W układaniu jedenastek kolejki częsty problem dotyczy ustawienia – jak wśród kozaków upchnąć wszystkich tych ofensywnych piłkarzy, którzy błysnęli, i wśród badziewiaków wszystkich obrońców, którzy dali ciała. Zmieniamy więc te papierowe systemy i kombinujemy. Ale tym razem bariera pojawiła się inna: jak wcisnąć do składu… tych wszystkich świetnych bramkarzy?
Po kolei:
– Jakub Szmatuła notuje świetny występ przeciwko Lechii, broni rzut karny przy stanie 1:0 i ma spory udział w zwycięstwie (3:0)
– Bartłomiej Drągowski zalicza czyste konto z Górnikiem Zabrze, co może nie byłoby wyjątkowym wydarzeniem, gdyby nie świetnie obroniona sytuacja 1 na 1 z Kante
– Jakub Słowik zatrzymuje mistrza Polski, a było co zatrzymywać, zwłaszcza świetne uderzenie Szymona Pawłowskiego
– Sergiusz Prusak dwoi się i troi z Koroną, kapitalnie broniąc strzały Pawłowskiego czy Cabrery, włącznie z rzutem karnym
– Sebastian Nowak w doliczonym czasie gry… strzela Wiśle gola głową na 2:2
Noty od Weszło? Prusak – 9, Szmatuła – 8, Nowak – 8, Słowik – 8, Drągowski – 6. Z ośmiu spotkań, jakie odbyły się w tej kolejce, w pięciu miano Piłkarza Meczu przyznawaliśmy bramkarzowi. To jakiś ewenement. I, nie ukrywamy, z żalem nie mieści nam się w kozakach Nowak, bohater z Niecieczy. Brawa za strzelonego gola, ale przy realizacji podstawowych zadań nie zachwycił: dwa celne strzały Wisły i dwa do siatki. Rzut karny Popovicia był kiepsko wykonany, możliwy do obrony.
Wśród zawodników, którzy trafili do kozaków, rzuca nam się w oczy nazwisko Filipa Starzyńskiego. O polskim Figo napisaliśmy już wszystko, co się da, natomiast czwarte wyróżnienie po dwunastu występach – szacuneczek. Morioka, który w tym zestawieniu ląduje po raz trzeci, też ostatnio znacząco podkręcił tempo.
O ile wybór najlepszego bramkarza był nie lada wyzwaniem, o tyle ten najsłabszy sam zgłosił zdecydowany akces. Z Cracovii w składzie badziewiaków umieszczamy i Sandomierskiego, i Deleu, i Bejana, i Polczaka. Ale gdybyśmy umieścili całą jedenastkę trenera Zielińskiego – chyba nikt nie mógłby mieć pretensji.
Mariusz Stępiński zaliczył bodaj najgorszy występ w tym sezonie, Stefan Nikolić pokazał, że z Nemanją Nikoliciem łączy go tylko zbieżność nazwisk, a Sławomir Peszko i Sebastian Mila (nie chodzi tylko o zmarnowaną jedenastkę) zasugerowali, że na Euro to oni wcale jechać nie muszą. Od tej trójki Polaków oczekujemy więcej, znacznie więcej.