Reklama

Race racami, ale jak zagrali reprezentanci?

redakcja

Autor:redakcja

03 maja 2016, 18:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Piłkarze Legii i Lecha mieli wczoraj szczęście w nieszczęściu, że ameby skradły im show. Dziś w Polsce nikt nie mówi o tym, jak strzelał Nikolić, jak wrzucał Lovrencsics, jak bronił Kamiński czy jak podawał Linetty. Bardziej każdego interesuje, jak wniesiono racę i jak można być takim półmózgiem, by obrzucać nimi Malarza. To oczywiście ważne pytania, ale nie zapominajmy o meritum – wczoraj mierzyły się dwie drużyny, z których około dziesięciu piłkarzy aspiruje do reprezentacji, a kilku regularnie dostaje do niej powołania. Wszystko z trybun obejrzał też Adam Nawałka. 

Race racami, ale jak zagrali reprezentanci?

Nie wiemy, jak selekcjoner ocenił swoich podopiecznych, ale pozwolimy sobie podejrzewać, że najbardziej zachwycony na świecie nie był. Jeden strzał celny do połowy. Do 60 minuty dwa uderzenia na bramkę. I to z obu stron. Ludzie zachwycają się naszym grajdołkiem o nazwie Ekstraklasa, przeprowadzają wirtualne transfery do Anderlechtu czy Interu, a na końcu okazuje się, że gdy na murawę wychodzą ci przynajmniej teoretycznie najlepsi, to nagle zaćmienie. Trzy czwarte zapomina, jak się gra w piłkę. Nie oszukujmy się – ten mecz nie był przeciętny. On był DRAMATYCZNIE słaby i to, że wygrała go Legia, absolutnie nie świadczy o jakiejkolwiek jej przewadze na Narodowym.

WARSZAWA 02.05.2016 FINALOWY MECZ PUCHAR POLSKI SEZON 2015/16 --- FINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH IN WARSAW: LECH POZNAN - LEGIA WARSZAWA DAWID KOWNACKI  MICHAL PAZDAN FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

KAROL LINETTY – 3/10

Takie mecze mają być jego scenerią. Legia uwielbia pressing? Świetnie. Przecież Karol nie ukrywa, że fascynuje go Premier League, ostra, intensywna gra i sam często w Ekstraklasie tworzy jedną wielką indywidualną maszynę do pressingu, za którą ruszają (albo i nie) koledzy. Ale nie wczoraj. Żeby było jasne – jeśli ktoś z tej ligi miałby poradzić sobie za granicą, to naprawdę sądzimy, że tą osobą mógłby być Linetty. Cenimy go. Szanujemy za umiejętności i charakter. Wczoraj jednak Linetty zniknął. W pierwszej połowie pokazał się raz – gdy raz dośrodkował do nikogo. Po przerwie nieco się rozkręcił, świetnie dośrodkował ze skrzydła do Lovrencsicsa w 51. minucie, co jednak odważnie obronił Malarz. Karol nie unikał też walki, o czym świadczy ostre starcie bark w bark z Pazdanem, po którym legionista mocno się zagotował. Ogółem jednak Linetty był spóźniony, nieobecny. Jakby myślał o czymś innym. No i na jego końcową ocenę wpływ musi mieć – przypadkowa, ale jednak – asysta przy golu Prijovicia.

Reklama

TOMASZ JODŁOWIEC – 5/10

Środkowemu pomocnikowi znacznie trudniej zamaskować brak ogrania po kontuzji niż stoperowi i po Jodłowcu już zdecydowanie było widać brak rytmu. Miał pełnić rolę łącznika pomiędzy Borysiukiem a Dudą i napastnikami, ale na ogół niewiele z tego wychodziło. Zagubiony, chaotyczny. Brakowało prostopadłych piłek, strzałów czy rajdów, jakie przecież wielokrotnie w Legii pokazywał. Bez pierwiastka spektaklu. To, co pokazał wczoraj, to – czego sam jest chyba świadomy – absolutne minimum przyzwoitości.

ARIEL BORYSIUK – 6/10

Forma Borysiuka po powrocie do Legii jest – delikatnie mówiąc – rozczarowująca. Coraz częściej odnosimy wrażenie, że chłopak przez ten długi okres poza Warszawą – w Niemczech, Rosji i Gdańsku – w ogóle się nie rozwinął. Wczoraj jednak Ariel dał radę. W całej tej jatce nie mającej większego związku z futbolem naprawdę rządził w środku pola. Przeciwnicy się od niego odbijali, sam też poniewierał Kownackiego. Raz też świetnie zaasekurował Pazdana, gdy ten nie zdążył za Kędziorą. Borysiuk był niesamowicie naładowany na to spotkanie. Destrukcja – przyzwoicie, choć z dużym poświęceniem i jeszcze większym ryzykiem. Zabrakło tylko – tradycyjnie – argumentów z przodu. Znów nie dowiedzieliśmy się, o co chodzi tym wszystkim komentatorom, którzy twierdzą, że umie uderzyć z dystansu.

WARSZAWA 02.05.2016 FINALOWY MECZ PUCHAR POLSKI SEZON 2015/16 --- FINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH IN WARSAW: LECH POZNAN - LEGIA WARSZAWA PAULUS ARAJUURI  TOMASZ JODLOWIEC FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

ARTUR JĘDRZEJCZYK – 6/10

Reklama

Znacie nasze zdanie – on i Hlousek to dziś najlepsi defensorzy Ekstraklasy bez podziału na kategorie: prawy, lewy, środkowy. No i „Jędza” zagrał na takim poziomie, do jakiego nas przyzwyczaił. Zadziorny, agresywny, nieustępliwy w kryciu, a przy tym raz za razem goszczący w okolicach pola karnego Buricia. Przyzwoity mecz, choć cały show – o ile w ogóle można tu użyć takiego słowa – skradł w defensywie Pazdan.

MICHAŁ PAZDAN – 8/10

Nie ma żadnych wątpliwości – MVP. Z zadań w defensywie wywiązał się wzorowo. Wrócił po kontuzji – przez moment istniało nawet zagrożenie, że straci Euro! – przejął stery w obronie i kompletnie nie było po nim widać absencji czy problemów zdrowotnych. Świetnie czytał grę, umiejętnie asekurował Hlouska, przy tym zaliczył kluczową interwencję, gdy ofiarnym wślizgiem zablokował strzał Lovrencsicsa. Gdyby nie Pazdan – wielce prawdopodobne, że Lech po golu Węgra wyszedłby na prowadzenie. Przy tym Michał nie grał na alibi – kiedy tylko dostawał piłkę, to – głowa do góry – i od razu próbował dynamizować grę. Żółta kartka za faul taktyczny na Pawłowskim w doliczonym czasie nijak nie obniża jego oceny. Kownacki nie postawił żadnych wymagań, ale Pazdan zagrał na poziomie reprezentacyjnym. Profesura.

IGOR LEWCZUK – 6/10

Tak jak Jędrzejczyk – nieco w cieniu Pazdana, ale też zagrał na swoim poziomie. Wykazywał może ciut mniejsze zdecydowanie niż Michał w wyprowadzaniu gry, ale tak czy inaczej trudno się o cokolwiek do niego przyczepić. Bezbłędny. Lewczuk to już od dawna coś więcej niż solidny ligowiec. Może nie poziom kadry, ale dziś miałby skład w większości klubów Ekstraklasy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
3
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...