Jeśli ktoś nieogarnięty z sytuacją siadł dzisiaj przed telewizorem i dostał tylko jedną informację – gra beniaminek z etatowym kandydatem na mistrza, miałby oczywisty osąd. Ci w pomarańczowym zaraz mogą wygrać ligę, ekipa na zielono jest sporo słabsza, fajnie że przed chwilą awansowali, ale to jeszcze nie ten poziom. Gdyby poznał prawdę, po prostu spadłby z krzesła.
Szczególnie w pierwszej połowie widać było różnicę klas, Zagłębie potrafiło wyprowadzić Legię w pole dwoma, trzema szybkimi podaniami, goście byli momentami kompletnie bezradni. Raz ratowała ich poprzeczka, gdy Malarz źle interweniował i z połowy boiska szansę dostał Woźniak, jednak minimalnie się pomylił. Popisową partię rozgrywał Tosik, któremu dobrze zrobiła pauza. To on między innymi założył sito Broziowi, to na nim kartkę zarobił Duda, no i przede wszystkim to on strzelił gola. Tym większa to dla niego satysfakcja, że blisko miesiąc wcześniej w Internecie pojawił się taki oto wpis prezesa Legii:
Tosik to jednak kretyn
— B(L)1916 (@BL_1916) 3 kwietnia 2016
Nie żebyśmy gościa bronili, bo Leśnodorski słusznie wtedy piętnował boiskowy bandytyzm obrońcy, ale futbol nie myśli o takich sentymentach i potrafi oddać dwa razy mocniej. No i ten “kretyn” Tosik trafił po dobrze rozegranym kornerze, kiedy piłkę po wrzutce Starzyńskiego strącił Woźniak. Starzyński… czy jeszcze kiedyś napiszemy relację pomeczową Zagłębia bez używania jego nazwiska? Chyba tylko jeśli ostatecznie nie uda się go wyjąć z Lokeren lub gdy ktoś z grubszym portfelem przystąpi do licytacji, bo jego akcje znów stoją bardzo wysoko. Dziś, choć nie był tak widoczny, znów zaliczał te swoje magiczne dotknięcia, a przede wszystkim – te kluczowe. Piłka do Piątka to jego robota, zresztą napastnik też sytuację wykończył po profesorsku, technicznym uderzeniem po dlugim rogu.
Ale też to, ile miejsca dał mu Igor Lewczuk, jest aż niewiarygodne. Mamy dla was szybki quiz, jedno pytanko: co byłoby bardziej użyteczne niż on w tamtej sytuacji?
a) słup soli
b) pachołek
c) powietrze
d) wszystko naraz
Oczywiście poprawna jest odpowiedź ostatnia, Lewczuk dał tyle czasu przeciwnikowi, że ten mógł przed strzałem jeszcze pomachać bliskim i cyknąć selfie z podpisem „zaraz strzelę #polishboy”.
Z tyłu Legia była słabiutka, ale też z przodu niewiele lepiej. Podobno na boisko wyszedł dzisiaj Kucharczyk, ale chyba nie ma co wierzyć w te plotki, podobnie z Prijoviciem. Jak zwykle próbował Nikolić, raz tak zabawił się z Dąbrowskim, że temu od razu mogło się wydawać, że bierze udział w naszej akcji #NieKręćŻeWpłacisz. Jednak nie chciało wpaść, a drugiej takiej okazji reprezentant Węgier już nie miał. Dostał ją Aleksandrow – ale o tym, że będzie próbował strzelać wewnętrznym podbiciem w długi róg, Polacek wiedział na długo przed meczem.
Słabiutki mecz Legii, ale trudno powiedzieć, że to jakaś sensacja – do podobnych występów raz na jakiś czas Legioniści już nas przyzwyczaili.
fot. FotoPyK