Niedawny mecz pomiędzy Liverpoolem a Borussią Dortmund z całą pewnością wspominać będziemy latami. Ale do dziś wydawało nam się, że tylko ze względu na to, jak kozackie widowisko to było. Jednak życie BYĆ MOŻE właśnie dopisuje do tej historii jeszcze jeden rozdział. Zdecydowanie mniej chwalebny. Mamadou Sakho – jeden z bohaterów tego spotkania, strzelec gola na 3-3 – jest podejrzewany o stosowanie dopingu. Niedozwolone środki w jego organizmie mogły być wykryte właśnie po wspomnianym meczu.
To jednak wciąż niepotwierdzona wiadomość, podał ją “The Times”. Inna wersja zakłada, że mogło chodzić o rewanżowy mecz z Manchesterem United, pojawiają się też spekulacje, że w grę wchodzą ostatnie boje reprezentacji. OK, co wiemy na pewno? Po pierwsze: UEFA prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Po drugie: Liverpool do czasu jego zakończenia postanowił nie korzystać z usług Francuza. Cała reszta to na razie w zasadzie tylko medialne spekulacje. Podejrzewa się, że Sakho niedozwoloną substancję mógł zażyć wraz ze środkiem na odchudzenie i nie był świadomy przekraczanie przepisów.
Coś wam to przypomina? Tak, swego czasu w ten sposób wpadł Jakub Wawrzyniak.
Przechodząc jednak do nowszej historii – konsekwencje mogą być srogie. Warto przywołać chociażby przykład Brazylijczyka Freda z Szachtara Donieck, który za stosowanie niedozwolonych substancji został zawieszony na 12 miesięcy. A także Arijana Ademiego z Dinama Zagrzeb. W jego przypadku kara to aż 4 lata zawieszenia!
Oczywiście nie ma czegoś takiego jak dobry moment na bycie złapanym na dopingu, ale trzeba przyznać, że akurat ten jest wyjątkowo niefortunny. Już za kilka tygodni mistrzostwa Europy rozgrywane w ojczyźnie Sakho. Nawet jeśli Didier Deschamps wyżej ceni umiejętności Varane’a i Koscielnego, to piłkarz Liverpoolu byłby pewnie członkiem tej kadry. A teraz stoi to pod naprawdę wielkim znakiem zapytania.