Reklama

Francja ma nowego bohatera – Dimitri Payet show!

redakcja

Autor:redakcja

10 czerwca 2016, 23:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zaniemówiliśmy. Autentycznie odebrało nam mowę. Ci, którzy Premier League nie oglądają regularnie, to Dimitriego Payeta kojarzą pewnie tak czy owak – przez ostatnie miesiące regularnie docierały do nas filmiki na których Francuz albo wsadza z 30 metrów z wolnego, albo wkręca kilku gości jednocześnie, a jeszcze kiedy indziej w nieprawdopodobny sposób przyjmuje piłkę. Wiedzieliśmy, że ten gość ma papiery na wielkie granie, ale dziś dał takie show o jakim będzie się mówić jeszcze długo po zakończeniu turnieju. „Trójkolorowi” męczyli się niemiłosiernie, jednak ostatecznie po fenomenalnym golu 29-latka mecz inauguracyjny kończą z kompletem punktów.

Francja ma nowego bohatera – Dimitri Payet show!

Oczekiwania były ogromne. Francja miała wejść do ringu, obijać konsekwentnie swojego rywala a na końcu znokautować potężnym sierpowym na szczękę. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna – faworyt był wyjątkowo apatyczny, a gdy już atakował, to jego uderzenia częściej przeszywały powietrze niż trafiały do celu. Przeciwnik? Spokojnie trzymał gardę i gdy tylko zwietrzył szansę – groźnie kontrował.

Struny głosowe kibiców jeszcze nie zdążyły uspokoić się po żywiołowej „Marsyliance”, a serca już zdążyły podejść do gardeł. Pozornie niegroźny rzut rożny, przebitka i Stanciu stający oko w oko z Llorisem. Pomocnik miał na nodze stuprocentową sytuację, ale z kilkudziesięciu centymetrów walnął w bramkarza. Czy ta sytuacja podziałała na „Trójkolorowych” jak płachta na byka? Jeśli tak, to byka bardzo osłabionego.

Francuzi niby chcieli atakować, niby mieli częściej piłkę przy nodze, ale ich działania były zupełnie bezowocne. Z każdą minutą przybliżającą nas do pierwszej połowy modliliśmy się by przerwa nastąpiła czym prędzej, bo nie dość, że mecz wszedł w fazę uśpienia, to jeszcze kończyły nam się przekąski, a kufel z piwem niebezpiecznie pustoszał. Przy tak przeciętnym widowisku, bez odpowiednich zapasów ani rusz.

Zabawa na dobre rozkręciła nam się jednak po przerwie. Niemal po kwadransie gry Payet tak precyzyjnie dośrodkował na głowę Giroud, że nawet Olivier, który wcześniej spudłował w kilku doskonałych sytuacjach, nie miał prawa się pomylić.

Reklama

Inna sprawa – przecież sędzia powinien tu gwizdnąć wolny dla Rumunów, Giroud faulował łokciem i tyle.

Tego gola „Trójkolorowym” brakowało, bo ewidentnie pozwolił gospodarzom spuścić ciśnienie. Presję odrzucili na bok, a w końcu wzięli się za granie w piłkę. Atak za atakiem i wydawało się, że kwestia czasy gdy rąbną na 2:0 i będzie pozamiatane. Tymczasem kontratak Rumunów, faul w polu karny Evry, który swoją drogą był dziś bezlitośnie wożony na skrzydle i jedenastkę na gola zamienił Stancu. Konsternacja.

Jeszcze w 88. minucie wszystko wskazywało na to, że klątwa organizatorów EURO trwać będzie w najlepsze i czwarty – po Portugalii, Szwajcarach i Polakach – gospodarz, który gra pierwszy mecz na turnieju, nie zdoła zakończyć go z kompletem punktów. I wtedy stało się to – Payet dostał piłkę przed polem karnym, lekko ją dziubnął, przygotował na strzał i… ale urwał! Ale to było dobre!

Reklama

To raptem pierwszy z kilkudziesięciu meczów na tym turnieju, a my już mamy faworyta w wyścigu po najpiękniejsze trafienie. No po prostu palce lizać, nie dziwimy się, że gdy po paru chwilach 29-latek opuszczał boisko przy aplauzie francuskich kibiców, to do oczu napłynęły mu łzy wzruszenia.

To nie był oczywiście jedyny błysk geniuszu pomocnika West Hamu. W zasadzie w pojedynkę kreował grę ofensywną „Trójkolorowych”, dryblował, dośrodkowywał, szukał miejsca i okazji do strzału. Zdecydowanie Man of the Match, a my żałujemy tylko, że ma już 29 lat. Wierzymy jednak w magię nauki – skoro 40-letni piłkarze z Afryki mogą dopiero dobijać pełnoletności, to dlaczego takiego wybiegu nie zastosować z Dimitrim?

Generalnie jednak niech performance Payeta nie przesłania nam nędznego obrazu Francuzów. Grali bez pomysłu, mocno chaotycznie i zupełnie nielogicznie. Podczas gdy dysponują jedną z najlepszych formacji pomocy na turnieju, tak dzisiaj najczęściej szukali gry… z pominięciem drugiej linii. Oczywiście nie chcemy też wyciągać zbyt pochopnych wniosków, bo być może niektórym presja mocno związała nogi – wszak po golu na 1:0 podopieczni Deschampsa wyraźnie się rozochocili. Jeśli jednak chcą na poważnie myśleć o sferze medalowej, to w kolejnych spotkaniach muszą się ogarnąć.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...