozakiem tylko na zapleczu, ale i na poziomie pierwszej Bundesligi, gdzie konkurencja i poziom będzie nieporównywalnie większy. Zobaczymy, czy to, co starczyło na obronę strzałów piłkarzy pokroju Jakuba Koseckiego, wystarczy na uderzenia Lewandowskiego czy Draxlera. Jesteśmy o niego jednak jakoś dziwnie spokojni. Kto wie, czy jeszcze w tym sezonie nie wskoczy też do kadry Nawałki. Konkurencja jest wprawdzie ogromna, ale skoro długi czas powoływany był Tytoń, to w zasadzie czemu nie?