Deszcze niespokojne potargały sad oraz przytkały klubowe odpływy, kałuże broniły efektowniej niż bramkarze, Zagłębie Lubin robi swoje, wpędzając w coraz większe kompleksy wszystkich poza Arką Gdynia, a w Krakowie zakończyła się epoka Bogusława Cupiała, zaczęła zaś… No właśnie, co się tam teraz tak naprawdę zaczęło? Odbudowa i restauracja czy cięcie kosztów, wyprzedaż masy upadłościowej i przelewy idące z Wiednia „przez Alpy na Kraków”? Kto komu będzie teraz dyktował ceny i warunki, kto będzie „dawał zarabiać na rżnięcie” (czy w ogóle ktokolwiek będzie zarabiał) i czy Wiśle uda się jeszcze kiedyś wrócić na ligowe podium?
ARKA GDYNIA – RUCH CHORZÓW 3:0
– Jeeeeee! – wrzasnęli w 81. minucie krakowanie, mieszkający przy ulicy Siemaszki, których serdecznie pozdrawiam, bo pół życia (a w zasadzie nawet 3/4), to jednak pół życia (a w zasadzie 3/4).
Józef Młynarczyk pocierał nos, Marek Jóźwiak notował, Stefan Majewski rozmawiał przez telefon, Piotr Ćwielong nie dopisywał, zaś Arka rozjeżdżała Ruch Chorzów z łatwością, a nawet, powiedziałbym, z wdziękiem. Było żółto, było, niebiesko, było optymistycznie i tylko „Football’s coming home” raz za razem płynące z głośników irytowało coraz bardziej. Ileż, kurde, można? A jeśli już koniecznie trzeba, to może warto byłoby nagrać własną polską wersję, zamiast nieustannie katować piosenką Trylajonów, z której do gdyńskiego kontekstu pasuje tylko refren, a i to nie bardzo?
– Własną wersję? – machnął ręką Głos Wewnętrzny. – W lidze, w której wszystkie trybuny śpiewają tych samych osiem piosenek, czasem tylko zmieniając nazwę klubu, a gdy na jakimś stadionie trafi się dziewiąta, oryginalna, to zaraz siedem innych stadionów ją sobie „pożycza?
LECH POZNAŃ – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 0:2
Lech…
– Ech… ech… ech… – odpowiedziało echo.
I to chyba najlepszy komentarz do meczu.
– Przepraszam, czy można? – przez uchylone drzwi do szatni Lecha zajrzał Efekt Nowej Miotły.
– Jeszcze chwilę, panie Maćku. Poczekajmy jeszcze dwie-trzy kolejki – odpowiedział zarząd.
– Lech będzie strzelał dużo bramek – zapowiedział trener Urban przed meczem z Jagiellonią.
– Będziemy się liczyć w walce o mistrzostwo Polski – zapowiedział trener Probierz po meczu z Lechem.
Sam nie wiem, komu wierzyć….
LECHIA GDAŃSK – WISŁA KRAKÓW 3:1
Polska piłka w pełnej krasie… Kiedy człowiek sądzi, że już wszystko widział, wszystko czytał i trochę już być może wie – BĘC! TRACH! BUM! – zdarza się coś, co wywraca dotychczasową wiedzę i wyżyma wyobraźnię jak mokry ręcznik. Na przykład sytuacja, w której przychodzi jakiś nołnejm i kupuje topowy klub ligowy z taką łatwością, z jaką my kupujemy średni zestaw firmowy z frytkami. Nie wiadomo za ile, nie wiadomo, po co, nie wiadomo dla kogo – nikt nic nie wie, ale nikt się nie dziwi, nikt o nic nie pyta, a jeśli pyta, nie przejmuje się, że nie dostaje odpowiedzi, nikt nie drąży, nikt nie sprawdza, wszyscy udają, że to normalne, a zresztą są przecież są ciekawsze rzeczy – na przykład transfer jakiegoś leszcza z drugiej (czyli trzeciej) ligi do pierwszej (czyli drugiej) … A potem przychodzi jeszcze większy nołnejm i kupuje sobie inny topowy klub. I znowu nikt nie pyta, nikt nie drąży, no bo przecież, skoro kupił, to go stać, co nie?
– Jak to nikt nie pyta? Jak to nie drąży? – oburzył Głos Wewnętrzny. – Szeroko zakrojone śledztwo przeprowadzone przy mocy Google’a ujawniło prywatny związek biznesmena z byłą aktorką, który to związek starali się ukryć przy pomocy fotograficznych ustawek z tabloidem!
– Porozmawiajmy lepiej o meczu – loża prasowa wykonała niezgrabny unik.
Lechia była lepsza, Wisła była słabsza, trawa była zielona, Cywka wciąż ma na imię Tomasz, a niżej podpisany jest trąba, bo nie kupił Flavio Paixao w „Ustaw Ligę”.
WISŁA PŁOCK – LEGIA WARSZAWA 2:3
Obiektywnie patrząc, w meczu było wszystko, czego można by sobie życzyć i wszystko, co być powinno – słabsza drużyna zaskakuje mocniejszą, oglądamy fajne bramki i oglądamy ich pięć, czepiamy się sędziów, a na koniec mistrz bierze się do roboty i spełnia swój mistrzowski obowiązek, po trudach i mozołach, ale jednak wygrywając ze słabszym. Subiektywnie natomiast zostaje spory niedosyt, bo zawsze fajnie, gdy to faworyt dostaje w baniak, sędziowie nie robią baboli, a publiczność dopinguje swoją drużynę, zamiast przez pół meczu jechać po przeciwnikach.
– Kurwa, z jajem! – wydał dyspozycje taktyczne sztab trenerski. Jakby w polskiej piłce było mało jaj…
– Trzeba coś wymyślić – zastanawiał się po meczu Siergiej Kriwiec. – Jakąś chemię zrobić na boisku…
– Tylko polifoska! – zgłosiły się bandy reklamowe ze Szczecina.
KORONA KIELCE – PIAST GLIWICE 1:1
Dawno, dawno temu, gdy przyzwoitość była w cenie i nawet największy CKM trzy razy pomyślał, zanim coś głośno powiedział, na kieleckich murach po prawej stronie torów Kraków-Kielce wykwitł mural „Złocisto-krwiści fani rasiści”, a z trybun leciały hasła o „białej drużynie” i inne odgłosy kulturalne inaczej… A dzisiaj „na VIP-ie” zasiadają biznesmeni z Senegalu, w których lud klubowy wpatruje się z nadzieją, wyczekując paciorków, perkalu i drugiego Cabrery. Los jednak bywa złośliwy…. W przeciwieństwie do meczu z Piastem, który był… dziwny. I krótki – trwał od 57. do 74. minuty. A całość idealnie podsumowywała mina trenera Wilmana.
GÓRNIK ŁĘCZNA – CRACOVIA 0:0
Dwa celne strzały przed przerwą, trzy celne strzały po przerwie, z nieba lało, piłkarze faulowali się brutalnie łamane przez chamsko, pan sędzia Przybył przemakał i przeciekał, a lubelski drenaż krztusił się z wysiłku, ale ostatecznie dał radę, choć zanim dał – interwencję meczu zaliczyła kałuża po lewej.
– I tak bym złapał – mruknął Sergiusz Prusak.
– E, tam byś złapał – odmruknął kibic, siedzący po przeciwnej stronie stadionu, bo akustyka w Lublinie była znakomita, jak w greckim amfiteatrze.
– To nie akustyka, to frekwencja – powiedziała Opinia Publiczna, biegając po trybunie w poszukiwaniu suchego krzesełka.
– Fre-co? – zdziwił się redaktor Traktor, próbując porównać dane dostarczone przez organizatorów z tym, co widział z trybuny prasowej.
ZAGŁĘBIE LUBIN – BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA 2:0
Jedni grali „swoje” i drudzy grali „swoje”, dzięki czemu „pomarańczowe derby” oglądało się z przyjemnością i…
– W drugiej połowie – sprostował Głos Wewnętrzny – Pierwsza była mocno średnia.
Podobnie jak Wojciech Kędziora, który miał trzy sytuacje i wszystkie trzy spaprał: był za wolny, niezdecydowany i za długo holował piłkę. Po przerwie zmienił go Patrik Mišak, który był całkowitym przeciwieństwem Kędziory: był za szybki, zbyt zdecydowany i błyskawicznie pozbywał się piłki, posyłając ją obok bramki, choć w polu bramkowym stał kolega z drużyny i rzęził z goryczą.
Ostatecznie „swoje” Zagłębia okazało się lepsze niż „swoje” Termaliki, co dziwnym nie było – „swojego” niecieczan, tego „swojego”, wypracowanego za trenera Mandrysza, jest coraz mniej…
POGOŃ SZCZECIN – ŚLĄSK WROCŁAW 0:2
– Grunt to nawóz – mówiły bandy reklamowe tak długo, aż piłkarze Pogoni uwierzyli i zaczęli tak właśnie grać. Jedna kontra… obrońca Śląska zdążył wrócić. Druga kontra… Obrońca Śląska doszedł do wniosku, że tym razem nie zdąży, ale ponieważ kontra Pogoni rozwijała się nader obiecująco, zmienił zdanie (dwukrotnie) i jednak zdążył. Trzecia…
– Ale Mervo też schrzanił jedną sytuację, kiedy…
A, przepraszam, kto wygrał?
Trener Moskal nie odpowiedział, bo zajęty był wbijaniem znaczącego spojrzenia w arbitra głównego, Ryota Morioka nie odpowiedział, bo wypijał uzupełniał płyny i pierwiastki śladowe z bidonu Dawida Kudły, a reporterka Eurosportu nie odpowiedziała, bo po co, skoro na elektronicznej tablicy wszystko było ładnie wyświetlone.
BRAMKA KOLEJKI
No, dobra, Filip Starzyński. Ale Filip Starzyński to Filip Starzyński, a obrona Termaliki to było tamtych czterech panów na horyzoncie, rozglądających się bezradnie w poszukiwaniu straconego czasu. Czasu miał sporo miejsca, aż po horyzont, w takich warunkach dobry strzał przygotowałby sobie nawet Mateusz Żytko.
– Rozpieszczony jesteś jak dziadowska bitch – syknęła Opinia Publiczna.
Możliwe, bardzo możliwe – z całym szacunkiem dla kunsztu Starzyńskiego, ileż można się jarać bombami z daleko? Tym razem więc wyróżnię bramkę Michała Kucharczyka. Była… hmm, jakaś taka „piłkarska” bardziej.
KIKS KOLEJKI
„Było cymbalistów wielu…”, ale jeden był szczególnie. Niedziela czy piątek – whatever. Może niektórym po prostu Ekstraklasa „nie dopisuje do gry w piłkę”? Dwie „setki” Piotra Ćwielonga i obie schrzanione w sposób koncertowy z przytupem i hołubcem.
ASYSTA KOLEJKI
Teoretycznie jakość powinna przebijać ilość, ale jeśli ktoś zalicza asysty przy wszystkich trzech golach swojej drużyny i to zalicza na naprawę efektownym poziomie, to uznajmy to za „ilość jakości” i oklaski dla Mateusza Szwocha.
INTERWENCJA KOLEJKI
Taka dziwna kolejka, że obrońcy odwalali najczarniejszą, ale też najbardziej efektowną robotę. Spośród bramkarzy wyróżniam więc Arkadiusza Malarza za 69. minutę meczu w Płocku oraz Mariusza Pawełka, a spośród obrońców Dawida Sołdeckiego (48’) i Dariusza Formellę (80’).
RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Gil (AG-RCh) pozwalał na wiele, a nawet na tak zbyt wiele, że po 30 minutach obawiałem się krwi, łez i zgrzytania wystających kości, ale ku mojemu zaskoczeniu, jakoś to zadziałało – nikt się nie pobił, nikt nikogo nie zabił, ani nawet na rentę nie wysłał. A ewentualnej ręki Cichockiego sędzia główny zobaczyć nie mógł. Minus dwie dioptrie zatem.
Pan sędzia Raczkowski (LP-JB) powinien wyrzuć z boiska Abdula Aziza Teteha i dać co najmniej żółtą kartkę Łukaszowi Trałce. Minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Jakubik (LG-WK) momentami był trochę nierówny, ale że największym „ale” jest nieprzesunięcie muru w końcówce o metr-półtora (bo ewentualny spalony przy 3:1 idzie na konto liniowego), to minus jedna dioptria chyba wystarczy.
Pan sędzia Musiał (WP-LW) gwizdał w nastroju wakacyjnym: drugi gol dla Wisły po faulu (który miał jak na patelni), brak karnego dla gospodarzy w 68’, brak co najmniej dwóch żółtych kartek… Minus dziesięć dioptrii na dzień dobry.
Pan sędzia Przybył (GŁ-C) gwizdał koszmarnie – Łukasz Tymiński powinien z boiska wylecieć dwukrotnie, Miroslav Covilo też nie powinien dokończyć meczu, a i Marcin Budziński chyba również, więc może przewodniczący Przesmycki wysłałby pana sędziego na jakiś urlop, zanim zawodników zaczną odwozić na OIOM? Nie, nie do pierwszej (czyli drugiej) ligi – na urlop. Minus dziesięć dioptrii.
Pan sędzia Lasyk (ZL-BBTN) zaskoczył na tyle pozytywnie, że nawet nie chce mi się szukać powtórek z 87. minuty, kiedy Krzysztof Piątek domagał się rzutu karnego. Minus jedna dioptria.
Pan sędzia Frankowski (KK-PG) gwizdał poprawnie, ale czasem dawał się nabierać jak pięciolatek na „czarną wołgę” – minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Stefański (PSz-ŚW) w pierwszej połowie mógł reagować bardziej stanowczo, ręki Dwalego słusznie nie odgwizdał, minus dwie dioptrie za całokształt i za detale.
CYTAT KOLEJKI
Wojciech Pertkiewicz: „Rac nie było – widziałem tylko stroboskopy”
A dymiło, bo to były stroboskopy analogowe – na węgiel.
Marcin Rosłoń: “Miloš Krasić machnął piętą”
Głos Wewnętrzny aż zmarszczył łokieć w wysiłku, próbując to sobie wyobrazić.
Rafał Wolski: „Wybierając nowy klub, Lechia zrozumiała…”
…że lepiej będzie, jeśli jednak zostanie Lechią.
Krzysztof Przytuła: „Rzadko się zdarza, by doprowadzić do stanu wrzenia umysły legionistów”
Ale czasem termostat nawala i…
Cezary Olbrycht: „Wyładowania elektryczne, które ostatnio często towarzyszą burzom w Polsce”
W przeciwieństwie do burz za sanacji, bo wtedy nie było elektryczności.
Adam Majewski: „Utrzymuje się przy piłce więc jest zagrożeniem”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1815.
Marek Rzepka: „W tych czasach przydałby się Lechowi każdy dobrze kopiący”
Może węgorz elektryczny?
Tomasz Wieszczycki: „Trener Probierz potrafi wymusić bliskość przeciwnika”
Przytulaskiem.
Marcin Kaczmarek: „Prowadzenie drużyny piłkarskiej to nie jest telefon”
Oczywiście, że nie – prowadzenie drużyny piłkarskiej to piekarnik.
Andrzej Strejlau: „Znakomite stroje, ułatwiające podjęcie decyzji”
Spodenki – kupuję piwo, spódniczka – wręczam kwiatki. Auć!… Szlag! To był kilt.
Andrzej Strejlau: „Piękny, nowy stadion – kto wie, czy grupy ludzkie nie będą tu przychodzić”
…by w korzystnych warunkach atmosferycznych partycypować w społecznym rytuale o charakterze ludycznym.
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
LZS Poligon zagrał trochę lepiej niż tydzień temu: legioniści dali drużynie 17 punktów, trójka z Zagłębia Lubin tylko dziesięć, bo grała we dwóch, Miloš Krasić zarobił siedem punktów, Ryota Morioka – osiem… Ale 2779. miejsce w klasyfikacji generalnej nie jest szczególnym powodem do dumy nawet jeśli w Ustaw Ligę walczy ponad 16 tysięcy zespołów, pozycja 303. w lidze „poligonowej” również. Za to cieszy awans ligi „poligonowej” (kod: 432967992) w klasyfikacji lig prywatnych – wskoczyliśmy na drugie miejsce, do lidera, ligi EKSRAKALSA TROLLS tracimy zaledwie 20 punktów (a trzeba zauważyć, ale liga trolli liczy aż 995 drużyn, przy 931 „poligonowych”).
W samej lidze „poligonowej” (kod: 432967992) zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany – dotychczasowy lider, Galacticos 26 prezesa Siwego, spadł na miejsce szóste, nowy liderem została Falenica prezesa Mauritiuska, na trzecim miejscu BIENIU TEAM, którego prezesem jest…
– Niech zgadnę – odezwał się Głos Wewnętrzny. – Bieniu?
…jest Bieniu. Na czwartym miejscu KORONA KIELCE (prezes Jacek Kotlarz), na piątym – Koberowie (prezes Dorpro), a resztę pierwszej dziesiątki tworzą: kwalitet (prezes GHFJD), FC Majkon (prezes Majkon), MacMar13 (prezes Gwozdz zmienił ksywkę na GWLPW) i ultrasi prezesa Ultrasa.
Jagusieńka uciekła Latającym Pisuarom, Wąsate Janusze gonią Saneczkarzy, niedawno jeszcze liderujące Jajka Loewa wiszą teraz nisko (na 91 miejscu), Psy Podkarpacia wyprzedzają Naprzód Betlejem, a tabelę zamykają FC LOJTKI II z dorobkiem na razie zerowym, ale skoro STILON GORZÓW z minus 18 punktów mógł przejść na poziom plus 25 to i LOJTKI II niedługo zaczną punktować na chwałę swoją, ligi „poligonowej” i jej jakże uroczego administratora.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk