Jeżeli Lech nie wygra dziś finału Pucharu Polski, postawi się w potwornie trudnym położeniu, a jego szansę na awans do europejskich rozgrywek staną się minimalne. Dla kilku zawodników „Kolejorza” dzisiejszy mecz może być swoistym pożegnaniem lub też starciem o być albo nie być. W Poznaniu nie ukrywają, że przy braku kwalifikacji do pucharów drużyna zostanie solidnie przewietrzona, a czystki nie ominą także liderów. Dla kogo może to być ostatni duży mecz w barwach Lecha?
Marcin Kamiński
Relacja Kamiński-Lech z każdym miesiącem staje się coraz bardziej toksyczna, a obie strony zdają się przy tym tracić. O defensywie „Kolejorza” z pewnością nie można powiedzieć, że jest szczelna, natomiast środkowy obrońca zdaje się zjeżdżać po równi pochyłej. Niby w pojedynczych meczach czy zagraniach wciąż zdradza spory potencjał, ale równie często wyłącza się z gry lub popełnia dziecinne błędy. Wydaje się, że ewentualny transfer byłby dobrym rozwiązaniem dla wszystkich, ale przede wszystkim dla samego „Kamyka”. Zmiana otoczenia to coś, czego ten zawodnik będzie potrzebował jak powietrza. Zwłaszcza w przypadku braku awansu do europejskich pucharów.
Oceniając Kamińskiego w Lechu trzeba też spojrzeć przez pryzmat liczby jego występów. On jest po prostu niemiłosiernie eksploatowany, a chyba nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać, że nie jest to mistrz przygotowania fizycznego. Finał Pucharu Polski będzie dla „Kamyka” 51. meczem w tym sezonie. Wiadomo, w międzyczasie mieliśmy przerwę zimową, więc w pewnym sensie licznik się wyzerował, ale faktem pozostaje, że z roku na roku obciążenia rosną. Spójrzmy na liczbę występów Kamińskiego w ostatnich sezonach:
2012/13: 29 meczów
2013/14: 38 meczów
2014/15: 45 meczów
2015/16: 50 meczów (może dojść do 54)
Dość napisać, że ten 24-latek gra tak dużo, że już trafił do czołówki graczy z największą liczbą występów w historii Lecha. Obecnie ma na koncie 204 mecze i – jeśli rozegrałby porównywalną liczbę spotkań w kolejnym sezonie – wdarłby się do najlepszej jedenastki wszech czasów, wyprzedzając Okońskiego, Kotorowskiego, Araszkiewicza, Trzeciaka czy Piskułę.
Karol Linetty
Coś nam się wydaje, że żaden wynik finału nie powstrzyma Karola przed wyjazdem. Nie mamy jednak wątpliwości, że przy braku awansu do pucharów poziom desperacji będzie zdecydowanie wyższy i Linetty będzie chciał wyjechać za wszelką cenę. Poza tym dla środkowego pomocnika może być to też mecz o być albo nie być także w kontekście pierwszego składu reprezentacji. Dlaczego? To ostatnie starcie, w którym poziom emocji i otoczka może stanowić pewien przedsmak tego, co będzie czekać drużynę narodową we Francji. Jeżeli Karol nie będzie w stanie dominować w środku pola na tle rywali ligowych, to ciężko będzie przypuszczać, by potrafił to robić na wyższym szczeblu. Poza tym słaba postawa lechity może przy okazji oznaczać, że walkę o środka pola wygra jeden z jego bezpośrednich rywali do miejsca w składzie, Tomasz Jodłowiec. Jakkolwiek spojrzeć, w puli dzisiejszego meczu dla Linettego znajdzie się nie tylko samo trofeum.
Łukasz Trałka
Kapitan Lecha w niewygodnej pozycji postawił się sam i teraz uratować go może wyłącznie wynik sportowy. Oczywiście mamy tu na myśli jego wczorajszy pocisk w stronę kibica uderzającego w autokar. Na konferencji prasowej Trałka przyznał, że palnął głupotę oraz zadeklarował, że po finale każdemu oburzonemu wyjaśni sprawę twarzą w twarz. A jak zareagują sami kibice? Rzecz jasna nie twierdzimy, że Łukasz ma się przejmować ich opinią i na tej podstawie podejmować jakiekolwiek decyzje. Faktem jednak pozostaje, że w przypadku zawalonego sezonu – czyli w praktyce w przypadku przegrania pucharu – atmosfera wokół niego może zrobić się dosyć gęsta. Przede wszystkim, jako kapitan, znalazłby się w gronie najbardziej odpowiedzialnych za fatalny rok. A przy okazji kompletnie straciłby zaufanie trybun. Natomiast w przypadku zdobycia pucharu, sezon wcale nie będzie stracony, a i z kibicami łatwiej będzie się dogadać. Jak przypuszczamy, przyjazd do Poznania z trofeum sprawi, że cała sprawa zwyczajnie się rozmyje.
Paulus Arajuuri
W zeszłym sezonie najlepszy defensor całej ligi, dziś jeden z najsłabszych obrońców samego Lecha. Za pół roku kończy mu się kontrakt. Zastanawiamy się, co musiałoby się wydarzyć, żeby ta historia mogłaby mieć jeszcze pozytywny finał. Rzecz jasna potrzebny jest tu wstrząs, moment przełomowy, jakiś spektakularny występ. Czyli najlepsza i zarazem ostatnia okazja nadarza się dziś. Jeżeli Paulus z tego sezonu na ten jeden mecz przemieniłby się w Paulusa z poprzednich rozgrywek, mógłby jeszcze stworzyć sobie kilka możliwości. Mógłby dać jasny sygnał, że potrafi nawiązać do dawnej dyspozycji i warto przedłużyć z nim kontakt na dobrych warunkach. Inna sprawa, że świetny występ w finale otworzyłby mu też kilka furtek przy potencjalnym transferze już w lecie, kiedy to Lech będzie miał ostatnią szansę, by zarobić na nim jakieś pieniądze. Jedno wydaje się pewne – kolejny słaby występ będzie w praktyce równoznaczny z szybkim pożegnaniem.
Fot. FotoPyK