Reklama

Analizę przeciwnika czas zacząć. Co nam powiedział mecz Niemcy – Ukraina?

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2016, 20:52 • 3 min czytania 0 komentarzy

Irlandczycy z Północy odprawieni z kwitkiem, ale czasu na świętowanie nie ma. Już w czwartek drugi, i wreszcie nie o wszystko, mecz Polaków. Drugi i najtrudniejszy, bo z z mistrzami świata, Niemcami. A na koniec konfrontacja z Ukrainą, która zadecyduje zapewne o tym, z kim zmierzymy się w fazie pucharowej. Trzeba więc jak najszybciej zająć się rozkładaniem gry obu tych ekip na czynniki pierwsze, a wczorajszy mecz pomiędzy nimi jest najlepszym  możliwym materiałem do analizy.

Analizę przeciwnika czas zacząć. Co nam powiedział mecz Niemcy – Ukraina?

Przygotowaliśmy zatem kilka luźnych wniosków po tym, co wczoraj zobaczyliśmy na stadionie w Lille.

1. Jeśli gdziekolwiek szukać szczęścia w meczu z Niemcami, to przede wszystkim na skrzydłach. Wczoraj solidnie wyglądał duet Boateng – Mustafi, a niemal wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że do wyjściowej jedenastki powróci Mats Hummels. Środkiem będzie się więc przebić cholernie ciężko. Przeciwko Ukraińcom przeciętnie zaprezentował się natomiast lewy obrońca Jonas Hector, a jeszcze gorzej wyglądał grający na przeciwległej flance Benedikt Höwedes. Fakt faktem obaj rywali mieli nie w ciemię bitych, bo Konoplanka i Jarmołenko to towar najwyższej próby, ale i my skrzydła mamy bardzo dobrze obsadzone.

2. Po historycznym zwycięstwie na Stadionie Narodowym odzyskaliśmy wiarę w to, że Niemcy nie znają kodu na nieśmiertelność. Wczoraj natomiast Ukraińcy udowodnili, że z mistrzami świata można powalczyć również na samym turnieju i wcale nie trzeba trząść portkami. Zagrali odważnie, bez kompleksów i generalnie mieli sporo okazji do tego, by Manuel Neuer skapitulował.

3. Ok, bo zaraz nam wyjdzie, że w czwartek będziemy faworytami. Podopieczni Joachima Loewa mimo drobnych kłopotów nie mieli jednak większych problemów z rozklepaniem przeciwników – wygrali 2:0, mieli sporo okazji, optycznie wyglądali o wiele lepiej, a samo zwycięstwo przyjęli beznamiętnie. Za naszą zachodnią granicą nikt raczej specjalnej uwagi do tego spotkania nie przykuwa,  ot – wyszli i zrobili swoje. Dla nich właściwa część turnieju rozpoczyna się w fazie pucharowej.

Reklama

4. Pjatow nie jest taki cienki, jak przyjęło się mówić. W sumie to nawet nie wiemy skąd taki pogląd, ale przed turniejem często spotykaliśmy się z negatywną opinią o tym bramkarzu – że za stary, za wolny, ze skłonnością do wcielania się w rolę Mariusza Pawełka. Tymczasem wczoraj zagrał dobre spotkanie, nie zawalił żadnego gola, a i parę niebezpiecznych uderzeń wyciągnął. Jak się zatem okazuje – przeciwko Ukraińcom nie będzie wystarczyło trafić w bramkę.

5. Ktoś musi wytłumaczyć Milikowi, że prawą nogą również można uderzać piłkę. Irlandczycy byli dla niego tak wymagającym rywalem, jak swego czasu Andrzej Gołota dla Lennoxa Lewisa, ale z Niemcami i Ukrainą będzie zgoła inaczej. Tam nie dostanie już czasu na przekładanie piłki i wieczne jej poprawianie – wczoraj doskonale widzieliśmy jak szybko stoperzy obu tych reprezentacji doskakują do przeciwników.

6. Na defensywie Ukraińców, gdy ta ma piłkę, trzeba wywierać presję. Jak najczęściej. To grupa elektryków, która zdolna jest do tego, by nie utrzymać futbolówki przy nodze i popełnić prosty, niewymuszony błąd.

7. Od Joachima Loewa na kilometr. Na pewno zmuszony do przywitania się z niemieckim selekcjonerem będzie Adam Nawałka, a że polski selekcjoner to gość ociekający klasą, to pewnie nie skończy się na kiwnięciu głową i zdawkowym „siema Jogi!”. Jeżeli jednak do kogokolwiek z Polaków Loew będzie się rwał z łapami, to bezpieczniej będzie skończyć na luźnym żółwiku.

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

0 komentarzy

Loading...