Reklama

Beznadziejni, poniżeni, zdegradowani. Podbeskidzie już w pierwszej lidze.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 maja 2016, 22:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Różne kompromitujące serie widzieliśmy już w tym sezonie Ekstraklasy. Niektóre były nawet dłuższe niż ta, która jest teraz udziałem Podbeskidzia. Jednak to, co odstawili piłkarze Roberta Podolińskiego w sześciu meczach grupy spadkowej, to było zwykłe proszenie się o wpierdol. Tu nie ma co bawić się w eufemizmy – od teraz niemoc poszczególnych drużyn będziemy określać w skali od zera do Podbeskidzia. Nie trzeba czekać do ostatniej kolejki – oklep przyszedł już dziś i był wyjątkowo bolesny. Podbeskidzie żegna się z Ekstraklasą, przegrywając w Łęcznej 1-5. 

Beznadziejni, poniżeni, zdegradowani. Podbeskidzie już w pierwszej lidze.

A gdy Górnik Łęczna strzela ci w jednym meczu tyle goli, to jest szansa, że nie utrzymałbyś się nawet w III lidze śląsko-opolskiej.

Szczerze mówiąc, zastanawialiśmy się, czy piłkarzom Podbeskidzia można zarzucić brak ambicji w tym spotkaniu. Jednak zanim zdążyliśmy wyrobić sobie opinie na ten temat, nasze wątpliwości rozwiał… Jakub Kowalski. Tak, tak, skrzydłowy w wywiadzie w przerwie bez większych ceregieli stwierdził, że nie po wszystkich jego kolegach widać, że grają o życie. W drugiej połowie tę opinię można było przypasować niemal do każdego piłkarza gości – od Zubasa, przez obrońców i pomocników, aż po Demjana. Snucie się po boisku, kopanie po autach, rozkładanie rąk. Tak wygląda piłkarsko dno. Górnik wygrywał 2-0, ale było to najbezpieczniejsze prowadzenie taką różnicą bramek w historii Ekstraklasy.

Za to w grze łęcznian było więcej polotu i finezji niż w ostatnich dziesięciu meczach tej drużyny. I to razem wziętych! Serio, nie przesadzamy. Bonin walił z powietrza i wykorzystywał fakt, że duetowi Mójta-Chmiel bardziej w głowie były wycieczki pod pole karne rywali niż bronienie dostępu swojego. Nowak rozdawał piłki jakby kandydatem do gry w czołowych klubach Ekstraklasy. Bardzo dobrze wyglądali Piesio, Pitry, Leandro. Krótko – to najlepszy mecz Górnika Łęczna, odkąd pamiętamy. I kto wie, czy kopiąc głębiej, nie dokopalibyśmy się do czasów Pawła Bugały. Tyle.

Podbeskidzie żegna się z Ekstraklasą po pięciu sezonach. 12., 14., 10., 13. – to miejsca zajmowane w kolejnych latach. Nigdy nie potrafiło wbić się do górnej połówki tabeli na koniec sezonu, nigdy nie było kimś więcej niż ligowym szarakiem, raz utrzymało się nawet w cudownych okolicznościach. Jednak to trochę paradoks, że z ligi spada właśnie teraz, kiedy wydawało się, że wszystko zmierza w tym klubie we właściwym kierunku – od spraw sportowych, przez infrastrukturalne, aż po – nazwijmy to – gabinetowe. Zerwanie z łatką klubu prowadzonego na wariackich papierach będzie musiało nastąpić już w I lidze.

Reklama

Oj, długo będziemy wspominać tę historię z ósmym miejscem, które przez chwilę podopieczni Roberta Podolińskiego zajmowali. My w kategoriach ciekawostki, ale zapewne znajdą się i tacy, którym żal będzie tej drużyny i wznosić będą hasła o rażącej niesprawiedliwości. Bądźmy poważni, nie traktujmy tego w kategoriach wymówki – jeśli ktoś przez miesiąc nie potrafi otrząsnąć się po takiej historii, nie zasługuje na grę w Ekstraklasie. Nie jest na to gotowy mentalnie. Głowa to podstawa sukcesu.

Do widzenia. Czasami spadek wychodzi na dobre.

b9ie1qn

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...