Reklama

Jeszcze maj a konkurs na frajerów roku już rozstrzygnięty!

redakcja

Autor:redakcja

08 maja 2016, 16:01 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jak miało być? Ajax miał idealną sytuację, żeby walnąć dziś ze trzy czy cztery sztuki i spokojnie klepnąć mistrzostwo. De Graafschap okupowało przecież przedostatnie miejsce, grało kompletnie o nic, a to okoliczności, w których – tak to ujmijmy – niespecjalnie myślisz o tym, żeby umierać za wynik. Arek Milik i spółka wybrali już pewnie knajpy, do których mieli uderzyć po świętowaniu mistrzostwa. Jak było? No cóż…

Jeszcze maj a konkurs na frajerów roku już rozstrzygnięty!

Konkurs na frajerów roku został właśnie rozstrzygnięty.

Zaczęło się obiecująco i właściwie tak można określić całą pierwszą połowę. Akcji było co nie miara, rywal ambitnie podszedł do sprawy, ale był – tak na oko – jakoś 1245 razy gorszy piłkarsko. W końcu wpadło po kapitalnym strzale Younesa (idealnie, nie dało się tego zrobić lepiej), ale przecież wcześniej wpaść mogło jeszcze ze dwa razy. Na przykład wtedy, gdy Milik walnął z dystansu, bramkarz wypluł przed siebie i dobił właśnie Younes (wtedy to nawet de facto wpadło, gdzie tam sędzia widział spalonego?!), albo gdy Polak wystawił Cerny’emu do pustaka, ale tego nieco przerosło zadanie. Tak czy inaczej – można się było spodziewać, że w tym tempie po zmianie stron coś się urodzi.

No i się urodziło, ale po drugiej stronie. Moment dekoncentracji, Graafschap się odgryza i… następuje koniec Ajaksu. Amnezja. Odcięcie prądu. Piłkarze z Amsterdamu biegali po tym boisku i kompletnie nie wiedzieli, co się dzieje, co się robi w takich sytuacjach. Jak na nasze – w takich momentach wychodzi brak doświadczenia. Ajax to przecież drużyna złożona z samych młodzieniaszków. Dziś najstarszy gracz na placu gry miał 26 lat. Niby kto miał wziąć to wszystko za mordę?

Widzimy jednego kandydata, ale Frank de Boer wolał strzelić sobie w stopę i sprawdzić czy da radę ścigać się dalej – po jaką cholerę zmieniał Milika na końcowe 25 minut? Po pierwsze: po Arku widać było, że jest w gazie. Wychodził po piłki, cofał się, robił akcje kolegom. Kiedy trzeba było strzelić – no to strzelał. Raz był nawet blisko, ale jego strzał szczupakiem okazał się jednak zbyt prosty dla bramkarza. Nie był gościem, którego trzeba ściągać z boiska, a wręcz przeciwnie. Po drugie: skoro trzeba strzelić bramkę, to logiczne, że wypada patrzeć na faceta, który w tym sezonie ligowym zrobił to już 21 razy.

Reklama

1-1. Do Milika trudno mieć pretensje, zagrał całkiem dobry mecz, a w kluczowym momencie został po prostu zmieniony. Ktoś powie – świetna postawa Graafshap. Gówno prawda. Nie chcemy oczywiście nic umniejszać, bo walka do końca w meczu o nic należy na pochwałę, ale Ajax załatwił się dziś sam. Totalna niemoc i ćwierć pomysłu na grę – sami są sobie winni, że szampan będzie się lał dziś w Eindhoven.

Takie przypomnienie na przyszłość: mecze same się nie wygrywają.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...