Reklama

Widzisz tę twarz i już wiesz, że wygrałeś

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2016, 08:21 • 2 min czytania 0 komentarzy

Ostatnio w modzie są u nas piłkarze-talizmany. W Podbeskidziu na przykład Zubas, Mójta i Nowak udowodnili, że z nimi w składzie zawsze się spada, i to nawet w wariancie, kiedy tuż po sezonie zasadniczym trafia się do grupy mistrzowskiej. To samo w Legii: z Ondrejem Dudą poza pierwszą jedenastką zachodzi zdecydowanie większe prawdopodobieństwo na rozegranie dobrego meczu. Chociaż akurat ostatnio moc związana z nieobecnością w składzie Słowaka została zniwelowana poprzez moc związaną z obecnością w składzie Michała Masłowskiego. Na tym jednak nie koniec, bo swój zupełnie wyjątkowy talizman ma też Lech Poznań.

Widzisz tę twarz i już wiesz, że wygrałeś

To oczywiście Maciej Wilusz, który po powrocie do “Kolejorza” dokonał rzeczy niebywałej. Otóż jego obecność w składzie Lecha była większą korzyścią dla przeciwników niż posiadanie we własnych szeregach Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo. Podopieczni Jana Urbana z Wiluszem na boisku zawsze przegrywali, i to bez najmniejszego wyjątku. Poniżej wszystkie tegoroczne mecze z udziałem sympatycznego środkowego obrońcy:

Podbeskidzie 1:4
Legia 0:2
Śląsk 0:1
Pogoń 0:1
Zagłębie 0:3

W każdym zagrał po 90 minut i wszystko było w czapę. A pozostałe mecze oglądał z perspektywy widza. Mamy więc same porażki, bez nawet jednego zwycięstwa czy remisu. A przecież Lech jednak nie jest drużyną, która przegrywa non stop. Gdybyśmy podzielili tegoroczne mecze “Kolejorza” na te z Wiluszem w składzie i bez niego, wyglądałoby to następująco:

Z Wiluszem: 0 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek
Bez Wilusza: 5 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki

Reklama

Co więcej, Lech z Wiluszem w składzie tracił też dwa razy więcej goli. I z całą pewnością nie ma tu przypadku, bo przecież pan Maciej sam często bezpośrednio zawalał bramki. Tak było chociażby w meczu z Legią, gdzie asystował przy golu Nikolicia, tak było też i wczoraj z Zagłębiem, gdzie w absurdalny sposób krył na radar Dąbrowskiego.

Tym samym Wilusz, z całkiem solidnego obrońcy w Kielcach, przemienił się w zupełnie beznadziejnego w Poznaniu. Wydaje się, że głowa tu ewidentnie nie nadążyła za resztą. Presja wyniku, presja trybun – to wszystko zdaje się dla niego zbyt wiele. On potrafił błyszczeć w drużynach, w których nie było żadnych oczekiwań, jak Bełchatów czy Korona. Walka o mistrzostwo Polski to jednak zdecydowanie nie ten rozmiar kapelusza.

A tak na pocieszenie – Korona się utrzymała. Raz, że jest to też zasługa samego Wilusza, a dwa, że jest to też pewna opcja na grę w przyszłym sezonie. Bo raczej wątpliwe, by w Poznaniu ktoś chciał jeszcze budować wokół niego defensywę.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
0
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

0 komentarzy

Loading...