„Nie dawaj się prowokować”, „zachowuj spokój”, „nie trać chłodnej głowy”, i tak dalej, i tak dalej… Eksperci do spraw wizerunku podobne rzeczy najbardziej znanym piłkarzom świata starają się wpajać dosłownie na każdym kroku. O tym, że w praktyce często wszelkie zalecenia idą w odstawkę, nie trzeba jednak nikogo zbyt długo przekonywać. Tak czy inaczej, nie wszyscy wpuszczają dobre rady jednym uchem, by drugim zaraz je wypuszczać. Najlepszym dowodem na to jest dzisiejsza konferencja prasowa reprezentacji Brazylii przed igrzyskami w Rio, w której udział wziął Neymar.
Zaczęło się jeszcze w miarę niewinnie – od pytania, czy na treningi gwiazda Barcelony wychodzi w odosobnieniu z powodu próśb sponsorów, których interesują fotografie Neymara bez towarzystwa jego kolegów. Choć dziennikarz od razu dodał, że to tylko niewinny żart, atmosfera momentalnie zgęstniała. I rzeczywiście – potem wyjechała już gruba artyleria w postaci pytania o zaangażowanie Brazylijczyka w sprawy reprezentacji. Główny zarzut? Imprezowanie w Stanach Zjednoczonych, gdzie Neymar w roli widza obserwował męczarnie swojej drużyny podczas Copa América Centenario.
– Mógłbyś być tak uprzejmy i spojrzeć w moją stronę, kiedy rozmawiamy? W ten sposób łatwiej nam będzie zachować przyjazne relacje – poprosił kulturalnie dziennikarza gracz „Canarinhos”, po czym wziął się za ustosunkowywanie do oskarżeń. – Możesz mnie oceniać za to, co robię na boisku, akceptuję to. W życiu prywatnym jestem jednak 24-letnim chłopakiem, wciąż jestem młody. Moje życie prywatne to moja sprawa. Jestem świadomy swoich błędów, nie jestem idealny. Dlaczego jednak mam nie wychodzić z domu? Wiem, na czym polegają moje obowiązki i zawsze staram się je wypełniać jak najlepiej. W twoim pytaniu wyczuwam złośliwość, jednak ja odpowiem ci bez uszczypliwości: czy gdybyś miał 24 lata i wygrał tyle, ile wygrałem do tej pory ja, zachowywałbyś się tak samo jak ja? To jedyne pytanie do ciebie z mojej strony.
Choć domyślamy się, że większość z was pewnie nie zna języka portugalskiego, to po prostu chcemy, byście przyjrzeli się z zewnątrz, jaką postawę podczas całej tej niewygodnej sytuacji przyjął Nemyar.
Naszym zdaniem w najlepszy możliwy sposób pokazał on światu, jak zastosować w praktyce całą wiedzę pchaną do głowy piłkarzom przez speców od PR-u. Zero gotowania się, nieschodzący z twarzy uśmiech nawet mimo dość widocznego wkurwienia, i na sam koniec kulturalne, lecz dość mocne zaoranie. Momentami dało się wyczuć, że Brazylijczyk najchętniej podniósłby się z siedzenia i wytłumaczył dziennikarzowi wszystko ręcznie, jednak ostatecznie po protu ograniczył się do kilku drobnych złośliwości wciąż jednak w żadnym momencie niewykraczających poza granice dobrego smaku. Klasa.