Maj 2015. Lech Poznań koronowany na mistrza Polski, Zagłębie jeszcze w pierwszej lidze. Oba kluby dzieli przepaść. Maj 2016 – Miedziowi rozbijają Kolejorza 3:0 gwarantując sobie udział w pucharach, a Lech marzy tylko o tym, by skończyć już katastrofalny sezon. Oba kluby wciąż dzieli przepaść, ale już w drugą stronę.
Różnica między jedną i drugą drużyną była dziś fundamentalna, choć zarysowała się tak wyraźnie dopiero w drugiej połowie. Zagłębie szybkie, dynamiczne, wymieniające sprytne podania pod polem karnym Lecha, przemieszczające się podaniami na jeden kontakt. Zgrane, jakby to byli kumple od czasów podstawówki, od zawsze razem na boisku. Lech? Też jak goście spod bloku, ale tacy, którzy się nie lubią, a futbol generalnie wolą przeżywać sprzed kanapy z piwkiem w ręku.
Gdy do ataku ruszał Kolejorz, to zwykłe indywidualnymi zrywami. Starał się jak mógł osamotniony Pawłowski, parę razy dał sygnał Gajos (choć raczej w pierwszej części gry), coś próbował zdziałać Jóźwiak (choć też raczej na początku). Ale tak nie gra profesjonalna drużyna, tak mogą wyglądać maksymalnie testy do profesjonalnego zespołu, gdy na sparing zagoni się sześćdziesięciu chłopa, rzuci im piłkę i każdemu da po dwadzieścia minut. Dodajmy do tego równie wielką dezorganizację w defensywie, z każdą minutą coraz większą, a obraz nędzy i rozpaczy się dopełni. Symbolami byliby Wilusz i Kownacki – ten pierwszy miał dobre może dwa kwadranse, potem kompletnie się pogubił, bardziej przypominał pachołek niż defensora. Kownaś natomiast zagrał swoje, czyli nic.
Zagłębie w tym momencie to przeciwieństwo Lecha. Zmotywowane, zdeterminowane, gdzie każdy wie co ma robić, aby zwycięski plan się powiódł. Jest wymienność pozycji, jest wsparcie, jest zarówno walka, jak i mądra gra. Druga bramka była pięknym podsumowaniem całego Zagłębia 15/16 – zrobienie przewagi na skrzydle grą po trójkącie, potem precyzyjne dośrodkowanie. W polu karnym utrzymał trudną pozycję wszędobylski Woźniak, wystawił piłkę Dąbrowskiemu, a ten zabił mecz strzałem nie do obrony. Dąbrowski zresztą też dziś spuentował swój sezon: dwa gole, bezbłędny występ w tyłach, rywale tylko się od niego odbijali. Klasa.
Futbol to gra, w której wielką rolę odgrywa przypadek, ale nie ma ułamka przypadku w ligowej pozycji Lecha i Zagłębia. Kolejorz na dziś powinien się cieszyć, że nie trafił do grupy spadkowej, bo z taką formą i tam mógłby mieć nerwówkę, natomiast Lubin… czapki z głów przed Stokowcem. Kolejny raz. To jest drużyna, na której występy w pucharach nie czekamy z zaniepokojeniem, ale z dużym zaciekawieniem. Jest uzasadniona nadzieja, że będzie zupełnie nieźle.
Fot. 400mm.pl