Saga związana z jego odejściem trwała od ładnych kilkunastu miesięcy. Przed rokiem przecież zwołał głośną konferencję, na której zapowiedział, że już wystawił półtorej nogi poza Barcelonę. Podczas świętowania potrójnej korony odstawił kolejny show. – Nie wiem, jak długo potrwa ten sen, ale jestem jednym z was – te słowa wypowiadane przez zapłakanego zawodnika długo zostaną zapamiętane na Camp Nou. W tym roku na temat potencjalnego odejścia było zdecydowanie ciszej, bez aż takiego happeningu. Ale dziś już wiadomo, że dojdzie ono do skutku. Dani Alves oficjalnie opuszcza Barcelonę.
– To osobista decyzja i my ją akceptujemy – ogłosił dyrektor Blaugrany, Robert Fernandez potwierdzając spekulacje z ostatnich tygodni. Mimo wszystko kibice Barcelony mogli liczyć, że Alves jednak się rozmyśli. Że jego pozycja – z kimkolwiek o nią walczy – pozostanie niepodważalna. Sam zainteresowany zresztą kiedyś powiedział: „kto ze mną rywalizuje, zwykle przegrywa”. Tak też było w tym sezonie. Alves – nawet pomimo obniżek formy – nie miał na boku obrony konkurencji. Aleix Vidal odpadł w przedbiegach, a Sergi Roberto spisujący się na boku obrony naprawdę przyzwoicie jest jednak środkowym pomocnikiem i tam chyba wypadałoby go zostawić.
Poza tym Alves to nie jest zwykły obrońca. To mes que un lateral, czyli ktoś zdecydowanie więcej, jak trafnie określiła to hiszpańska prasa. Dość powiedzieć, że żaden defensor Primera División przez siedem ostatnich lat nie zaliczył tylu kluczowych podań co on. Żaden zawodnik – ani Iniesta, ani Xavi – nie obsłużył Messiego tyloma asystami co on. Mało? Żaden brazylijski piłkarz – ani Pele, ani Ronaldo – nie sięgnął po tyle trofeów co Alves (30). Przez lata mógł irytować swoim zachowaniem, nietypowymi wywiadami, strofowaniem dziennikarzy („Markę” nazwał śmieciami), ale jednego nie można mu odmówić – Alves stał się talizmanem. Stał się maszyną do wygrywania. Stał się synonimem sukcesu, który najlepiej odzwierciedla jego gablota. We wszelkich rankingach najlepszych bocznych obrońców z historii powinien się załapać do pierwszej dziesiątki.
Ten cykl został jednak wreszcie przecięty. Po 14 latach Dani Alves opuszcza Primera División. Za moment pewnie przeniesie się do Juventusu. Pytanie, czy zrobi to sam, czy z Javierem Mascherano, o którego Stara Dama też walczy. Pytanie też, jak Barcelona zamierza rozwiązać problem z prawą obroną. Co prawda dyrektor Fernandez zapewnia, że Vidal i Sergi w zupełności wystarczą, ale nie jest tajemnicą, że Blaugrana zamierza mocno powalczyć o Hectora Bellerina, który przeszedłby niemal identyczną drogę jak Gerard Pique. Tak czy inaczej – okienko w stolicy Katalonii będzie bardziej gorące, niż można się było tego spodziewać.
A na pożegnanie polecamy wam tłumaczenie absolutnie genialnego wywiadu z Danim Alvesem (TUTAJ).