San Marino prowadzące po dwunastu sekundach z Anglią. Nie z reprezentacją angielskich kioskarzy, nie z kadrą kobiecą, ale z Lwami Albionu. Ta historia zdarzyła się naprawdę, choć naprawdę trudno jest w nią uwierzyć.
Ostatni mecz eliminacji do Mistrzostw Świata 94, grupa polska. Polacy dawno poza grą, ale Anglicy jeszcze w grze, choć potrzebują wysokiego zwycięstwa z dekarzami i kelnerami z San Marino (do zrobienia), a także wyniku Polski z Holandią w Poznaniu (czyli liczenia na mały cud). Jak zawsze u Anglików: balon oczekiwań nadymany do granic możliwości. Szanse są, wszystko w grze, więc od publikacji do publikacji, od wywiadu do wywiadu, ostatecznie przed meczem w zasadzie wszyscy wierzyli, że należy powoli bukować bilety do Stanów.
A potem brutalne przebudzenie, które na Anglików zawsze czeka za rogiem. Osiem sekund, błąd Stuarta Pearce’a i 1:0 dla San Marino. Wynik utrzymywał się jeszcze 20 minut, dopiero potem pękli: skończyło się na 1:7, ale był to dzień dumy wyłącznie dla gospodarzy.
Gaultieri, strzelec bramki, po latach wspominał tak: – Czasami gdy jest mi smutno, gdy coś mnie zdołuję, odpalam tę bramkę. Obejrzę ją kilka razy i od razu mam lepszy humor. Pamiętam, że jeszcze dwa lata później, gdy graliśmy ze Szkocją na wyjeździe, wielu szkockich fanów miało koszulki z napisem “Gaultieri – eight seconds”.