Reklama

Stał w kolejce po talent. W tej po pracowitość wylądował na szarym końcu…

redakcja

Autor:redakcja

12 lipca 2016, 10:04 • 2 min czytania 0 komentarzy

Napisać, że zmarnował swoją karierę, byłoby pewnie grubą przesadą, ale nie da się ukryć, że można było poprowadzić ją znacznie lepiej. Jego losy przypominają stały cykl wzlotów i upadków. Zjazd, odbudowa, ustatkowanie się, złapanie formy i… kolejny zjazd. I tak w kółko. Gdyby w piłce liczył się wyłącznie talent, dziś pewnie kombinowałby, gdzie poupychać te wszystkie trofea, skoro półka za chwilę złamie się w pół.

Stał w kolejce po talent. W tej po pracowitość wylądował na szarym końcu…

Ale oprócz talentu, trzeba było jeszcze pracować. I tu zaczynały się schody.

Cassano sam nie ukrywał, że nie przepada za harówką. W dobrą formę wprawiało go np. poruszanie się nie na boisku, a w… łóżku.  – Najlepiej grałem, kiedy mecz poprzedzałem upojną nocą. Kiedyś spędziłem noc ze swoją przyjaciółką, nie spaliśmy do szóstej rano. Później z kolegami z boiska ograliśmy Juventus.

Zamiast strzeleckich rekordów, bił te miłosne – już za czasów jego gry w Realu zdążył podobno przelecieć 700 lasek. Do tego dochodziły notoryczne problemy z wagą. Sam o sobie mówi, że po karierze będzie jadł, aż stanie się grubym klockiem.

Szeroko pojęte zaniedbanie to jedno, krewki charakter to drugie. Kłótnie z sędziami? Normalka. W jednego z nich cisnął nawet koszulką i schodząc z boiska zaprosił na solo. Nie miał oporów, by w nerwach rzucić do prezesa Sampdorii, że ten „może mu possać” i trzasnąć drzwiami. Kiedy grając w Romie na każdym kroku domagał się podwyżki, mimo że zarabiał już pięć milionów, prezes w końcu powiedział, że „zasługuje na liścia, a nie pięć milionów”. Wychowywanie na ulicy w szemranym towarzystwie zrobiło swoje. Sam o sobie mówi, że gdyby nie zostałby piłkarzem, pewnie byłby przestępcą. W końcu nie umie niczego innego oprócz biegania i dryblowania, pracować też nie bardzo by mu się chciało.

Reklama

Dziś Cassano obchodzi 34. urodziny. Gdyby był bardziej ogarnięty, dziś pewnie byłby stawiany we Włoszech za wzór modelowej kariery. Wystarczyło mieć trochę więcej oleju w głowie…

 O wybrykach Antonio Cassano szerzej możecie poczytać w tekście Leszka Milewskiego.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...