Od zakończenia sezonu ligowego całkiem sporo dzieje się na trenerskiej karuzeli. Co prawda do tej pory o konkretach mogliśmy mówić głownie w przypadku nazwisk, które z niej przynajmniej na chwilę wypadną, ale dziś w końcu został zainaugurowany ruch w drugą stronę. Do Ekstraklasy po kilku miesiącach przerwy wraca Kazimierz Moskal, który w nowym sezonie poprowadzi Wisłę Kraków Pogoń Szczecin.
Pierwsze skojarzenie? No wybaczcie, ale nie może być inne – klub, który w zeszłym sezonie remisował najczęściej w całej lidze, zatrudnia człowieka, do którego na dobre już przylgnęła łatka… pana od remisów. Nie brzmi to jak zapowiedź czegoś lepszego, prawda? Teoretycznie Pogoń ma teraz wszystko, by pójść na rekord w dzieleniu się punktami.
To jednak tylko uwagi pisane z przymrużeniem oka. Tak naprawdę przed Moskalem teraz czas prawdziwej próby – pierwsza absolutnie poważna praca poza Wisłą Kraków. Czyli poza klubem, w którym z wiadomych względów traktowany był na trochę innych zasadach niż inni szkoleniowcy, co oczywiście miało swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Teraz to on będzie człowiekiem z zewnątrz. Jasne, po drodze, pomiędzy pracą w Krakowie, Moskal był również trenerem GKS-u Katowice i Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, ale zaplecze Ekstraklasy to jednak nie to samo, co klub, w którym aspiracje są tak duże, że brak awansu do europejskich pucharów, przyjęto niedawno z lekkim rozczarowaniem.
Trafia do środowiska specyficznego, co potwierdzić może pewnie nie tylko Czesław Michniewicz, z którym ostatnio się tam pożegnano, ale też kilku innych trenerów. Przypomnijmy, że przez ostatnie osiem lat przez Pogoń przewinęło się aż dziesięciu szkoleniowców i raczej nie wszyscy miło wspominają pobyt w tamtejszych rejonach. A już na pewno – jak pokazała historia – żaden z nich nie był częścią jakiegoś długofalowego planu, żadnemu nie pozwolono dłużej popracować w komfortowych warunkach. I nie postawilibyśmy większych pieniędzy na to, że nagle sytuacja ulegnie poprawie.
Co nie zmienia faktu, że jesteśmy bardzo ciekawi, czy ta opcja wypali. W stronę Michniewicza kierowano zarzuty, że Pogoń gra nieatrakcyjnie. Z kolei Wisła Moskala nawet potrafiła grać ładnie, ale przecież nieprzypadkowo trener nie pracuje w niej od listopada – styl często nie przekładał się na punkty. Warto jednak pamiętać, że sami łapaliśmy się za głowy, gdy “Biała Gwiazda” się z nim rozstawała – zwracaliśmy wtedy uwagę na to, ile punktów Wisła straciła przez nieprawidłowe decyzje sędziów, a ile przez proste błędy czy brak skuteczności jej zawodników. W obu tych przypadkach Moskal nie mógł wiele poradzić, a to, co zależało od niego – czyli styl gry, powtarzalność pewnych zagrań, funkcjonowanie schematów – wyglądało znośnie. Wisła ze zwolnieniem bez wątpienia się pospieszyła, ale… Pogoń bardziej cierpliwa od “Białej Gwiazdy” chyba nie będzie.
Specjalnie się nie zdziwimy, gdy władze Pogoni dojdą za jakiś czas do wniosku, że poprzedni układ w sumie nie funkcjonował tak źle. A zaskoczeni będziemy jeszcze mniej, gdy okaże się, że to jednak znów nie trener na lata. Ale mniejsza z tym, to tylko gdybanie. Na razie wypada stwierdzić jedynie, że z dużym prawdopodobieństwem Moskal szybciej znajdzie wspólny język z dyrektorem Stolarczykiem niż jego poprzednik.
Fot. FotoPyK