Jego dotychczasowy bilans w polskiej piłce jest porażający. 15 meczów, trzy gole. Trafień ma więc mniej więcej kilkadziesiąt razy mniej niż tatuaży bądź snapów, które dostarcza z każdym tygodniem. Od dawna wiadomo, że Nicki Bille Nielsen nie wygląda na człowieka, który sprawdza zawartość tłuszczu w tuńczyku, a na śniadanie wciąga nasiona chia. Gorzej jednak, kiedy ktoś kreujący się na bad-boya numer jeden w Ekstraklasie nie dostarcza ani pół argumentu sportowego na swoją obronę. Nielsen póki co punktuje w Poznaniu jedynie tym, że w dzieciństwie na ulicach Kopenhagi wpajano mu nienawiść do Legii. Na murawie mamy natomiast status quo. Tak tworzy się wizerunek największego pozera w polskim futbolu.
Ledwie zakończyła się druga kolejka, a duński karabin maszynowy już po raz drugi zdążył załapać się do jedenastki badziewiaków za dwie – a jakże – dwójki. Władze Lecha niejednokrotnie podkreślają, jak duży nacisk kładzie się w tym klubie na skauting, tymczasem dostajemy kolejne przykłady zawodników, którzy mają w głowie jakąś zjebkę. Pamiętacie wypowiedzi Djouma o domu wariatów? Albo ostatnie deklaracje Keity? Teraz do tego grona wypada dorzucić Duńczyka – wiele hałasu poza boiskiem, ale z piłką przy nodze zero. Tym bardziej przerażająca staje się sytuacja Dawida Kownackiego, który – a Lech przecież gra dwójką napastników! – przegrywa rywalizację z takim przebierańcem. To już jednak materiał na inną opowieść.
W Lechu od dłuższego czasu wszystko stoi na głowie i pewnie moglibyśmy Nielsenowi dorzucić szersze poznańskie towarzystwo niż tylko Formella, ale trzeba też docenić pozostałe ekipy. W tej kolejce błysnęły w defensywie Cracovia i Ruch, a także Milinković-Savić, który przepuścił piłkę niemal tak umiejętnie jak Milik do Błaszczykowskiego na Euro, tylko tym razem futbolówka od razu wpadła do siatki. Sobą w tej kolejce nie byli Hanzel z Cetnarskim, którzy zwykle gwarantują przynajmniej solidną grę, a Hamalainen ewidentnie jeszcze nie wkomponował się do Legii.
Pewne tendencje – jak w przypadku Nielsena – da się też zaobserwować u kozaków. Znowu w naszej jedenastce zrobiło się pomarańczowo, ale tym razem nie tylko od fantastycznego Zagłębia. Brutalnie efektywna (a wciąż uważamy, że to skład na spadek) okazała się Nieciecza, z której wyróżniamy Putiwcewa i Gubę. Tego drugiego trafnie zdiagnozował Grzegorz Mielcarski. Skoro tak inteligentny zawodnik został odpalony z Trenczyna, to strach pomyśleć, z kim zmierzy się Legia. Obok jedenastki kozaków kręcił się też Gutkovskis, ale akurat za tę kolejkę mocniej postanowiliśmy wyróżnić Górskiego z równie efektywnej tym razem Jagiellonii.