Dyskusje zakończone. Przemysław Tytoń, Paweł Dawidowicz i Artur Sobiech nie jadą do Francji. Czyli nie było żadnej niespodzianki. Gdyby bukmacherzy włączyli opcję typowania skreślonych do swojej oferty, kurs na takie zestawienie wynosiłby pewnie poniżej 2.0. Tym samym kończy się też zgrupowanie w Arłamowie. Kadrowicze jutro pojadą autokarem do Rzeszowa, skąd wylecą do Gdańska. Potem już tylko dwa sparingi i start zgrupowania w La Baule.
Dzisiejszego popołudnia w Arłamowie panuje taki spokój, że kadrowicze po raz pierwszy mogą się poczuć jak na typowym zagranicznym obozie. Kibiców zbierających autografy ściąga niewiele więcej niż wozów transmisyjnych. Dziesięcioletni chłopiec w koszulce Zlatana Ibrahimovicia czeka w lobby hotelowym licząc, że ktoś może się pojawi. Szansa pojawia się chwilę po treningu. Około dziewiętnastej, gdy grupka dzieciaków skandując „pro-si-my” złowiła kilku kadrowiczów. Wcześniej jedyne osoby w polówkach PZPN-u to pracownicy federacji działający przy organizacji zgrupowania.
– Tadziu, ale ta konferencja to o 21. Po cośmy tak szybko przyjechali?
– Siedź, nie gadaj – może ktoś zejdzie – takie dialogi da się usłyszeć niedaleko recepcji wśród jegomości niespecjalnie przyzwyczajonych do luksusowej garderoby.
Kilka metrów obok trzyosobowa rodzina zatrzymuje Tomasza Rząsę, który przyjechał tu jako ekspert TVP.
– Pan już wie, kogo biorą, panie Tomku?
– Nie, chyba nikt się nie dowie.
Wśród dziennikarzy, kibiców, ogólnie wszystkich, którzy się kręcą po hotelu, krąży ten sam zestaw nazwisk. Tytoń, Sobiech, Stępiński, Starzyński, Dawidowicz, a dalej Mączyński, Cionek, Salamon. Po cichu trwa polowanie na newsa – kto pierwszy, ten lepszy. Nawet jeśli nie wysypią się piłkarze, coś może zdradzić agent, kolega czy nawet rodzina. Tak też dzieje się ok. godziny 20:00, kiedy dziennikarz „PN” podaje trójkę odpalonych: Dawidowicz, Tytoń, Sobiech. Ogólnie jednak w hotelu panuje spokój. Żaden dziennikarz (telewizyjny) nie krzyczy już jak przed kilkoma dniami do drugiego (z gazety) w sali konferencyjnej, że „moje spodenki są droższe niż całe twoje ubranie. Po cholerę pisałeś, że chciałem selfie z Lewym?!”.
Cyrk wygasa. Arłamów powoli wraca do normalnego funkcjonowania.
Emocje zaczynają się na godzinę przed ogłoszeniem kadry. Obecność reporterów TV i Zbigniewa Bońka ściąga przed hotel większy, mniej więcej 30-osobowy tłum. W sali konferencyjnej trwają ostatnie próby. O 21:00 czas start. Szybkie podziękowania dla Arłamowa, prezentacja całego szerokiego sztabu, który Łukasz Wiśniowski wzorem Nawałki określił „team behind the team” i efektowna prezentacja. Nazwisko po nazwisku. Zdjęcie po zdjęciu. Przy akompaniamencie muzyki, ale już bez większych niespodzianek, bo nazwiska trzech nieobecnych znane były już od godziny. – Chcę podziękować Arturowi, Przemkowi i Pawłowi. Swoją postawą sprawili, że panowała duża rywalizacja i trudne wybory – skomentował Nawałka.
Nie było więc żadnych kontrowersji – mimo szczerych chęci kompletnie nie ma się o co przyczepić. Największym wygranym zgrupowania okazał się Starzyński – choć do ostatniej chwili powątpiewano w Wawrzyniaka (efekt kontuzji i przeciętnej formy) oraz w Linettego – a największym beneficjentem kontuzji kolegów oczywiście Peszko. Opłacało się błysnąć przy Finlandii i nie, tym razem wbrew pozorom nie chodzi nam o Sławka.
TĆ
Fot. FotoPyK