Nie mamy zbyt wielu dobrych skojarzeń z reprezentacją Francji ostatnich lat. Genialne pokolenie swoje na wielkich turniejach zrobiło, a później nastały czasy ekipy-magnesu, która przyciąga do siebie różne krzywe akcje i nieszczęścia. W organizowanym na własnym terenie Euro wielu widziało punkt zwrotny, potwierdzenie nastania ery drużyny ułożonej zarówno na boisku, jak i poza nim. Jednak już kilka miesięcy temu jasne stało się, że bez kontrowersji się nie obędzie. Dwóch reprezentantów połączyła akcja leżąca poza granicami obowiązującego prawa – w kadrze Deschampsa nie ma dziś zarówno czarnego charakteru (Benzema został skreślony), jak i ofiary (Valbuena ma za sobą słaby sezon). Dalej: kilka tygodni temu w organizmie Mamadou Sakho wykryto ślady stosowania niedozwolonych substancji – lista nieobecnych się wydłużyła. A teraz dopisujemy do niej jeszcze jedno nazwisko.
Raphael Varane. Tym razem to już – podobnie jak w przypadku Kurta Zoumy i Aymerica Laporte, też stoperów przecież – zwykły pech, obrońca Realu dołączył do grona piłkarzy, którym Euro ucieknie ze względu na stan zdrowia. Wiadomo – nie ma dobrego momentu na odniesienie kontuzji, ale trzeba przyznać, że ten jest wyjątkowo pechowy, bo 23-latkowi ucieknie nie tylko domowy turniej, ale i sobotni finał Ligi Mistrzów. Niedawne prognozy mówiły jeszcze, że Francuz jest w stanie wykurować się przed pierwszym gwizdkiem Euro, ewentualnie ucieknie mu mecz lub dwa fazy grupowej, ale dziś jest już jasne, że nic z tego. Badania przeprowadzone przez lekarzy drużyny narodowej wykazały naderwanie mięśnia dwugłowego uda i pozamiatane – trzeba było wykręcić numer do Adila Ramiego z Sevilli, którego nazwisko nie znalazło się pierwotnie nawet na liście rezerwowych powołanych na turniej.
O tym, że Francuzi mimo braku Benzemy i Valbueny przynajmniej teoretycznie nie powinni narzekać na problemy w ofensywie najlepiej świadczy fakt, że za krótcy na kadrę Deschampsa okazali się m.in. Kevin Gameiro, Alexandre Lacazette i Hatem Ben Arfa. Ale po wypadnięciu Sakho i przede wszystkim Varane’a, przychylniejszym okiem spojrzeliśmy w kierunku stawiania „overów” w meczach z udziałem Trójkolorowych. Przypomnijmy, że to właśnie ci piłkarze tworzyli duet podstawowych stoperów reprezentacji Francji na mundialu w Brazylii. Po tym turnieju ekipa Deschampsa rozegrała 18 meczów towarzyskich, w 5 z nich selekcjoner zdecydował się znów postawić właśnie na te nazwiska (w tym w ostatnim z rozegranych do tej pory spotkań, marcowym starciu z Rosją). Gwoli ścisłości trzeba dodać, że pewnie byłoby tego więcej, gdyby nie fakt, że stoper Liverpool sześć meczów musiał opuścić przez kontuzje.
O ile ciężko przewidzieć, czy to akurat Sakho wysłuchałby „Marsylianki” przed meczem z Rumunią jako piłkarz pierwszego składu, o tyle w przypadku Varane’a taką pewność mamy. To absolutnie ulubieniec selekcjonera, filar jego defensywy – w trakcie wspomnianych 18 spotkań na murawie nie przebywał przez zawrotne… 45 minut. Ostatni mecz Trójkolorowych, w którym nie zagrał w ogóle? Towarzyskie spotkanie z Paragwajem, czerwiec 2014! Powiedzcie sami – chyba ciężko o większego pewniaka, nie? Deschamps nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że grać może ktoś inny! W jednym ze starć Varane zadebiutował nawet w roli kapitana.
Imponująca seria, ale… co z tego? Przerwana została w kulminacyjnym momencie – po próbie generalnej główny aktor dowiedział się, że już we właściwym pokazie zastąpić będzie musiał go ktoś inny. Cały misterny plan w pizdu, niesamowity pech.
Dziś, w obliczu tych problemów, najwyżej we francuskiej prasie stoją notowania duetu Koscielny (6 meczów po mundialu) – Mangala (4 mecze). Jasne, to duże nazwiska, większość reprezentacji na świecie (w tym oczywiście nasza) chciałaby mieć duet środkowych obrońców składający się ze stopera Arsenalu i Manchesteru City. Z drugiej strony – panowie do tej pory na murawie w meczach kadry przebywali razem łącznie przez 135 minut. Ostatni raz, dwa lata temu, właśnie wtedy gdy nie grał Varane.
Kilka lat układania tych wszystkich klocków i takie ciężary w ostatnich miesiącach. A do Euro kilkanaście dni. Jeśli – nie daj Boże – wydarzy się jeszcze coś nieoczekiwanego, to rosną szanse, że Deschamps będzie mógł porównać swoją historię do tego typu niepowodzeń…