Reklama

Nikt nie przywiezie tylu medali, ile Anglicy obiecają. Do Francji też jadą po złoto

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2016, 19:34 • 4 min czytania 0 komentarzy

Praktycznie co dwa lata, przy okazji wielkich turniejów, piłkarski świat ma regularną bekę z Anglików. Zawsze są pewni, że jadą na mistrzostwa przeskoczyć najwyżej zawieszoną poprzeczkę, a potem najczęściej przerasta ich skromny płotek. Teraz znów ma być inaczej – pytanie, czy to inaczej znaczy lepiej, czy po prostu reprezentacja odpadnie w jeszcze bardziej efektowny sposób.

Nikt nie przywiezie tylu medali, ile Anglicy obiecają. Do Francji też jadą po złoto

Pycha Anglików jest niewiarygodna – gdy zestawić ich mniemanie o sobie z realnymi osiągnięciami, człowiek może tylko złapać się za głowę. – Przyjechaliśmy po puchar – mówił Rooney przed turniejem w Brazylii, gdzie reprezentacja zdołała uciułać jeden punkt i naturalnie nie wyszła z grupy. Mówimy o sobie, że jesteśmy narodem piłkarsko przeklętym, tymczasem z mistrzostw świata przywieźliśmy więcej medali niż Anglicy. Oni wyszarpali jeden, ale złoty, zdobyty z pomocą ścian, bo turniej zorganizowano u nich. Historia rozlicza Synów Albionu notorycznie, a oni wciąż patrzą w przyszłość z optymizmem. Czy teraz i my, neutralni obserwatorzy, powinniśmy widzieć w tej reprezentacji coś więcej niż materiał na niezły ubaw we Francji?

Podstawą do optymizmu są na pewno świetne wyniki w eliminacjach do samego turnieju. Jasne, grupę mieli wtedy naprawdę prostą (Szwajcaria, Słowenia, Estonia, Litwa, San Marino), ale wygrali ją więcej niż przekonująco – dziesięć meczów i komplet punktów, tylko trzy stracone gole. Wcześniej różnie z tym bywało, na Euro 2008 przecież nawet nie pojechali. Po samych eliminacjach też było nieźle, bo w sparingach udało się ograć Francuzów, a wygrana z Niemcami to już w ogóle wystrzeliła oczekiwania poza orbitę. Dobrze, że na ziemię sprowadzili ich Holendrzy, bo Anglicy chcieli już przyjeżdżać dopiero na ceremonię wręczenia medali.

W każdym razie, tak wygląda ekipa, która stawi się we Francji:

Reklama

Co widać od razu, to niesłychany tłok w ataku. Hodgson w tańcu się nie szczypie i bierze do Francji aż pięciu napastników: Rooneya, Kane’a, Vardy’ego, Sturridge’a i Rashforda. Co najważniejsze, za ilością idzie jakość – mamy dwójkę gości walczących do końca o króla strzelców w Premier League, zdrowy Sturridge to zawsze klasa, młody Rashford wygląda na spory talent. No i właśnie, a Rooney? Coraz mniej osób jest do niego przekonanych, jeszcze przed powołaniami kibice rozmawiali o trzech wariantach:

a) zostawić Rooneya z przodu, może i najlepsze lata za nim, ale wciąż potrafi dać tyle co młodsze pokolenie, jeśli nie więcej,

b) przesunąć go do pomocy, a w ataku puścić kogoś wydajniejszego,

c) skreślić z zespołu. Zrobili tak Hiszpanie z Raulem w trakcie eliminacji do Euro 2008 i mimo że napastnik rozegrał w barwach Realu naprawdę dobry sezon przed turniejem, to do Austrii i Szwajcarii nie pojechał, a reprezentacja zdobyła złoto.

Dziś wiemy, że Rooney do Francji jedzie. I chyba słusznie. A skoro będzie grał, to chyba najlepiej byłoby go ustawić w pomocy – nieważne czy zluzuje Wilshere’a, Milnera, czy Barkleya. Od każdego z nich jest w stanie zrobić dla reprezentacji więcej. W ogóle cała linia pomocy potrzebuje takiego lidera, jakim byłby Rooney, bo raczej gwiazdy nie wystają tam z każdego kąta. Sterling ma za sobą przeciętny sezon w City, to samo Henderson w Liverpoolu, Lallana trochę ogarnął się dopiero po przyjściu Kloppa. Nadzieją jest oczywiście najnowsze odkrycie, czyli Dele Alli, pytanie czy udźwignie taki turniej. Ciekawe, że na Euro nie pojedzie Drinkwater – bohater nie z pierwszych stron gazet wydawanych w Leicester, ale z pewnością ważny punkt mistrzowskiego zespołu.

Dopóki nic się nie stanie Hartowi, Anglicy nie mają się co bać o obsadę bramki – w tej chwili można powiedzieć spokojnie, że to bardzo dobry bramkarz i pewny punkt zespołu. Ale wiadomo, jeśli w obronie będą jaja to i on nie pomoże. Jeśli mielibyśmy strzelać, Hodgson wystawi taką defensywę: Walker, Smalling, Cahill, Rose. Serio, widzieliśmy poważniejsze zestawienia, nawet jeśli docenić udany sezon Smallinga.

Reklama

W telegraficznym skrócie, tak to wygląda u Anglików:

– bardzo dobry bramkarz
– przeciętna obrona
– przeciętna pomoc
– jakościowy tłok w ataku

W porównaniu do innych zespołów, z – nazwijmy to – ambicjami, kadra Anglików wygląda średnio, bo odstają od Niemców, Francuzów, Belgów i Hiszpanów. I szczerze mówiąc, długo wierzyliśmy, że oni sami to widzą – mają kilka jasnych punktów, ale to wciąż za mało, żeby zachowywać się jak Engel przed Koreą. Tymczasem jakieś dwa tygodnie temu Hart wypalił: – Chcę, abyśmy wygrali ten turniej. A wypowiedzi w podobnym tonie w angielskiej drużynie jest znacznie więcej.

Cóż, pokory to oni się nigdy nie nauczą.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
7
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...