Reklama

Roześmiany grubasek wchodzi na boisko. Pożegnanie wielkiego Ronaldo

redakcja

Autor:redakcja

07 czerwca 2016, 08:10 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie stare czasy jak Ronaldo był tylko jeden? Choć w erze Messiego i CR7 wskazywanie Brazylijczyka jako najlepszego piłkarza w dziejach zakrawa o  lekkie problemy z głową, niektórzy wciąż to czynią. Pewnie bardziej z sentymentu, ale jednak. Grubaskowi nie możemy odmówić jednego: był geniuszem. Absolutnym geniuszem. Gdyby tylko połączyć sylwetkę obecnego Ronaldo z talentem i lekkością Il Fenomeno… O ja, nawet sobie nie chcemy wyobrażać, co to by był za potwór.

Roześmiany grubasek wchodzi na boisko. Pożegnanie wielkiego Ronaldo

Ronaldo wspominamy akurat dziś, gdyż dokładnie pięć lat temu zawiesił buty na kołku. To było tylko formalne zakończenie kariery, w praktyce stało się to znacznie wcześniej. Mniej więcej wtedy, kiedy miłość do piłki zamienił na miłość do szeroko pojętego niesportowego trybu życia, w tym do wpieprzania wszystkiego, co akurat znajdzie się pod ręką. Gdy po raz trzeci zerwał więzadła grając w Milanie, puściły wszystkie hamulce. Ronaldo z gościa, potrafiącego biegać tak:

ron1

Stał się gościem wyglądającym tak:

ron

Reklama

Ale co najlepsze, dalej podejmował rozpaczliwe próby grania w piłkę, a ostatnio nawet brał udział w reality show, w którym cała Brazylia śledziła jak gubi kolejne kilogramy. Skłonności do tycia miał od zawsze – w Milanie praktycznie cały czas ważył o tych kilka kilogramów za dużo, w Realu temat powracał szczególnie wtedy, gdy notował serię bez strzelonej bramki. Problem w tym, że przez nadwagę Brazylijczyk tracił większość sowich atutów – nieprawdopodobną dynamikę, szybkość reakcji, zwinność. W czasach świetności granie 90 minut na Ronaldo mogło skończyć się trwałym uszkodzeniem błędnika.

Dokładnie pięć lat temu Ronaldo wszedł na końcówkę oficjalnego meczu Brazylii z Rumunią. To hołd dla Il Fenomeno, bo sportowo nie zasługiwał przecież nawet na reprezentację swojego stanu. Grubiutki napastnik wchodzi na boisko, zbija piątkę z Neymarem, nawet ma dwie konkretne sytuacje na strzelenie gola, ale jedną wali w bramkarza, drugą daleko w trybuny. Król żegna się z piłką i przekazuje pałeczkę młodszym od siebie.

Aż się łezka się w oku kręci.

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...