Był Mila, był Kapustka, teraz jest Pazdan. Rodzice Michała mogą śmiało wziąć wolne w pracy, bo jutro ich telefony będą płonąć. Pierwszy trener Michała niech założy garnitur, bo odwiedzą go z dwie telewizje. Galerie ze zdjęciami jego żony będą otwierać każdy portal. Możecie już zapiąć pasy – do meczu z Ukrainą rozpoczyna się pazdanomania, a potem… czas na kolejnego kandydata?
Nagrodę dla piłkarza meczu przed momentem zgarnął Boateng, ale to legionista zasłużył na nią najbardziej. Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Tak jak Bronowicki zatrzymał Cristiano Ronaldo, a Tomaszewski Anglików, tak Pazdan skasował dziś Niemców. Ekipa Loewa pewnie po meczu z Irlandią Północną nastawiała się, żeby ruszyć właśnie jego korytarzem, ale i ten został błyskawicznie zatamowany. Glik zagrał świetnie, na swoim poziomie, natomiast Pazdan wykręcił jakieś kilkaset procent normy w stosunku do tego, co prezentował do tej pory. Jedenastka rundy gwarantowana. Dlatego też pisaliśmy po pierwszym meczu, żeby wstrzymać się z krytyką, bo jedna czy dwie delikatne obcinki z Irlandią Północną jeszcze o niczym nie świadczą.
Pazdan zaliczył w tym meczu siedem przechwytów – więcej niż którykolwiek piłkarz w trakcie turnieju. Wybierał idealne momenty, by doskoczyć do przeciwnika. Nie przesadzał z agresją, co przecież miewał w zwyczaju. Potrafił wyprowadzić atak. Nie grał na alibi – odgrywał celnie do napastników. Do tego perfekcyjnie współpracował z Glikiem. Żelazna psychika. Chcielibyśmy móc się do czegokolwiek przyczepić, ale… po prostu się nie da. Gdyby ktoś po tym meczu kompletnie od czapy zapytał, gdzie grają polscy stoperzy i odpowiedzielibyśmy, że pierwszy w Bayernie, a drugi w Realu, to rozmówca nie powinien się zdziwić.
A gdyby Michał był Belgiem i grał w Standardzie Liege, właśnie wpływałyby za niego oferty na kilkanaście milionów euro. Mocno się zdziwimy, jeśli Legia zdoła go utrzymać po takim wykładzie z defensywy. Tak się przechodzi do historii.
TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK