Robert Pich znalazł się w szerokiej kadrze Słowacji na Mistrzostwa Europy we Francji. I nie chodzi tu o listę rezerwową, na którą w ostatnim czasie zdarzało mu się trafiać, ale o powołanie na zgrupowanie reprezentacji, które potrwa dwanaście dni i będzie formą przygotowania do turnieju finałowego. Dopiero po nim selekcjoner naszych południowych sąsiadów, Jan Kozak podejmie ostateczną decyzję i ogłosi nazwiska 23 zawodników, którzy pojadą na Euro.
Spokojnie można więc napisać, że wszystko jest w nogach Picha. Będzie miał sporo czasu, by pokazać się selekcjonerowi z jak najlepszej strony i głównie od niego samego będzie zależeć, czy znajdzie się w finałowej kadrze. Powołanie, które właśnie otrzymał, jest dla niego wielką szansą. I to szansą, jakiej nie dostaje przecież każdy.
I tu wypadałoby się na chwilę zatrzymać i zastanowić, ile Pich faktycznie uczynił, by taką szansę otrzymać. Czy dotarcie do tego etapu było w ogóle trudne? Nie bez znaczenia jest tu też fakt, że Słowak nie dostał swojego powołania za zasługi, bo jak dotąd w dorosłej reprezentacji jeszcze nie zagrał. Co więcej, on nie poszalał nawet w młodzieżówce, w której wystąpił ledwie raz, i to w wysoko przegranym meczu z Norwegią. Innymi słowy, Pich na swoje powołanie musiał zasłużyć swoim ostatnimi występami w klubie. Innej opcji zwyczajnie tutaj nie ma.
Problem w tym, że ostatnie klubowe popisy Słowaka do specjalnie imponujących nie należą. Przypomnijmy…
– Od września do lutego zaliczył cztery niepełne mecze w Kaiserslautern, oczywiście bez goli i asyst.
– Od lutego rozegrał trzynaście meczów w barwach Śląska, w których nie strzelił gola i zanotował dwie asysty.
Rzecz jasna wraz z przejęciem sterów we Wrocławiu przez Mariusza Rumaka poprawiła się gra całego Śląska, więc i samego Picha, ale – nie oszukujmy się – dyspozycja Słowaka nie rzuca na kolana. Liczby mówią same za siebie – wiosną ten ofensywnie usposobiony skrzydłowy w ogóle nie strzela goli i asystuje średnio raz na 550 minut. A to, przyznacie sami, dosyć kompromitująca statystyka.
Nie twierdzimy jednak, że Pich jest słabym piłkarzem. Przeciwnie, widzimy w nim spory potencjał i sami chętnie zobaczylibyśmy go na szczeblu reprezentacyjnym. Ale wtedy, kiedy jest w formie, a w tej po raz ostatni Słowak znajdował się w okolicach lata. Wypada tylko mieć nadzieję, że Jan Kozak dostrzega w tym piłkarzu coś więcej i ma konkretny pomysł na doprowadzenie go do wysokiej dyspozycji. Jeżeli to się nie uda i Pich zaprezentuje na zgrupowaniu to, co regularnie prezentuje w Ekstraklasie, pod koniec maja będzie mógł udać się na zasłużone wakacje.
Fot. FotoPyK