Święta. Impreza rodzinna. Obok ciebie siedzi wąsaty wujek Stefan, o którym wiesz tyle, że lubi sypnąć najmniej śmiesznymi żarcikami świata, w kółko gada coś o PGR-ach, a tak w ogóle „za jego czasów to było, nie to co teraz”. Po drugiej stronie ciocia Marysia, zapalona kibicka, która wciąż forsuje teorię, że gdyby nie zamknięty dach, to jednak byśmy na Euro tych Greków pyknęli. O czym tu z nimi gadać? Siłą rzeczy za chwilę braknie tematów. A wtedy przychodzi z ratunkiem on. Tekst, który jest w stanie przerwać każdą niezręczną ciszę.
Ale że Dudka na mundial nie wzięli?
Możemy wymieniać liczne sukcesy Pawła Janasa, ale w pamięci Polaków zapisał się głównie dlatego, że nie wziął na mundial Dudka. Argumentacja była w sumie do przyjęcia – Dudek mógł mieć pretensje głównie do siebie, skoro w kluczowym momencie stracił pierwszy skład w Liverpoolu. Janas tłumaczył, że dobry golkiper potrzebuje rytmu, ogrania, a tak w ogóle taka forma docenienia Boruca sprawi, że ten będzie bronił trzy razy lepiej. Z drugiej strony – reprezentacja nie miała wówczas takich nazwisk, jak dzisiaj. Z kadry wypadła największa gwiazda. Gość, który przecież dopiero co był na ustach całego świata, w najważniejszym meczu sezonu urządzając sobie potańcówkę na linii pola karnego.
Na turniej nie pojechał także najlepszy strzelec eliminacji, Tomasz Frankowski. Siedem goli zapewniających miejsce na mundialu okazało się zbyt słabym argumentem. „Franek” przepadł w klubie (kompletnie nietrafiony transfer do Wolverhampton), więc Janas rozejrzał się za innymi napadziorami – na jego miejsce rzutem na taśmę wskoczył Paweł Brożek. Czy z tymi panami (a przecież burzę wzbudził także brak Kłosa) ugralibyśmy w Niemczech więcej? Pewnie nie. Wiemy natomiast jedno – sztukę wkurwiania społeczeństwa Janas opanował do perfekcji.
Od legendarnych powołań minęło dokładnie dziesięć lat. Całe szczęście, że Nawałka oszczędził nam takich kontrowersji. Umówmy się, brak Szukały czy Mili to przy absencji Dudka i Frankowskiego pikuś.