Czasami mamy wrażenie, że Nicki Bille Nielsen robi wszystko, by kontrastować z poprzednią dziewiętnastką “Kolejorza”, Kasperem Hamalainenem. Jak pamiętamy, Fin zamienił Lecha na Legię, natomiast Duńczyk w swoich pierwszych słowach po przejściu na Bułgarską zapowiedział, że nigdy nie zagra w warszawskiej drużynie. Na tym jednak nie koniec, bo później mówił jeszcze o swojej wielkiej lojalności, a ostatnio – w programie “Kwestionariusz” na Lech.tv – zażartował, że jedną z pierwszych rzeczy, jakie robi codziennie rano, jest przypomnienie sobie o nienawiści do Legii.
Gdybyśmy byli złośliwi (a wiadomo, że nie jesteśmy) wspomnielibyśmy o jeszcze innym kontraście – Hamalainen w ośmiu ostatnich meczach dla Lecha wypracował siedem goli, a Nielsen w swoich ośmiu pierwszych spotkaniach w barwach “Kolejorza” zdobył ledwie dwie bramki. Skupmy się jednak na słowach Duńczyka, który usilnie i za wszelką cenę stara się pozyskać sympatię poznańskich kibiców. Zastanawiamy się, na ile są to skuteczne zabiegi. Innymi słowy, jak dużo ludzi naprawdę wierzy, że ten w gruncie rzeczy pozytywny i często uśmiechający się facet rzeczywiście jest zalewany przez żółć na samą myśl o klubie z Warszawy.
Odpowiedź wydaje się oczywista – gdyby kibice nie wierzyli w takie rzeczy, i gdyby nie lubili tego typu przedstawień, Nielsen przestałby się w ten sposób podlizywać już po pierwszej próbie. A skoro się podoba, to raz na jakiś czas Nicki raczy fanów piłkarską odmianą wrestlingu. Niby każdy wie, że wszystko jest tu na pokaz, i że wszystkie negatywne emocje są udawane, a jednak wielu i tak się tym ekscytuje. Jak przypuszczamy, ludzie którzy dziś emocjonują się wypowiedziami Nielsena, kiedyś nie mogli zasnąć po krwawych walkach Hulka Hogana.
Natomiast samo zachowanie Duńczyka jest zwyczajnie słabe. Być może swoimi słowami zjednał sobie kilku gimnazjalistów, ale większość – nawet wśród poznańskich kibiców – musi patrzeć na jego prowokacje z politowaniem. Nielsen w ostatnim czasie dwukrotnie mierzył się z Legią na boisku, gdzie mógł zademonstrować swoją nienawiść i wkupić się w łaski fanów. Skoro jednak ani razu nie udało się trafić do siatki, wymyślił sobie alternatywny sposób na zdobycie poklasku.
Co dalej? Proponujemy – również w formie żartu – zabrać jakiemuś nastoletniemu kibicowi Legii szalik i dokonać publicznego spalenia na poznańskim rynku. Wtedy miejsce w alei sław murowane, i to nawet bez jednego istotnego trafienia do bramki.
Fot. FotoPyK