Reklama

Miedź w końcu zaczyna wyglądać sensownie. Czy to czas na awans?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 sierpnia 2016, 16:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pierwszoligowa inauguracja w kilku aspektach co roku wygląda identycznie – w Katowicach przypomina się, od ilu lat klub nie może zrobić tego ostatniego kroku, a w Legnicy odgrażają się, że mierzą w Ekstraklasę. Tym razem Miedź zaczęła jednak od zwycięstwa. A, wierzcie nam, to naprawdę wynik niespodziewany.

Miedź w końcu zaczyna wyglądać sensownie. Czy to czas na awans?

Przed rokiem Ryszard Kuźma zaczął od remisu z Chojniczanką, potem podzielił się punktami z Dolcanem, przegrał z Chrobrym, przegrał z Zawiszą i… I poleciał – po czterech kolejkach. Dwa lata temu Wojciech Stawowy wytrzymał dłużej, bo jedenaście spotkań, z których przegrał sześć. No i trzy lata temu Rafał Ulatowski z siedmiu meczów nie wygrał ani jednego, a ósmej szansy już nie dostał.

Tak się składa, że niemal równo rok temu rozmawialiśmy z Ulatowskim. Był chwilę po objęciu GKS-u Bełchatów, w którym czternastu wystawionych do gry zawodników miało średnią wieku 22,2. A Miedź – 29,2. I mówił: – Kiedyś w Miedzi wyliczyłem mecze [poszczególnych zawodników – przyp. red.] w Ekstraklasie i wyszło ok. 1500, włącznie ze sztabem szkoleniowym. Nie przełożyło się to na wynik, a dwa lata po moim odejściu Miedź nadal jest w pierwszej lidze.

Zresztą, niedługo potem wyjściowa jedenastka zespołu z Legnicy przebiła średnio… „trzydziestkę”. A oto wiek z pierwszego meczu tego sezonu:

34 – 31, 35, 31, 25 – 19 (29), 20, 35, 25, 27 – 29 (21)

Reklama

Średnia tej „trzynastki” jest już odrobinę niższa i wynosi 28,3, ale niezdolni do gry pozostają 33-letni Łobodziński i dwa lata młodszy Telichowski. Dla obu powinno znaleźć się miejsce w składzie.

Miedź niespecjalnie zmienia więc taktykę – chce mieć w jedenastce kilku doświadczonych zawodników, zwłaszcza w tyłach, jak Kapsa, Bartczak, Stasiak, plus z przodu Garguła, uzupełnionych ludźmi już w miarę obytymi, głównie obcokrajowcami.

W ostatnim czasie uwierzono jednak, że ten model budowy zespołu może mieć sens. Licząc od początku roku, Miedź zdobyła 25 punktów – tylko trzy mniej od Olimpii Grudziądz. Z ostatnich trzynastu spotkań, włącznie już z tym piątkowym, nie przegrała ani jednego. Pojawia się wreszcie szansa, że Ryszard Tarasiewicz przetrwa początek rozgrywek. W poprzednich trzech sezonach w Legnicy zaliczano falstart, który wymuszał zmianę trenera i jednocześnie ograniczał możliwość awansu.

Ale za Tarasiewicza też było nerwowo. Po tym, jak Miedź po raz kolejny jesienią traciła punkty w końcówce meczu, do sieci trafiały grafiki: „Bez talentu, bez honoru, bez ambicji!”, „Piłkarzyki sprzedawczyki” czy „Mendy i śmiecie w Legnicy w ryj wyłapiecie”. Wiosną problem z wynikiem zaprzepaszczonym w ostatnich minutach już jednak nie istniał.

Dzięki rezultatom osiągniętym w tym roku w końcu chyba uwierzono, że ludzie, którzy mieli budować dom spokojnej starości, mogą spróbować wjechać do Ekstraklasy. W poprzednich rozgrywkach Łobodziński zgromadził dziesięć asyst (plus 3 gole), Garguła – sześć (plus 5 goli). Dobrze wprowadził się ściągnięty zimą Petteri Forsell, teraz niezłe uzupełnienie stanowi Hiszpan Martin, a i dużym potencjałem dysponuje 20-letni Damian Rasak.

Że wcześniej były tu nazwiska – wiedzieliśmy. Tylko brakowało drużyny, no i napastnika. A teraz widzimy pomysł, wszystkie te elementy powoli układają się w całość. Miedź zakontraktowała też do linii napadu Paula Batina, Rumuna, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w barwach FC Botosani przeciwko Legii w Lidze Europy. I przede wszystkim – pozbyła się Ślusarskiego z Labukasem.

Reklama

Jeśli nie z szanowanym trenerem, który zdaje się ten zespół mieć pod kontrolą i z piłkarzami, którzy już się „dotarli”, to jak i z kim? Słowa Ryszarda Tarasiewicza, że trzecie miejsce go nie zadowoli, wcale nie muszą brzmieć głupio. Tym bardziej, że Miedź zaczęła sezon odważnie, od wygranej z Górnikiem Zabrze.

Tylko, że… nie takie historie Legnica już widziała.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...