To był chyba największy sukces kadry w zeszłej dekadzie: wygranie grupy z Portugalią, Belgią, Serbią, czyli choć eliminacyjna, to jakościowo jak z finałów. Tym bardziej należy to docenić, że z perspektywy, gdy porównujmy tamten skład do dzisiejszego, było biednie. Ale na pewno i dzisiaj pewny plac miałby ówczesny Jacek Krzynówek.
Na Krzynka zawsze można było liczyć, a mecz z Portugalią na wyjeździe jest tego doskonałym dowodem. Rywal odrobił, przycisnął, zmierzał po trzy punkty. No to Krzynówek – cóż – wkurwił się, huknął i wpadło. O to czasem po prostu chodzi. O danie rywalowi szansy na popełnienie błędu, co tutaj naturalnie się stało, bo piłka odbiła się od słupka i pleców portugalskiego golkipera.