Zamieszczony przez nas film, na którym widać Jakuba Pyżalskiego obrażającego zawodników Garbarni Kraków wstrząsnął środowiskiem piłkarskim i nie tylko. W kilkanaście godzin obejrzało go grubo ponad 300 tysięcy osób. Wśród nich był oczywiście prezes PZPN Zbigniew Boniek, który nakazał dokładne sprawdzenie, w jaki sposób można ukarać tego totalnego buraka.
– Składam wniosek o wszczęcie postępowania przez komisję dyscyplinarną. Aktualnie próbujemy ustalić faktyczne status pana Pyżalskiego, bo tu są pewne rozbieżności. Niektórzy twierdzą, że jest członkiem zarządu klubu, inni że tylko członkiem stowarzyszenia. Sprawdzimy. W każdym razie na pewno może spodziewać się konsekwencji. Klub także może ponieść odpowiedzialność. Nie pozostawimy tego bez konsekwencji – mówi Krzysztof Malinowski, Rzecznik Ochrony Prawa Związkowego.
Protest – już wcześniej – złożyła oczywiście Garbarnia. Trudno nie uznać, że krakowski klub przegrał baraż w niesportowych okolicznościach. Nie da się przecież grać, gdy rozwścieczony kark z kryminalną przeszłością biega wzdłuż linii i straszy zawodników, że odwiedzi ich w szatni. Sędzia Łukasz Bednarek meczu jednak nie przerwał.
– Z takim chamstwem nie spotkałem się nigdy, na żadnym meczu – mówi arbiter. – Jednak nie sądzę, by mecz należało przerwać. Ten człowiek nie wbiegł na boisko, niczym nie rzucił. Co ciekawe, kilka rzędów wyżej siedziała jego żona i chyba dwójka dzieci.
– Naprawdę nie uważa pan, że nie da się grać w takich warunkach?
– Jednak piłkarze muszą być odporni na presję trybun. Sytuacja była niespotykana. Prosiłem zawodników: skoncentrujmy się na boisku, nie zwracajmy uwagi. Mam wielki szacunek dla piłkarzy Garbarni, że wytrzymali. Zachowali się jak prawdziwi sportowcy. Ja natomiast w przerwie poprosiłem kierownika Warty, by uspokoił pana Pyżalskiego. I w drugiej połowie faktycznie było spokojniej. Niemniej w ogóle byliśmy w dość trudnym położeniu. Mecz nie był imprezą masową, nie było ochrony. Wiedzieliśmy też, że ten pan jest organizatorem spotkania, więc co? Sam siebie wyprowadzi? Trzeba było dograć ten mecz. Aha, i na koniec… Cieszę się, że zdobyliście to nagranie i upubliczniliście. Dziękuję za to.
Garbarnia chyba nie podziela opinii, że w takich warunkach dało się grać. Poniżej przedstawiamy jej pismo:
Niestety, Warta Poznań i państwo Pyżalscy kompromitują się dalej. Klub do tej pory nie wystosował żadnych przeprosin, natomiast mieliśmy dalszy pokaz chamstwa.
Teoretycznie wczorajszy wieczór w domu państwa Pyżalskich powinien należeć do tych trudniejszych. Cała Polska dowiedziała się przecież, jakie zainteresowania ma głowa tej rodziny, a umówmy się – dzielenie się ze światem tak przykrymi sekretami to wątpliwa przyjemność. No coś jak przyznawanie się do wstydliwej choroby, tak to mniej więcej widzimy. „Mój mąż/ojciec jest skończonym prostakiem i teraz wszyscy o tym wiedzą” – takiego zdania nie wypowiada się z uśmiechem na ustach. Celebrytom spadły maski, zostali sprowadzeni do poziomów ostatnich lumpów (z całym szacunkiem dla lumpów).
Mamy jednak bardzo poważne wątpliwości co do tego, czy powyższa interpretacja jest właściwą oceną akurat tego przypadku. Dlaczego? Ujmijmy to tak – Izabella Łukomska-Pyżalska, która jest twarzą klubu, w ostatnich dniach osiągnęła przynajmniej dwa szczyty, oczywiście w życie prywatne nie wnikając.
Po pierwsze (chronologicznie drugie): szczyt bezczelności.
Kilkadziesiąt minut po publikacji nagrania na jej koncie na Twitterze, które w ostatnim czasie zaniedbywała, pojawił się wpis. Można powiedzieć, że pani prezes ustosunkowała się do afery, która dotyczy jej klubu i męża, ale mimo dobrych chęci – nie potrafimy doszukać się tu niczego poza krótkim komunikatem: pocałujcie nas w dupę.
Pozdrawiamy wszystkich kibiców Warty Poznan! 30 lipca zagramy już w 2 lidze!!!! pic.twitter.com/8P16MgTGsl
— Izabella Łukomska (@PrezesWartaSA) June 27, 2016
Po drugie (chronologicznie pierwsze): szczyt hipokryzji.
Tydzień temu Łukomska-Pyżalska pochwaliła się wywalczonym awansem czytelnikom portalu natemat.pl (nie wiemy dlaczego, ale prowadzi tam bloga). W tym dość absurdalnym wpisie znalazły się też takie fragmenty:
„Na osobne słowa komentarza zapracowali sobie swoją postawą piłkarze Garbarni. Od kiedy związałam się z futbolem, pierwszy raz byłam świadkiem aż tak niesportowego zachowania, zwłaszcza kilku zawodników z Krakowa. O ile wyzwiska są jeszcze swoista boiskowa norma, to plucie na piłkarzy drużyny przeciwnej jest poniżej wszelkiej krytyki. Mieliśmy też do czynienia z umyślnym i niesportowym „przeszkadzaniem” w grze ze strony piłkarzy Garbarni Kraków oraz kopaniem piłki w kibiców. Tak prostackie zachowanie nie predestynuje do gry na wyższym szczeblu rozgrywek, tylko przynosi hańbę klubowi. Szanuję Garbarnię, bo to klub z bogatymi tradycjami, ale już reprezentujący jej barwy zawodnicy nie zapracowali sobie na mój szacunek. Tego typu boiskowe cwaniaki silne są tylko w grupie, na boisku – w rozmowie twarzą w twarz po meczu już przepraszają”.
Niesamowite. To już się w pale nie mieści. Nie twierdzimy, że zawodnicy Garbarni mogą poszczycić się manierami uczniów szkółki niedzielnej – nie zarzucamy nikomu kłamstwa. Ale trzeba mieć niewyobrażalny wręcz tupet, by zarzucać komuś ze świata piłki brak kultury, jednocześnie żyjąc na co dzień z największym wieśniakiem, jakiego ta dyscyplina sportu widziała.
A przypomnijmy jeszcze, że pani prezes tak spodobał się błysk fleszy, że kilka lat temu zapragnęła dostać się do Parlamentu Europejskiego. Jak na nasze – istnieje potrzeba wykluczenia z życia publicznego nie tylko pana Pyżalskiego. Absolutnie dobrana para. Siebie warci.