Piast Gliwice potrafił w rundzie jesiennej ograć Legię, a w tej wiosennej (rozgrywanej w grudniu) z nią zremisować. Podobnie sprawy mają się z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza – beniaminek ze stolicy wywiózł punkt po meczu, w którym gorszy nie był, a u siebie potentata wręcz upokorzył. Jednak gdy wymieniamy drużyny, które w sezonie zasadniczym sprawiły Legii najwięcej kłopotów, liczba zdobytych punktów w tych spotkaniach wydaje się być trochę myląca. Przykład? W takim układzie nawet nie pomyślelibyśmy o tym, by w czołówce umieścić Zagłębie Lubin. A miejsce to drużynie Piotra Stokowca po prostu się należy.
Wrzesień, ósma ligowa kolejka. Na ławce Legii zasiada Henning Berg – w lidze zdobył ledwie dwa punkty w czterech ostatnich meczach, jednak jeszcze nie ruszyła faza grupowa Ligi Europy, więc jego pozycja jest dość stabilna. Ale wtedy popełnił kolejny błąd – w środku obrony w meczu z Zagłębiem wystawił Stojana Vranjesa. Albo inaczej – przechytrzył go Piotr Stokowiec, który na eksperyment odpowiedział ustawieniem z dwójką napastników (po raz trzeci w sezonie). 17. minuta, 0-1, gol Krzysztofa Piątka. 35. minuta, 0-2, gol Michała Papadopulosa. Później Zagłębie nie potrafiło zamknąć meczu trzecią bramką (okazje były), Ivan Trickovski zaliczył debiut jak marzenie, a Stokowiec nie pomógł drużynie zmianami (za późno zrezygnował z odważnego ustawienia). Remis. Ale taki, po którym z punktu mogła się cieszyć Legia.
Luty. Po meczu numer dwa piszemy: “Stokowiec miał plan, ale Czerczesow miał armaty”. Kucharczyk i Prijović zrobili to, czego nie potrafili m.in. Woźniak, Janoszka. Strzelili po golu i Legia ten mecz wygrała, choć stroną dominującą tak naprawdę nie była. Sprawdziło się ustawienie Zagłębia z jednym stricte defensywnym pomocnikiem, bój o środek pola “Miedziowi” wygrali, jednak gola potrafił strzelić tylko – ponownie – Krzysztof Piątek. Tamto spotkanie – drugie z wiosennych – było poniekąd zapowiedzią mocnej wiosny Miedziowych.
Dwa mecze, dwa różne pomysły, dwa różne scenariusze, ale efekt mimo innych rozstrzygnięć ten sam – Zagłębie miało prawo czuć spory niedosyt.
Atrakcyjność naszego systemu polega jednak również na tym, że daje okazję, by szybko się odegrać i to w okolicznościach, w których trzy punkty ważą “troszkę” więcej. Dla uciekającej przed Piastem Legii dzisiejszy mecz jest – nazwijmy to – spotkaniem podwyższonego ryzyka utraty punktów. Zagłębie ma argumenty. Trenera, który pokazał, że potrafi przygotować coś ekstra. Starzyńskiego w formie. Krzysztofa Piątka, który akurat na warszawską drużynę ma patent…
Jedni rozbili Cracovię, ale drudzy również wysoko klepnęli Ruch Chorzów. Legia z tyłu głowy musi mieć finał Pucharu Polski. Czwartek, godzina 18. Lepszej przystawki przed półfinałami Ligi Europy wybrać nie możecie.
Fot. FotoPyK