Chodzę od rana zły, padł mi Internet, choć miał być najszybszy w świecie. Żeby nie było tak z naszą reprezentacją na Euro. Panuje urzędowy optymizm, dziś był nawet prezydent, ale… ja nigdy nie mogę pozbyć się wątpliwości. Już nie takie zgrupowania pamiętam…
W ogóle zgrupowanie to obóz, a obozy źle mi się kojarzą. Dryl, wciąż te same twarze, gadki i dowcipy odgrzane, a miska nawet najlepsza zawsze podobna i zła – bo tego nie wolno zjeść, tego wypić, jak z dziećmi w przedszkolu. Pobudka i cisza nocna, i leżakowanie, no kubek w kubek to samo. Dziewczęta daleko, z kim innym.
Kiedyś widziałem symboliczną scenę: piłkarz podchodzi do Lato i mówi:
– Panie trenerze, ale my mamy tutaj waruneczki!
A Grześ na to, z uśmiechem jak to „Łysy”:
– A Kowalski u ciebie w domu i też ma waruneczki!
Nuda, dłużyzna, monotonia. To jak u swingersów: wchodzi do pokoju kilka par, gaszą światło, ale nagle się zapala, jeden facet się odzywa:
– Panowie, musimy zmienić reguły. Bo ja już trzeci raz laskę robię!
By towarzystwo rozbawić można to zrobić jak w jednej książeczce dla dzieci: rozdać pistolety, zgasić światło, a potem zapalić i policzyć trupy…
Dobra, zgrupowania sensu nie mają, czego wiele przykładów daję z ręki. Przed igrzyskami ’72 kadra Górskiego przegrała sparing 0:3 i pisano, że w takim razie trzeba tam wysłać Polonię Bytom! Szczęśliwie posłano Deynę z Lubańskim.
Przed ’74 była wielka majówka w Zakopcu. Tańce, hulanki, swawola, i papieroski, Skaldowie etc. Kazio opowiadał: – Podszedł do mnie taki redaktor z „Przeglądu” Matzenauer i mówi, że jak tak patrzy to my w ogóle nie trenujemy! A ja mu na to, że trenujemy, tylko inaczej, z piłeczką. I wie pan, panie Pawełku, taki Gmoch przyczepiał przed mundialem piłkarzom ołowiane ciężarki, bo myślał że jak odczepi to pofruną. A oni padali na pysk!
To było zgrupowanie przed ’78.
I tak dalej, i tak dalej. Pamiętam zgrupowanie u Piechniczka przed ’82, medal! Otóż wprowadzono stan wojenny i nikt w Europie nie chciał z Polską zagrać sparingu. I co? I nie było żarcia w sklepach a mało co nie zostaliśmy mistrzami, gdyby Bońka nie wykartkowali na półfinal…
Żeby nie przynudzać, byłem na Euro ’92, na które Dania przyjechała z łapanki, bez zgrupowania i bez najlepszego zawodnika, a liderem stał się jego słabszy brat, i bramkarz, wystarczyło do złota.
Będzie jeszcze okazja patrzeć na wszystko z bliska, ale nie każdy chce! Taka rozmowa z Matim Borkiem o Euro. I on, ze Boniek zaproponował mu zamieszkanie z kadrą w La Baulle. Jego odpowiedź wcale mnie nie zaskoczyła:
– Wiesz, wolę w jakimś spokojnym miejscu szykować się do transmisji, a nie wciąż oglądać to, co znam na pamięć.
Właśnie tak to jest, i nie ma piłkarzom czego zazdrościć. To obóz, fochy, grymasy. Sportowe życie, na ogół mało przyjemne.