Reklama

Najbardziej pamiętne polskie spotkania ćwierćwiecza (część druga)

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

18 kwietnia 2016, 18:14 • 17 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj omówiliśmy pierwszą trzydziestkę (KLIK), dziś przyszedł czas na finał. Skandale, piękne gole, liczenie kartek, niezapomniane powroty, awanse – to wszystko tutaj. Kawał historii, zapraszamy.

Najbardziej pamiętne polskie spotkania ćwierćwiecza (część druga)

30. Cracovia – Zagłębie Lubin 0:0 13.05.2006, Kraków

Czarna karta polskiego futbolu, zawodnicy nawet nie udawali, że grają w piłkę. Zagłębie potrzebowało wtedy do pucharów choćby remisu, a nie chcieli ryzykować jakiejś katastrofy w meczu z Cracovią, więc po prostu zrobili zrzutę. Widowisko żenujące, jak zobaczycie na filmie, obie drużyny bardzo uważają by nie zrobić sobie krzywdy – awans do Europy związany jest też z pokaźną premią finansową – szkoda, że nikt nie martwił się o finanse kibiców. Gdyby chcieli oglądać teatr, to poszliby w inne miejsce.

29. Holandia – Polska 2:2 (van Vossen 44′ 48′ – Koźmiński 19′, Kowalczyk 21′) 14.10.1992, Rotterdam

Reklama

Wyjazd do Holandii, gdzie nasza kadra miała zmierzyć się z nie byle kim – gospodarze w tym samym roku doszli do półfinału Euro, w którym odpadli po karnych. Misja piekielnie trudna, trochę z gatunku niemożliwych, ale jak w tej reklamie – niemożliwe nie istnieje. Prowadziliśmy już 2:0, ale gola do szatni strzelił nam van Vossen, potem drugiego, po błędzie Jarosława Baki. Na boisko wszedł weteran, 35-letni Włodzimierz Smolarek, który wracał do kadry po 4-letniej przerwie – miał swoją okazję, stanął oko w oko z bramkarzem, ale pojedynek przegrał. Skończyło się na remisie, przed meczem branym w ciemno.

28. Korea Południowa – Polska 2:0 (Sun-Hong Hwang 26′, Yoo Sang-Chul 54′) 4.06.2002, Pusan

Pierwsze 15 minut perfekt! Perfekt! A potem oddaliśmy pole! To musi być zupełnie inna gra, to musi być zupełnie inna walka! Jedną akcję zrobili, jedna bramkę strzelili! Wygramy, wygramy to panowie, wygramy, tylko wziąć się za grę! – krzyczał w przerwie wściekły Jerzy Engel. Jaca… nawiń go kurwa na lewą, nawiń – dawał wskazówki Hajto Krzynówkowi. Przerwa spotkania z Koreą, Polacy jeszcze myślą o wygranej, ale nie mają argumentów. Zaczęli nieźle, stworzyli jakieś sytuacje, ale dobra gra trwała około 20 minut – Marek Koźmiński wspominał potem, że nagle odcięło mu tlen i nie był w stanie dać z siebie nic więcej. Zabiegali nas Koreańczycy, pokonała ogromna wilgotność. Balon pękł z hukiem.

27. Wisła Kraków – Real Saragossa 4:1 (Iheanacho 51′, Frankowski 55′ 88′, Moskal 61′ – Baszczyński (s) 5′ ) 28.09.2000, Kraków

Reklama

Mateusz Miga, w książce “Sen o potędze” przytacza słowa Lenczyka do Wiślaków przed spotkaniem: – Panowie, najważniejsze to nie stracić na początku bramki. Jeśli do tego dojdzie, kibicom pozostanie tylko podziwiać rywali. No i wykrakał, Baszczyński w piątej minucie popełnił fatalny błąd, chciał zgrać głową do Sarnata, a strzelił swojaka – w dwumeczu 1:5 dla Saragossy i wydawało się, że nie ma co zbierać. W przerwie Lenczyk wpuszcza trzech rezerwowych, a wcześniej mówi: – Nie wiem co się będzie działo. Po prostu zagrajcie dla kibiców. Oj, zagrali – pierwsze 15 minut minut drugiej połowy to dla Hiszpanów był kataklizm, bo Wiślacy strzelili aż trzy gole. Ale do odrobienia strat potrzeba jeszcze jednej bramki – ta długo nie może wpaść, aż w końcu niesamowite zamieszanie w polu karnym i jak zwykle niezawodny Frankowski wpakował piłkę do siatki. Doszło do karnych – Saragossa nie wykorzystała dwóch jedenastek, gospodarze jednej. Cuda się zdarzają, ale trzeba im po prostu pomóc.

26. Lech Poznań – Juventus 1:1 (Rudnevs 12′ – Iaquinta 83′) 1.12.2010, Poznań

Lech w tamtym losowaniu miał jakiegoś niesamowitego pecha, bo poza Juventusem dostał jeszcze City i Salzburg – grupa jak z Ligi Mistrzów. A mimo tego Kolejorz mógł awansować, wystarczyło „tylko” znów postawić się Włochom. Warunki były trudne, padał śnieg, temperatura syberyjska, bo 13 stopni na minusie. Idealna sceneria do napisania dramatycznej, ale jednak pięknej historii – tak się rzeczywiście stało, Lecha na prowadzenie wyprowadził niezawodny Rudnevs, Juve dało radę wyciągnąć jedynie remis. Awans z takiej grupy – klasa, szkoda że nie poszli za ciosem, Braga też była do walnięcia.

25. Cracovia – Wisła Kraków 1:1 (Jop (s) 90 + 3’– Boguski 79′) 11.05.2010, Kraków

Mariusz Jop leży na trawie i trzyma się za głowę – wie, co właśnie zrobił, pozbawił Wisłę mistrzostwa. Ostatnia akcja meczu, dośrodkowuje Suvorov i trzeba tylko wybić tę piłkę, by do ostatniej kolejki startować z pozycji lidera – niestety dla Wisły, Jop wszedł w paradę Głowackiemu i zaskoczył Juszczyka. Równolegle, w Chorzowie Krivets wyprowadzał Lecha na prowadzenie w meczu z Ruchem i, jak się okazało, również w tabeli. Kolejorz cztery dni później lidera nie oddał i zdobył tytuł, a Jopowi wciąż wypomina się tę akcję.

24. Polska – Ekwador 0:2 (Tenorio 24′, Delgado 80′) 9.06.2006, Gelsenkirchen

Mundial w Niemczech miał być inny od tego w Azji, zapłaciliśmy już frycowe, to teraz się odkujemy – grupa prosta: Ekwador przecież ogoliliśmy w sparingu, Kostaryka to jakieś ogórki, a z Niemcami powalczymy. My swoje, a rzeczywistość swoje – straciliśmy gola w najgłupszy możliwy sposób, bo sorry, jeśli dajesz się zaskoczyć z autu, to lepiej pakuj walizki. Druga bramka już do pustaka, potem mieliśmy sporo pecha – Jeleń i Brożek obijali obramowanie bramki. Część kibiców szukała jeszcze niesprawiedliwości w decyzji sędziów, którzy gwizdnęli bardzo wątpliwy spalony Krzynówka, ale zdecydowana większość chciała Polaków ukrzyżować – przypomnijcie sobie choćby okładkę Faktu z pamiętnymi hasłami Wstyd! Żenada! Kompromitacja! I tak dalej…

23. Portugalia – Polska 2:2 (Maniche 50′, Ronaldo 73′ – Lewandowski 44′, Krzynówek 87′ – żaden samobój) 8.09.2007, Lizbona

Wiemy, że jest dobrze w meczu reprezentacji, gdy Szpakowski zwraca się do partnera za mikrofonem ze zdaniem typu: Andrzej/Grzegorz zanalizuj to! Czyli wiadomo, padła bramka, a Juskowiak lub Mielcarski mają powiedzieć o niej parę zdań – tak było w Lizbonie, kiedy strzał Błaszczykowskiego inteligentnie dobił Mariusz Lewandowski. Gdyby nie dał tej piłki w kozioł, nie ma opcji, nie wpadłaby. Portugalia grała lepiej niż w Chorzowie, przecież nawet prowadziła, ale my byliśmy wtedy naprawdę mocni – plus mieliśmy sporo szczęścia. Krzynówek podjął karkołomną decyzję i strzelił z 40 metrów, ale udało się – wpadło od pleców Ricardo.

22. Celtic Glasgow – Legia Warszawa 3:0 (Bereszyński 86′ Ostrowska 86′ Leśnodorski 86′) 6.08.2014, Edynburg

Ile by dali wszyscy związani z Legią, by cofnąć czas i nie wpuścić Bereszyńskiego na pokład samolotu do Szkocji, zamknąć go gdzieś w piwnicy i niech siedzi, byle tylko nie zbliżał się do boiska. 6:1 w dwumeczu, a wszystko zaprzepaszczone, bo chłopak pobiegał sobie parę minut – przepisy UEFA są idiotyczne, ale jak się chce wejść do Ligi Mistrzów, to warto by ich przestrzegać. Potem mieliśmy ładną akcję #letfootballwin, wzięło w niej udział sporo znanych osób, ale to był sukces tylko marketingowy – Legia w świadomości kibiców zapisała się jako ta pokrzywdzona, a przecież to ona zawaliła. Dla piłkarzy dramat, oni zrobili wszystko dobrze, a prostej sprawy nie dopilnowała kierownik drużyny. Celtic też się skompromitował, bo potem odpadł z Mariborem – ale jakie to pocieszenie?

21. Wisła Kraków – AC Parma 4:1 (Kosowski 71′, Żurawski 80′ 94′, Dubicki 107′ – Adriano 6′) 14.11.2002, Kraków

To była inna, gorsza Parma, niż ta sprzed czterech lat – do Europy dostali się z krajowego pucharu, bo ligę skończyli ledwie na 10 miejscu. Kasperczak jechał więc do Włoch pewny siebie, w szatni przekonywał piłkarzy, żeby wygrali 3:0, bo wtedy będzie spokój w Krakowie – przeliczył się, Parma wygrała 2:1. W rewanżu też zaczęło się fatalnie, podobnie jak z Saragossą – na zegarze jeszcze nie 10 minuta, a już 0:1 dla gości. Wiślacy mieli jednak szczęście, bo Kosowski oddał w sumie słaby strzał, ale piłka odbiła się od nierówności i zaskoczyła Freya. Potem już trzeba było tylko dopaść i dobić rywala – a ten zespół na pewno to potrafił, co Włosi odczuli na własnej skórze.

20. Polska – Grecja 1:1 (Lewandowski 17′ – Salpingidis 51′) 8.06.2012, Warszawa

Tytoń i Karagounis… a za Tytoniem ściana naszych pragnień – można wiele zarzucić Szpakowskiemu, ale ma na koncie parę pięknych zdań, które nie wyjdą już z głowy. To było właśnie jedno z nich, ale niewiarygodne, że w ogóle musiał je wypowiadać – na przerwę schodziliśmy prowadząc 1:0 po golu Lewandowskiego, Grecy grali w dziesięciu i wszystko układało się znakomicie. Druga połowa to jakiś koszmar – najpierw błąd przy bramce dla Greków popełnił Szczęsny, potem wyleciał z boiska, a do bramki wszedł Tytoń i na szczęście obronił karnego. Smudę absolutnie przerosło to spotkanie, chyba zapomniał, że ma trzy zmiany do dyspozycji, a przecież aż prosiło się, by szybki Grosicki poszukał wolnych stref na boisku. Nic z tego – Franek trzymał zmiany na Rosję, gdzie chciał w trakcie meczu wpuścić pięciu świeżych piłkarzy.

19. Wisła Kraków – FC Barcelona 3:4 (Pater 23′ 32′, Frankowski 38′ – Rivaldo 31′ 34′ 73′, Kluivert 57′) 08.08.2001, Kraków

Polacy byli ambitni, trzy razy wychodzili na prowadzenie, ale w Barcelonie grał ktoś taki jak Rivaldo. Tomasz Frankowski w niedawnej rozmowie z nami (KLIK) nazwał go piłkarzem genialnym – bo rzeczywiście, Brazylijczyk pokazał trochę magii. Nie mógł sobie chociaż wtedy darować?

18. Manchester City – Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 1:1 (Anelka 5′ – Mila 65′) 6.11.2003, Manchester

Historię wolnego Mili znamy wszyscy – etatowy wykonawca Wieszczycki oddaje stały fragment ze świetnego miejsca młodzianowi, a ten ściąga pajęczynę z bramki Seamana. Piłkarze City byli w szoku, że klub z tak małej miejscowości jest w stanie im się postawić – to odczucie tylko pogłębił rewanż, po Hercie byli kolejną ofiarą Polaków. Ten zespół nie był tak silny jak pamiętna Wisła, czy nawet Lech z czasów Juventusu, ale miał swoje wielkie chwile – wszystko skończyło się na Bordeaux, ale takie nazwiska jak Kriżanac, Mila, Niedzielan i Rasiak wypłynęły na tej pamiętnej europejskiej kampanii.

17. Lech Poznań – Manchester City 3:1 (Injac 30′, Arboleda 86′, Możdżeń 90′ – Adebayor 51′) 4.11.2010, Poznań

Wyobrażamy sobie, jak za kilkadziesiąt lat Mateusz Możdżeń siada przy kominku, odpala fajkę i wspomina swojego gola z City – woził się na nim jeszcze długo, bo wiadomo, Mateusz perspektywiczny, młody, a z dystansu jak potrafi uderzyć! Gdzie jest Możdżeń teraz, wszyscy wiemy – ale wtedy miał swoją wielką chwilę, zostawmy go. Zresztą chyba każdy z piłkarzy Lecha grał świetnie, pamiętacie jak wszedł Jacek Kiełb i kręcił Obywatelami? Dziś absurdalne, wtedy prawdziwe.

16. Lech Poznań – Austria Wiedeń 4:2 (Rengifo 10′, Peszko 85′, Lewandowski 98′, Murawski 120′ – Acimović 62′, Hattenberger 100′) 2.10.2008, Poznań

To będzie złota, polska jesień przy Bułgarskiej – powiedział komentujący Michał Zawacki, niedługo po golu Rafała Murawskiego. Cóż to było za spotkanie, Austriacy byli niezwykle upierdliwi – co dopadaliśmy awansu, to oni chcieli nam go zabrać, doszli do Lecha nawet po trafieniu Lewandowskiego w dogrywce. Ale nastała ta pamiętna ostatnia minuta, prawym skrzydłem pognał Peszko, dośrodkował, a zamieszanie w polu karnym na bramkę zamienił Murawski. To takie nietypowo polskie, parafrazując Klicha. Lechici wspominali potem, że w trakcie meczu strasznie prowokował ich trener z Wiednia, Karl Daxbacher– no, to chyba Muraś zamknął mu gębę.

15. Austria – Polska 1:1 (Vastić 90′ – Guerreiro 30′) 12.06.2008, Wiedeń

W ostatnich chwilach tego spotkania Mariusz Lewandowski po prostu zwariował – nieważne, czy jego faul był do gwizdnięcia, czy nie, po co łapać w tak idiotyczny sposób rywala, jeśli piłka leci dwa piętra wyżej? Cycuś dał Webbowi pretekst i Anglik z tego skorzystał, tyle. Boruc skapitulował, ale żeby go pokonać trzeba było ułatwić sobie sprawę i ustawić piłkę na jedenastym metrze – inaczej nie szło. Do 30 minuty powinniśmy przegrywać 0:3, ale Artur bronił fantastycznie, ratował nas w jakichś nieprawdopodobnych sytuacjach, sam na sam, czy strzał z pięciu metrów. Później wiadomo, błąd sędziego – Rogera przy bramce był na spalonym, ale prowadziliśmy prawie do samego końca. Eh, znów to przeklęte „prawie”.

14. Niemcy – Polska 1:0 (Neuville 90 + 1′) 14.06.2006, Dortmund

Niestety! – krzyknął po bramce Niemców Lubański. To słowo dobrze oddaje ten mecz – jakby się udało to super, ale mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu i niestety nie wyszło. Gdyby lewym obrońcą był Jeleń to na pewno nadążyłby za Odonkorem, ale ta rola przypadła Dudce, który i dzisiaj namalowałby plecy Niemca z pamięci. Bądźmy ze sobą szczerzy – ten mecz powinien być rozstrzygnięty wcześniej, ratował nas tylko Boruc i niebywała indolencja Niemców. W przerwie Klinsmann krzyczał na swoich piłkarzy: nie możemy potknąć się tutaj, nie z Polakami! – jedno zdanie, a widać że traktował nas jak outsiderów. Tak też zagraliśmy, rzadko zwiedzaliśmy połowę rywala, ze dwa strzały oddał Jeleń, ale nie było opcji, że jakikolwiek bramkarz świata by to puścił. Zasłużyliśmy na porażkę, boli po prostu to, że zdecydował gol w ostatnich minutach.

13. Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:6 (unieważniony), ŁKS Łódź – Olimpia Poznań 7:1 (unieważniony), Lech Poznań – Widzew Łódź 3:3 (Podbrożny 34′ 63′ Trzeciak 35′ – Czerwiec 16′ 40′, Michalczuk 74′) 20.06.1993, Kraków, Łódź, Poznań

Nikt nikomu nic nie udowodnił, nikt nie został złapany za rękę – a jednak PZPN pozbawił Legię mistrzostwa. – Cała Polska to widziała. To ostatni dzwonek, by odciąć się od oszustw. Nie trzeba łapać za rękę, kiedy wszystko widać – mówił Ryszard Kulesza. Niedziela cudów, Legia i ŁKS strzelały tyle goli, ile potrzebowały – w Krakowie, kibice Białej Gwiazdy byli wściekli na swoich piłkarzy i krzyczeli, żeby podzielili się z nimi kasą. – Czy był kupiony? A w zasadzie za ile? Nie będę ukrywał – nie wiem. Nie wiem, czy był kupiony, bo ja żadnych pieniędzy nie dałem. Nikt mnie o nie nawet nie prosił, co chyba nie jest niczym dziwnym, bo miałem wówczas ledwie 21 lat. Mecz z Wisłą był dla mnie normalnym spotkaniem. Z nikim się nie umawiałem. Robiłem to, co potrafię. Strzelałem gole. I pamiętajmy o jednym – to nie my musieliśmy się martwic. To ŁKS miał do nas trzy bramki straty. A Olimpia miała grać na całego… – mówi Wojciech Kowalczyk w książce Kowal. Prawdziwa historia.

12. Wisła Kraków – Lazio Rzym 1:2 (Kuźba 4′ – Couto 17′, Chiesa 55′) 5.03.2003, Kraków

Dlaczego wtedy, dlaczego z Lazio? Wisła Kraków była naturalnym kandydatem, żeby przełamać klątwę Sampdorii – mieli w składzie gladiatorów: Żurawskiego, Szymkowiaka, Kosowskiego, Uche i innych. Ta paka mogła wtedy osiągnąć wiele, a przynajmniej odpalić Rzymian – już ze stolicy Włoch, Biała Gwiazda powinna przywieźć coś więcej niż remis. Tutaj też zaczęło się nieźle, krakowianie prowadzili po golu Kuźby, ale po kontuzji i zmianie sędziego stanęli, co z zimną krwią wykorzystało Lazio. Ale mieliśmy jeszcze jedną, znakomitą okazję – wystarczyło podać do Kuźby, Magic, dlaczego wtedy strzelałeś? Za dużo tych pytań, a przecież na myśl nasuwa się jeszcze jedno, nie mogliście ogarnąć lepszego bramkarza niż Hugues?

11. Juventus – Lech Poznań 3:3 (Chiellini 45 + 2′ 50′, Del Piero 68′ – Rudnevs 14′ 30′ 90 + 2′) 16.09.2010, Turyn

Jasne, że ten Juventus był dwie klasy gorszy od obecnego, gdyby polski zespół miał teraz jechać do Turynu i zmierzyć się z Pogbą i Moratą to nie ma opcji, dostałby w cymbał. Ale co z tego? To wciąż była Stara Dama, wciąż duże nazwiska, bo choćby Chiellini, Del Piero, Krasić – a Lech się im postawił, ba, przygniótł do ściany – po dwóch golach Rudnevsa Włosi nie wiedzieli o co chodzi. Przewagę udało się roztrwonić, ale znów błysnął Łotysz – cóż to było za uderzenie, nawet gdyby grał Buffon, to by tego nie obronił. Aż dziwne, że Bundesliga przerosła napastnika – zaczął dobrze, ale potem równia pochyła i praktycznie co pół roku wraca temat jego powrotu do Poznania.

10. Ukraina – Polska 1:3 (Szewczenko 12′ – Olisadebe 2′ 31′, Kałużny 58′) 2.09.2000, Kijów

Jeśli ktoś się spodziewał tej wygranej, to poprosimy o kontakt, bo trzeba wypełnić parę kuponów Lotto. Polacy jechali do Kijowa z fatalną passą 10 meczów bez zwycięstwa – nie daliśmy rady między innymi Finlandii i Nowej Zelandii, zlała nas Hiszpania i Holandia. To ile w czapę od Ukraińców? Ano w ogóle, w drugiej minucie gola strzelił Olisadebe i nawet wyrównanie Szewczenki nie zaszkodziło Polakom – odzyskali pewność siebie i wiedzieli, że mogą tu wygrać. Zrobili to, a potem rozpoczął się marsz po pierwszy od 16 lat Mundial.

9. Schalke 04 – Wisła Kraków 1:4 (Hajto 42′ – Żurawski 40′ 85′, Uche 51′, Kosowski 89′) 10.12.2012, Gelsenkirchen

Schalke Wisła 1:4, Schalke 1:4, Schalke 1:4! – powtarzał Janusz Basałaj, jakby sam chciał siebie przekonać, że to naprawdę się dzieje. Polski zespół jedzie do bogatszego sąsiada, wyzywa na pojedynek naprawdę solidny zespół i leje go bez skrupułów, tylko patrzy jak puchnie. Porażki nie chciał przyjąć do myśli Hajto, robił wszystko żeby nie przegrać z rodakami – strzelił nawet gola, oczywiście po błędzie Huguesa, niewiarygodne, ale ten facet zawalił bramkę w każdym dwumeczu Wisły w tamtej edycji. Ofensywa naprawiała jego błędy, tak stało się i tym razem – cztery bramki na wyjeździe to jest nokaut. A Hajto? Po meczu mógł jedynie przyjść do szatni Wisły i pomachać kartą kredytową (co zresztą zrobił), bo tylko w zarobkach wtedy był lepszy.

8. Panathinaikos Ateny – Wisła Kraków 4:1 (Morris 62′, Olisadebe 65′, Papadopoulos 87′, Kotsios 114′ – Sobolewski 78′) 23.08.2005, Ateny

Tak, nie ma nas w Lidze Mistrzów chyba od chrztu Polski, co nie znaczy, że awansu nie wywalczyliśmy – w Atenach należał się on Wiśle jak psu buda. Oczywiście, Zieńczuk trochę skomplikował sytuację, bo już w pierwszej połowie powinien skończyć ten dwumecz, ale Biała Gwiazda się podniosła – gole Sobolewskiego i Penksy powinny dać nam przepustkę do elity. Dlaczego Mike Riley nie uznał bramki Słowaka, naprawdę nie wiadomo, przecież nie ma tam ręki, spalonego, ani faulu – sytuacja czysta jak łza. Chłopie, co ty tam zobaczyłeś? Wiślacy byli zdezorientowani, poszła kontra, rykoszet i Majdan skapitulował. W dogrywce Wisła nie wytrzymała, grała w dziesięciu, bo z boiska wyleciał Sobolewski – decydująca bramka padła po kornerze.

7. Polska – Portugalia 2:1 (Smolarek 9′ 18′ – Nuno Gomes 90′) 11.10.2006, Chorzów

Portugalczycy pytali po tym meczu, czy naprawdę grali z Polską, bo to nie może być ten sam zespół, który męczył się wcześniej z Kazachstanem. Tak, to byli ci sami piłkarze, ale drużyna kompletnie inna – utrzymująca się przy piłce, grająca z pomysłem i, co ważne, skuteczna. Wtedy uwierzyliśmy w Leo, chyba dopiero mecz z Niemcami za Nawałki zepchnął to starcie z pozycji lidera, jeśli chodzi o najlepsze spotkania kadry w XXI wieku. Mogliśmy wygrać wyżej, bo w słupek trafił Żurawski, a w sytuacji 3 na 1 fatalnie zachował się Rasiak, który źle podał Lewandowskiemu. Ale i tak było pięknie.

6. UC Sampdoria – Legia Warszawa 2:2 (Mancini 87′, Vialli 89 – Kowalczyk 19′ 54′) 20.03.1991, Genua

Opisywaliśmy ten mecz całkiem niedawno, w kartce z kalendarza: „Sampdoria z 1991 roku to był zespół o trzy klasy lepszy niż obecny, który jest co najwyżej średniakiem Serie A. Roberto Mancini, Gianluca Pagliuca, Gianluca Vialli – ekipa, której trzeba się bać, zresztą Włosi mierzyli się z Legią jako obrońcy trofeum, a o ich sile niech świadczy choćby to, że dwa miesiące później wygrali swoją ligę. A zespół ze stolicy? Ten sezon był tak naprawdę stracony, przynajmniej w kraju, bo warszawiacy pałętali się gdzieś w środku tabeli, puchary osładzały kibicom porażki z lokalnymi rywalami. Dawid kontra Goliat i nie zmieniał tego wynik w Warszawie, gdzie Legia wygrała 1:0 po golu Dariusza Czykiera – spodziewano się, że Sampdoria szybko strzeli bramkę, a potem dopełni formalności. Tak się na szczęście nie stało – Kowalczyk raz, Kowalczyk dwa i cały stadion był w ciężkim szoku. Ale, że mówimy o polskim zespole, to nie mogło być przecież prosto i przyjemnie, dlatego w 67. minucie kontaktową bramkę zdobył Mancini i zrobiło się nerwowo. Emocje wylewały się z każdego kąta, gospodarze nawet wyrównali, a Maciej Szczęsny po stracie drugiego gola pomyślał „dawaj Włocha!” i po prostu uderzył Manciniego. Sędzia wyrzucił Polaka z boiska, dlatego w bramce na kilka minut musiał stanąć… Marek Jóźwiak i spisał się dobrze, choć nie miał wielu okazji do interwencji. Zachował czyste konto, skończyło się 2:2, więc to Legia grała dalej.”

5. Hiszpania – Polska 3:2 (Abelardo 65′, Kiko 70′ 90′ – Kowalczyk 45 + 1′, Staniek 75′) 8.08.1992, Barcelona

Dlaczego Marek Koźmiński nie wywalił tej piłki na aut, tylko na rzut rożny, po którym Kiko strzelił nam bramkę w 90 minucie? Nie wiemy, pewnie sam piłkarz się nad tym głowi – oczywiście nie jest powiedziane, że Hiszpanie nie walnęliby nam później, ale i tak szkoda. Graliśmy o złoty medal Igrzysk, goliliśmy frajerów z kiełbasami podniesionymi do góry i wydawało się, że gospodarze też będą musieli uznać naszą wyższość. Bo przecież wyszliśmy na prowadzenie, bo podnieśliśmy się gdy Hiszpanie przejęli inicjatywę. Nie dotkniecie się tego wyniku – lubi powtarzać Janusz Wójcik. Szkoda, że akurat on ma w tej chwili rację.

4. IFK Goeteborg – Legia Warszawa 1:2 (Blomqvist 24′ – Pisz 73′, Bednarz 90 + 3′) 23.08.1995, Goeteborg

Dziś rywal Legii z 1995 roku nie ma już takiej marki, ale wtedy to była naprawdę porządna firma – w jej składzie grało kilku reprezentantów Szwecji, która zrobiła trzecie miejsce na Mundialu, poza tym utrzymali kadrę z poprzedniego sezonu, kiedy występowali w Lidze Mistrzów. Janas chciał zaskoczyć przeciwnika i posadził na ławce Leszka Pisza, manewr to był średni, bo bez swojego lidera Legia przegrywała do przerwy 1:0, pomocnik pojawił się na boisku w 38 minucie. Potem zrobił swoje – wyrównał stan meczu golem głową (!), a był przecież jednym z najniższych na boisku. IFK rzuciło się do ataku, ale nie mieli szans, gdyż grali w dziewiątkę – w pierwszej połowie wyleciał Olsson, a w 80 minucie Erlingmark. Gospodarzy dobił Bednarz, żeby jak to powiedział Szpakowski, nie było wątpliwości.

3. Broendy Kopenhaga – Widzew Łódź 3:2 (Moeller 31′, Bjur 44′, Vilfort 48′ – Citko 56′, Wojtala 89′) 21.08.1996, Kopenhaga

Przy 3:0 Duńczyków nie było już myślami na boisku – odpłynęli gdzieś w kierunku losowania, zastanawiając się kogo najlepiej wylosować, by mieć szanse na wyjście z grupy. Opuścili murawę zdecydowanie za wcześnie, z takich prezentów trzeba korzystać i Widzew to zrobił – nadzieję dał Citko, a bramy raju otworzył Wojtala. Bohaterowie byli na boisku, ale też i za mikrofonem: komentarz Tomasza Zimocha przeszedł do historii.

2. Legia Warszawa – Widzew Łódź 2:3 (Kucharski 12′, Czereszewski 57′ – Majak 88′, Gęsior 90′, Michalczuk 90 + 2′) 18.06.1997, Warszawa

To był poważny kandydat to miejsca numer jeden, przegrał tylko dlatego, że któreś spotkanie przegrać musiało. Nieprawdopodobny mecz, bo ile znacie takich, o których powstały filmy dokumentalne? To właśnie jeden z nich. Nie ma sensu, by opowiadać o tej rywalizacji w formie pisanej – niech zrobią to ludzie, którzy to spotkanie komentowali, sędziowali i przede wszystkim, grali.

1. Polska – Niemcy 2:0 (Milik 51′, Mila 88′) 11.10.2014, Warszawa

Co tu dużo mówić, ten mecz musiał być pierwszy – oszukaliśmy przeznaczenie, pokonaliśmy Niemców pierwszy raz w historii i to w momencie, kiedy ci są mistrzami świata. Milik i Mila, ale bohaterów było więcej, bo choćby znakomity Lewandowski, pewny Szczęsny i Nawałka, który poukładał ten zespół. Bez przedłużania, obejrzyjcie to jeszcze raz – choć pewnie znacie te sceny na pamięć.

Przygotował PAWEŁ PACZUL

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
11
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
9
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

0 komentarzy

Loading...