Okrutny wpierdol od Finów. Zaledwie remis z Serbami u siebie, a także wymęczone zwycięstwo w Kazachstanie. Nie oszukujmy się: do meczu z Portugalią podchodziliśmy z nożem na gardle, a oni mieli wówczas wspaniałą ekipę, znacznie lepszą niż dziś. Nic nie mogło przed pierwszym gwizdkiem wskazać takiego scenariusza, jaki się wydarzył.
Czasem wygra się z drużyną znacznie wyżej notowaną, to jasne. Taki jest futbol. Ale co było najpiękniejsze w naszym zwycięstwie z Portugalią, to że my graliśmy o wiele lepiej. Nie było strzelonej po kontrze bramki i murowania, ale spektakularne granie, zepchnięcie rywala pod jego pole karne, klepka i mrowie sytuacji. Pierwsza połowa to był koncert: mogło być i 4:0.
Wszystko zaczęła bramka Smolarka na 1:0, po której Portugalczycy doznali szoku i już się nie podnieśli. Od 1:21.