Nieważne co mówią, ważne, żeby mówili. Z tego założenia wyszli w trzecioligowym hiszpańskim klubie Deportivo Palencia, i dzięki tej zasadzie świat ujrzał najbrzydsze, najbardziej męczące wzrok koszulki w historii futbolu. Raczej podpadające pod imprezę halloween, a nie boisko.
Była koszulka Regginy z dorabianym kaloryferem, była La Hoya Lorca w brokuły, było Bilbao w strój zaprojektowany przez wygaszacz ekranu Windows 95 (więcej: TU). Do tej listy najgorszych z najgorszych na dobre dołączają „mięśniaki” z Palencii, a kto wie, czy nie mają szansy na pierwsze miejsce.
Poza PR-owym zabiegiem (który notabene się powiódł, o Palencii pisze się wszędzie), klub otoczył koszulki pewną filozofią. Jako, że są to okolicznościowe stroje na czas play-offów o trzecią ligę, tak towarzyszy im hasło – w bardzo luźnym tłumaczeniu – „dla drużyny damy obedrzeć się ze skóry”. Taki tam motywator.
Naszym zdaniem jednak przede wszystkim stroje są tak brzydkie, tak kłujące w oczy, że szczerze nie chcielibyśmy grać na tak odzianego rywala. To po prostu by nas rozpraszało, a wiecie jak to w piłce – czasem jedna chwila wystarczy, by przesądzić o wszystkim.
W tym szaleństwie może być metoda, choć z drugiej strony mamy nadzieję nie doprowadzi do precedensu. Jednak rodem z koszmarów były mecz o mistrzostwo Polski, podczas którego jedni mają koszulki w sraczkowato-seledynowe trójkąty, drudzy w zwierzęta głębinowe.