Chiny. W ostatnim czasie dla wielu piłkarzy występujących w Europie kraina mlekiem i miodem płynąca. Wyjeżdżasz, by za chwilę być już ustawionym na całe życie. Pokopiesz wśród amatorów, pouczysz gawiedź i niewielkim nakładem sił zarobisz na tym krocie. Na grę w Azji decyduje się coraz więcej zawodników i tak naprawdę trudno mieć do nich o to pretensje. O tym, że Chiny niekoniecznie muszą się okazać wyłącznie finansowym rajem i sielanką, przekonał się jednak w najbardziej bolesny z możliwych sposobów Demba Ba.
64. minuta meczu między Shanghai Shenua i Shanghai SIPG, były napastnik Besiktasu wdaje się w biegowy pojedynek z jednym z zawodników rywala. Sytuacja, jakich w każdym spotkaniu uświadczymy całe multum. Ot, zwykła stykówka. Obrońca bez przesadnej agresji czy złośliwości zastawia piłkę ciałem, Senegalczyk odbija się jednak od przeciwnika jak od trampoliny i… niestety, tego co się raz zobaczy, nie da się już odzobaczyć. W pozornie niegroźnej sytuacji Dembie Ba noga złożyła się bowiem niczym nóż sprężynowy.
Katastrofa, makabra, dramat, koszmar… Można by dopisać tu jeszcze z tysiąc podobnych określeń, ale i tak nie będzie w stanie to oddać tego, co mieliśmy nieprzyjemność widzieć. To jedna z tych chwil, w których należy uprzedzić: dzieci proszone są o odejście od monitorów, a starsi widzowie oglądają wyłącznie na własną odpowiedzialność. Powiedzieć, że boli od samego patrzenia, to nic nie powiedzieć.
Jeśli mielibyśmy szukać na siłę jakichkolwiek pozytywów, po prostu stwierdzilibyśmy, że to dobrze, iż żyjemy w czasach takich, w jakich żyjemy. Ileś lat temu podobna kontuzja najprawdopodobniej wybiłaby Dembie piłkę z głowy, a dziś szanse na powrót są. Pozostaje życzyć powrotu do zdrowia.