Zanim Tomasz Hajto słynął z pamiętania składów różnych zapomnianych drużyn, zanim był zdolnym recytatorem w programie “Stan futbolu”, zanim opowiadał każdemu kto chciał słyszeć jak mocne na przełomie wieków było Schalke, grał w piłkę. Grał naprawdę dobrze, nie zamierzamy mu ujmować.
Kto chce robić z Hajty drewniaka niech robi, my pamiętamy, że jak na tamte czasy potrafił sensownie włączyć się do akcji z przodu (dwa gole z Rosją pamiętacie?), umiał też raz na jakiś czas pięknie strzelić.
Oczywiście Górnik i powrót do Polski to już lata schyłkowe. Ale to właśnie tutaj Hajto strzelił jedną ze swoich najpiękniejszych bramek. 60 metrów od bramki, podejrzewamy, że w biegu, mając chwilę na decyzję i wykonanie, mało który ligowiec wcelowałby w odległy prostokąt (niejeden pewnie nawet by nie dokopał). Tymczasem tutaj perfekcyjny lob, idealna trajektoria lotu – gol-ozdoba każdego stadionu. Nie tylko bytomskiego Camp Nou.