Reklama

Arka nie odpuszcza. Sangoy nareszcie odpala

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2016, 21:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

Arka Gdynia nie zwalnia tempa i po wywalczonym w miniony wtorek awansie udowodniła dziś, że myślami nie jest wyłącznie przy zaplanowanej na 5 czerwca fecie. Gdynianie wybrali się do Olsztyna dzień wcześniej, wystawili praktycznie najsilniejszy skład i gładko przejechali się po Stomilu, wygrywając 4:0. „Żółto-niebiescy” pokazali tym samym, że nie mają zamiaru schodzić z fotela lidera aż do samego końca.

Arka nie odpuszcza. Sangoy nareszcie odpala

Arkowcy od początku raczej się nie przemęczali, ale też nie dało im się zarzucić jakiegoś wielkiego braku zaangażowania. Kiedy trzeba było, podchodzili do rywala, potrafili twardo wejść, starali się nieraz rozgrywać szybciej piłkę na małej przestrzeni, ale przed przerwą wciąż brakowało w tym wszystkim dokładności. Najbardziej na pokazaniu się zależało z pewnością Gastonowi Sangoyowi, który zaliczył dziś kapitalny mecz. Momentami rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że gość faktycznie miał kiedyś styczność z piłką na nieco wyższym poziomie niż polska pierwsza liga. Dowodem – gol. Pierwszy po przyjeździe do Polski, pierwszy w dzisiejszym meczu. To właśnie wtedy tak naprawdę zaczął się mecz po dość mizernej godzinie klepania. A gdy już Sangoy dał sygnał – do ataku ruszyła cała legia cudzoziemska z Gdyni.

Fantastyczna bomba zza szesnastki Kakoko, później gol na 3:0 Marcusa i lider raz jeszcze udowodnił, że tę ligę zwyczajnie przerasta. Pach-pach-pach, trzy trafienia i dalej już tylko bezpieczne klepanko z trzymaniem rywali w bezpiecznym dystansie. Po pół godzinie bezstresowej gry – jakby od niechcenia, jakby w poczuciu obowiązku zapewnienia jeszcze emocji widzom – znów błysnął Sangoy, który fenomenalnie zagrał nad obrońcami do Siemaszki, a ten wykorzystał niezdecydowanie bramkarza i ustalił wynik spotkania. Wyjazdowe 4:0. Tak się potwierdza dominację.

Jak zaś wyglądał Stomil? Niby w pierwszych minutach starał się zwietrzyć swoją szansę i wykorzystać fakt, że Arka jest już pewna awansu, niby próbował stwarzać zagrożenie, ale zwyczajnie brakowało mu argumentów. Dość szybko okazało się bowiem, że ich rywale nie wyszli na murawę jedynie po to, by przetruchtać 90 minut, wsiąść w autokar i wrócić nad morze. Co prawda gospodarze mieli w pierwszej części meczu fantastyczną okazję na objęcie prowadzenia, jednak olsztyński Tsubasa pokazał, że już raczej nie będzie mu dane dobić do poziomu swojego imiennika z kreskówki. Zresztą – nie oszukujmy się – dwadzieścia pięć minut względnie znośnej gry to jednak zdecydowanie za mało, by na poważnie zagrozić liderowi rozgrywek.

Arka wygrała kolejne spotkanie na wyjeździe (dziesiąte w tym sezonie), Stomil natomiast cały czas – nie licząc walkowera z Dolcanem – pozostaje w tej rundzie bez zwycięstwa u siebie. Porządek w naturze został więc zachowany. W Gdyni mogą dalej spokojnie przygotowywać się do fety, Stomil natomiast – choć wciąż nie można powiedzieć, by miał nóż na gardle – będzie jeszcze musiał chwilę martwić się o utrzymanie.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...