Reklama

Karol Linetty w Sampdorii, czyli… do trzech razy sztuka

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 lipca 2016, 15:04 • 7 min czytania 0 komentarzy

Sampdoria. Nazwa ta nie jest obojętna polskiemu kibicowi. Starsze pokolenie wspomnieć może o roku 1991, kiedy to Legia Warszawa wyrzuciła za burtę Pucharu Zdobywców Pucharów bodajże najlepszą drużynę w historii tego klubu, tę z Viallim, Mancinim, Pagliucą czy Lombardo w składzie. Młodsze? Raczej wspomnienia zupełnie innego typu – dwa nieudane podejścia polskich piłkarzy do tego klubu w ostatnich latach. Nie zraziły one jednak władz Blucerchiati do dalszego inwestowania w piłkarzy urodzonych nad Wisłą. Przebić dokonania Bartosza Salamona i Pawła Wszołka postara się Karol Linetty. 

Karol Linetty w Sampdorii, czyli… do trzech razy sztuka

Poprzeczka nie wisi szczególnie wysoko. Pierwszy na Stadio Luigi Ferraris trafił za blisko trzy i pół miliona euro z Milanu i odsiedział swoje – przede wszystkim na ławce rezerwowych, ale też w gabinecie lekarskim. Stanęło na trzech występach w pierwszym sezonie i jednym w Pucharze Włoch na początku drugiego, który zarazem był pożegnaniem reprezentanta Polski z drużyną – najpierw trafił na wypożyczenie do Pescary, później został sprzedany do Cagliari. W przypadku Wszołka, który do klubu tak jak Linetty trafiał bezpośrednio z Polski, mówimy o 32 występach w ciągu dwóch sezonów z małym hakiem – zwieńczonych jednym golem i jedną asystą – ale często bywały to tylko kilku, kilkunastominutowe epizody.

lo stadio comunale luigi ferraris nel quartiere di marassi

Stadio Luigi Ferraris

tifosi_sampdoria_getty_1

Reklama

Każdy przypadek jest inny, ale chociażby w tych Salamona i Linettego można znaleźć wspólny mianownik. Zwie się on Angelo Palombo, 34-latek to żywa legenda Sampdorii. Gdy karierę w Genui próbował robić Salamon – traktowany wtedy jako gracz środka pola – jedno miejsce w tym sektorze boiska było w zasadzie zarezerwowane dla doświadczonego Włocha, który w tamtym okresie został również kapitanem drużyny. Ale dobra wiadomość jest taka – już w zeszłym sezonie Palombo nie odgrywał wielkiej roli w składzie Sampy (8 występów). Przed poprzednim sezonem zespół opuścił jeszcze jeden bardzo ważny gracz środka pola – Pedro Obiang, który do pierwszej drużyny przedzierał się przez zespoły juniorskie, zamienił Włochy na Anglię – za 6 milionów euro został sprzedany do West Hamu United.

Doszło więc do sporego przemeblowania na pozycjach, na których może być brany pod uwagę Linetty. Jak wyglądają nowe porządki? Sampdoria w zeszłym sezonie, po objęciu drużyny przez Vincenzo Montellę, który w połowie listopada zastąpił Waltera Zengę, grała głównie systemem 3-5-2. A główne role odgrywali:

– Roberto Soriano (37 meczów, 8 goli i 3 asysty w Serie A w zeszłym sezonie) – 25-letni reprezentant Włoch (8 występów), dla którego jednak zabrakło miejsca w kadrze na mistrzostwa Europy, był tylko na wstępnej liście,

– Fernando (35 meczów, 4 gole i 3 asysty) – 24-letni Brazylijczyk, który do Europy trafił jako jeden z południowoamerykańskich nabytków Szachtara Donieck, Sampdoria odkupiła go od Ukraińców za 8 milionów, a za nim również występy w kadrze narodowej (dokładnie 8, ostatni w 2013 roku),

– Edgar Barreto (30 występów, 1 asysta) – 32-letni były reprezentant Paragwaju (61 meczów), który w swojej karierze nazbierał już 190 występów w Serie A i ponad 60 w Serie B, więc można powiedzieć, że we Włoszech czuje się jak w domu.

Sampdoria's Roberto Soriano (L) jubilates with his teammate Antonio Cassano (R) after scoring the goal of 1.0 during the Italian Serie A soccer match Uc Sampdoria vs Us Palermo at Luigi Ferraris stadium in Genoa, Italy, 20 December 2015. ANSA/LUCA ZENNARO

Reklama

Jeśli chodzi o dalsze nazwiska, to analizując Sampdorię z zeszłego sezonu warto wspomnieć te: David Ivan, 21-letni Słowak, który w zeszłym zagrał w 21 meczach i strzelił 1 gola, Joaquin Correa, stricte ofensywny, bardzo uniwersalny pomocnik (25 meczów, 3 gole i 1 asysta), Ricardo Alvarez, były reprezentant Argentyny i zawodnik Interu oraz Sunderlandu (13 meczów, 1 gol, 1 asysta wiosną), Nenad Krsticić, były reprezentant Serbii (10 występów i 1 gol), Lazaros Christodulopulos, reprezentant Grecji (10 występów, 1 gol), Jacopo Sala, były reprezentant włoskiej młodzieżówki, który do Genui trafił wiosną za okrągłe 5 milionów, lecz z powodu kontuzji wystąpił tylko 5 razy, Carlos Carbonero, 5-krotny reprezentant Kolumbii (14 występów, 3 asysty).

Uff…

Sporo tego, prawda? Oczywiście zanim zaczniecie pukać się w głowę i pytać, gdzie do cholery agenci wysyłają tego Linettego, musicie pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze: większość z tych piłkarzy to uniwersalni gracze, którzy byli brani pod uwagę nie tylko przy obsadzie pozycji w środku pola. Bynajmniej nie chodziło nam o to, że Linetty będzie musiał wygrać rywalizację z nimi wszystkimi, by grać – chcieliśmy bardziej uwypuklić realną siłę zespołu, standardy, które panują w Genui, jeśli chodzi o dobór graczy. Po drugie i zdecydowanie ważniejsze – sporo dzieje się w Sampdorii tego lata, jeśli chodzi o ruchy wychodzące z klubu. I tak:

– Fernando został sprzedany do Spartaka Moskwa za 12,5 miliona,
– Joaquin Correa za 13 baniek odszedł do Sevilli,
– Nenad Krsticić odszedł do Deportivo Alaves,
– skończyły się wypożyczenia Carlosa Carbonero i Lazarosa Christodulopulosa.

Do tego warto wspomnieć, że definitywnie sprzedano będących do tej pory na wypożyczeniach Alfreda Duncana (za 6 milionów do Sassuolo) i Lukę Rizzo (za 6 milionów do Bologny). I to nie musi być koniec, jak się pewnie domyślacie np. Soriano na brak opcji nie narzeka. Ściągnięto za to 30-letniego, bardzo solidnego Lukę Cigariniego z Atalanty Bergamo, który w przyszłym sezonie powinien dobić do 300 występów w Seria A – to już niewątpliwie zła wiadomość dla Polaka.

Jak widzicie powyżej, ruch w interesie jest naprawdę spory, a mówimy przecież ciągle o tylko jednej formacji! A padające sumy jednoznacznie wskazują na to, że trzy bańki wydane na piłkarza w Genui naprawdę nie robią na nikim wrażenia.

Na szczęście dla Linettego, każdy z piłkarzy na wstępie ma czystą kartotekę. Wspomniany wyżej Montella (u którego w Fiorentinie  – tak na marginesie – nie przebił się Rafał Wolski) w nowym sezonie będzie pracował w Milanie. Z kolei w Sampdorii stery przejmie Marco Giampaolo. To nazwisko, które Polakom kojarzy się całkiem nieźle. W ostatnim sezonie prowadził Empoli, w którym regularnie grali Łukasz Skorupski i Piotr Zieliński. Co istotne, generalnie to człowiek, któremu nikt raczej nie zarzuca braku odwagi w stawianiu na gołowąsów. Przed nim jasny cel – sprawić, by nie powtórzył się taki sezon jak ten poprzedni, w którym całkiem mocna kadrowo Sampdoria zebrała eurowpierdol od Vojvodiny Nowy Sad, a później skończyła liga na 15. miejscu, z ledwie dwoma punktami przewagi nad ekipą Carpi, która spadła z Serie A.

Generalnie Linetty trafia do ciekawego środowiska. Klub z historią, duszą i kibicami, którzy w razie potrzeby potrafią wziąć sprawy w swoje ręce i przypomnieć piłkarzom, co oznacza gra dla tego klubu. Szatnia? Nie tylko wspomniany Palombo, ale też Fabio Quagliarella, Luis Muriel czy przede wszystkim Antonio Cassano. Umówmy się – skromny chłopak z Damasławka może na początku przeżyć lekki szok. Ale tytułu najbarwniejszej postaci Sampdorii i tak nikt nie odbierze Massimo Ferrero. Nazwaliśmy go kiedyś „złotym prezesem”, niezły zawodnik. Jak do Sampdorii trafił swego czasu Samuel Eto’o? Ano tak, że Ferrero założył się o to z poprzednim właścicielem Edoardo Garrone, a przegrywać nie lubi. Dalej charakteryzowaliśmy go w ten sposób:

Gdy pojawiał się na trybunach wprost emanowała z niego pasja, w telewizji potrafił zalecać się do Ilarii D’Amico, wyjątkowo atrakcyjnej prezenterki Sky Sports. Został także zawieszony na trzy miesiące za niewybredny komentarz względem właściciela Interu, Ericka Thohira – poradził Massimo Morattiemu „pogonić z klubu tego filipińczyka”. Ale i tak największy show robił na stadionie. Był na każdym meczu Sampdorii, żywiołowo reagował na każde wydarzenie boiskowe, wiązał na głowie szalik klubu w stylu Rambo, błogosławił strzelców bramek, a po wygranych spotkaniach wbiegał na murawę, by cieszyć się razem z piłkarzami. Zdarzało mu się też podchodzić do trybun, bo strzelić sobie selfie z kibicami. 

Sampdoria's soccer team president Massimo Ferrero cheers to the supporters before a serie A football match between Empoli and Sampdoria at Carlo Castellani stadium in Empoli on 24 May 2015. ANSA / Fabio Muzzi

Pisanie o dużych transferach polskich piłkarzy ma to siebie, że ciężko stawiać tu jednoznaczne tezy – zbyt wiele razy życie śmiało się w twarz ich autorom. Niestety najbardziej na miejscu jest szalenie odkrywczy wniosek – wszystko w nogach Linettego. No i w głowie, ale o nią akurat jesteśmy dość spokojni. Przypomniał nam się nawet fragment rozmowy z Patrykiem Kniatem, jego pierwszym trenerem. Pozwólcie, że zacytujemy na koniec, bo to dość optymistyczna puenta:

Według pana – jako trenera, który zna go od dziecka – gdzie jest jego limit? Nie brakuje przecież opinii, że jego możliwości są przeceniane.
Różne są zdania na temat Karola, również na temat pozycji, na której powinien występować, często te opinie są krzywdzące. Weźmy ten uraz głowy na kadrze. Wielu zarzucało mu nie do końca profesjonalne podejście, wręcz wystraszenie się. Jezu, jakie to są bzdury! To typ, który sam zataja jakieś kontuzje, bo chce grać. Pod względem mentalnym to jest wzór wzorów. Dam przykład. Pierwszy kontrakt. To ważny moment w życiu młodego piłkarza. Wielu czując ten blichtr, traci kontakt z ziemią. Podczas gdy tacy zawodnicy od razu kupują sobie samochody, Karol kupił… rower.

W głowie mu nie zaszumi?
Jeśli do tego momentu nie zaszumiało, to już nie zaszumi. Nawet ten mecz teraz w reprezentacji. Nie jest wielką tajemnicą, że zawodnicy świętowali ten sukces. Natomiast Karol na drugi dzień był na treningu w Poznaniu. Gdyby chciał, to bez problemu dostałby wolne. Ja zawsze dzielę piłkarzy na tych, którzy grają, by zarabiać pieniądze i na tych, którzy to po prostu kochają i wiem o tym doskonale, że Karol zalicza się do drugiej grupy. Niezależnie od tego czy miałby grać w Lechu, czy w drugiej drużynie, czy jeszcze do niedawna rozgrywkach juniorskich, to wyjdzie na boisko zawsze z taką samą determinacją. Żadnych wymówek, po prostu kocha to robić. Właśnie to zaprowadzi go wysoko.

Foto główne: FotoPyK

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...