Reklama

Czerwony alarm zamiast Czerwonych Diabłów. Old Trafford ewakuowane

redakcja

Autor:redakcja

15 maja 2016, 18:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

W ostatniej kolejce Premier League piłkarze nie walczyli już o mistrzostwo, ani o utrzymanie – wszystko tu już wiemy, karty zostały rozdane. Jednak stawka wciąż była, w grze zostały przecież jeszcze europejskie puchary. Mieliśmy więc emocje na boisku, ale i niestety poza nim.

Czerwony alarm zamiast Czerwonych Diabłów. Old Trafford ewakuowane

Fani wybierający się dziś na Old Trafford, mieli jeszcze jakieś nadzieje – Czerwone Diabły liczyły się wciąż w grze o czwarte miejsce, czyli eliminacje Ligi Mistrzów. Szanse niewielkie, ale zawsze. Można gorzko zażartować, że kibice wyrazili swój stosunek do Louisa van Gaala jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w spotkaniu z Bournemouth, po prostu opuszczając stadion. Sytuacja była jednak poważna, ogłoszono alarm bombowy, a widzów ewakuowano. Najpierw mecz miał się opóźnić o 45 minut, ale organizatorzy za radą policji imprezę odwołali.

Znaleziono podejrzaną paczkę, a w niej telefon podpięty do jakichś kabli. Na razie nie wiemy co to jest, czy rzeczywiste zagrożenie, czy może jakaś zabawka, kompletnie nieśmieszny żart. Wiemy natomiast jedno – w jakich czasach żyjemy. Ryzykować nie ma sensu.

W każdym razie fani United mogli nasłuchiwać, co dzieje się w Walii, gdzie ich odwieczny rywal grał ze Swansea. Mecz rozczarował – to znaczy, nie żebyśmy sobie oczekiwali po nim nie wiadomo czego, ale pierwsze minuty były obiecujące. Niezłe tempo i dwa gole. Najpierw Iheanacho dobił z bliska strzał Aguero, a potem Montero wykorzystał błąd Sagny i pokonał Harta. Wszystko fajnie, tyle że Mike Dean uznał tylko pierwszą bramkę, w drugiej gwizdnął faul. Pokazał, że widział tam popchnięcie. Niektórzy widzieli też potwora z Loch Ness i nie zarabiają na tym pieniędzy.

Sprawiedliwości stało się jednak zadość – w końcówce pierwszej połowy rzut wolny wykonywał Andre Ayew, Fernando zmienił pechowo tor lotu piłki i jego bramkarz był bez szans. Ktoś teraz może powiedzieć: no, to działo się, co gadacie? Patrząc na liczby, niby tak, ale w drugiej połowie tempo siadło na dobre. Możemy to zrozumieć, wspominali o tym komentatorzy – drużyny są po prostu zmęczone.

Reklama

Co oznacza ten wynik dla United, w kontekście gry o LM? Muszą wygrać z zespołem Boruca. Różnicą 19 goli. Eliminacje Ligi Europy już mają, bo West Ham przegrał 1:2 ze Stoke po golu Dioufa w 88. minucie, a żeby wyprzedzić Southampton (dziś 4:1 z Crystal Palace) i mieć pewną kwalifikacje, potrzeba punktu. Ale umówmy się, rozgrywki szczebel niżej – co to jest dla takiego klubu?

*

Trudna to końcówka dla Tottenhamu – jeszcze niedawno byli w grze o mistrza, pokazywali plecy wielkiemu rywalowi, ogólnie, Pochettino miał blisko do bycia podrzucanym przez piłkarzy. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział: „niech podrzucają, tylko żeby nie zapomnieli złapać”. Bo finisz rozgrywek dla Spurs nie jest tak różowa jakby mogło się wydawać, najpierw stracili szansę na tytuł w meczu z Chelsea, teraz spadli na najniższy stopień podium, po porażce z Newcastle. I to nie porażce skromnej, gdzieś na styku – Sroki biły i patrzyły jak puchnie, nawet w dziesięciu. 5:1! Dramat, taka kompromitacja ze spadkowiczem, na marginesie: szybko się obudziło Newcastle, prawda?

Co gorsza, Tottenham dał się wyprzedzić Arsenalowi, czyli gorzej być nie mogło. Ciekawostka: krytykowany Wenger zagrał najlepszy sezon w lidze od 11 lat, dziś jego drużyna klepnęła Aston Villę 4:0.

Reklama

*

Grano też symboliczny mecz w Londynie – ustępujący mistrz podejmował nowo-koronowanego. Oglądaliśmy ładne obrazki, piłkarze i trenerzy Chelsea ustawili szpaner, oddając szacunek tegorocznej rewelacji. Klasa. Na boisku obie drużyny też miały do siebie respekt i skończyło się na kompromisie, 1:1.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...