Reklama

Lech najpewniej nie zagra w pucharach. No i co z tego?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 maja 2016, 07:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

Matki wołają dzieci do domów, ojcowie modlą się gorliwie, dzwony biją na alarm – Lech w następnym sezonie najpewniej nie wystąpi w Europie. Co robić? Zburzyć stadion, rozwiązać drużynę, trenera wychłostać? Raczej nie, lepiej po prostu usiąść w fotelu i wzruszyć ramionami. Bo nic nadzwyczajnego się nie stało.

Lech najpewniej nie zagra w pucharach. No i co z tego?

Lecha zabrakło ostatnio w pucharach po sezonie 10/11, czyli wtedy, gdy zespół toczył pamiętne boje z Juventusem i City, a na wiosnę mierzył się jeszcze z Bragą. To było zbyt dużo jak na tamtą ekipę, ewidentnie nie wytrzymali tempa grania na kilku frontach, bo poza europejskimi pucharami doszedł jeszcze ten krajowy, gdzie poznaniacy dotarli do finału. Ucierpiała liga, tam była straszna bryndza, na tyle duża, że pracę stracił przecież Jacek Zieliński – choć w okolicznościach co najmniej zastanawiających, bo dopiero co ogolił Wisłę Kraków 4:1, a wcześniej Cracovię w tych samych rozmiarach.

Właściciele jednak nie chcieli uwierzyć trenerowi, który tymi wynikami pragnął powiedzieć: tak, gaszę pożar. Przeważyły liczby i tabela, Lech wystawał ledwo dwa oczka ponad strefę spadkową, do prowadzącej Jagiellonii tracił już 13, a pamiętajmy – Zieliński nie mógł wtedy grać kartą reformy, nikt pod koniec punktów nie dzielił. Pogrążyły go wyniki, tylko raz po meczu w pucharach wygrał spotkanie ligowe, najczęściej zawodników rozkładała choroba filipińska europejska. Zresztą podobny problem miał Bakero, który pokonał City, by zaraz polec na Cichej z Ruchem.

Analizuje się te wyniki i brzmi to jak kopiuj-wklej z obecnego sezonu, teraz też Lech wszedł do grupy i połączenie Europy z Ekstraklasą okazało się ponad jego siły. Co więcej, Skorżę wyrzucano dokładnie po tej samej kolejce co Zielińskiego. Demon charyzmy z Radomia w 11 grach uzbierał pięć punktów, Zieliński o siedem więcej.

Kolejne analogie – ich następcy nie dali rady odrobić straty i wejść do pucharów (no, Urban ma jeszcze matematyczne szanse, ale dajcie spokój). Bakero wyciągnął zespół na piąte miejsce, do promocji zabrakło mu trzech oczek lub wygranego finału PP z Legią – przegrał go w karnych. Teraz Urban miał niby łatwiej, bo przecież reforma zlikwidowała mu połowę strat, a i tak daleko do mety. I oczywiście, podobnie jak Hiszpan poległ w finale z Wojskowymi.

Reklama

Zaczął więc Lech sezon 11/12 bez udręk u Azerów, nie Azerów i wystartował jak z procy, po czterech meczach notując bilans 12:1, 10 punktów. Później wiadomo, już było gorzej – nie bez powodu Hiszpana zwolniono w lutym, a stery przejął Rumak. Ten za każdym razem zdobywał bilet do Europy, ale nie do końca wiemy po co.

12/13 – powiedzmy, że zrozumiała porażka z AIK

13/14 – kompromitacja z Żaligirisem

14/15 – tutaj nawet Niesiołowskiemu brakowało słów, żeby opisać tę żenadę z Islandczykami

O co chodzi – to nie jest żadne zaskoczenie, że Lecha tak naprawdę nie ma jutro w pucharach, bo on nigdy nie był stałym bywalcem tych salonów, jedynie gościem, który raz zrobił dobre wrażenie, a ostatnio statystował, może jedynie Włosi z Fiorentiny lepiej go zapamiętali. Trudno nazywać potyczki z kelnerami grą w Europie, bo to tak naprawdę są eliminacje do eliminacji – runda play-off jest czwarta, a trzykrotnie Rumakowi nie udało się do niej doczłapać. Grał więc Kolejorz mecze stworzone specjalnie dla nas, dla słabych. I tam nie dawał rady.

Ktoś powie: hola hola, a kasa? Na potrzeby takiego klubu, pieniądze wypłacane przez UEFA po tych rundach to grosze. Na przykład w rozgrywkach 14/15 awans do grupy LE wyceniano na 1,4 miliona euro, czyli pomyślcie ile odpowiednio mniej księgowa musiała zanotować za odpadnięcie po trzecim etapie. W obecnym sezonie UEFA premie podwyższyła prawie dwukrotnie i tę kasę Lechowi się zdobyć udało – w przyszłej kampanii okazji mieć najpewniej nie będzie. No i trudno, sprzeda Linettego.

Reklama

Ranking? Tu też nic wielkiego się nie stanie, odpadną punkty za wyczyny Rumaka, a rekordów to on nie śrubował.

Nie ma więc co bić na alarm – klubu po prostu przez rok nie będzie w Europie, w ostatnich latach był tam dwa razy, trzykrotnie gubił się na przedmieściach. Teraz po prostu zostanie w domu. Świat po tym zdaniu nie zapłonął i raczej nie zapłonie też latem, gdy lechici będą oglądać w eliminacjach kolegów z Zagłębia Lubin chociażby.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Antoni Figlewicz
0
Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...