Reklama

Anfield już kocha Kloppa. To właśnie powinien być finał!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 kwietnia 2016, 22:32 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dwa wielkie kluby zachowujące swą tożsamość, pełne serca, walki, pressingu i nowoczesnego futbolu dyktowanego przez trenerskie głowy uwielbiające narzucać własny styl gry. Ten, który miał przygotować scenariusz na potyczkę Juergena Kloppa z Thomasem Tuchelem, porządnie odleciał i wyjął z szuflady, co miał najlepszego – swoje życiowe dzieło. Tak, właśnie obejrzeliśmy mecz roku!

Anfield już kocha Kloppa. To właśnie powinien być finał!

45. minuta meczu na Anfield Road. Klopp szybciutko, równo z gwizdkiem na przerwę, zbiega do szatni. Minę ma poważną i nieco intrygującą – widać, że wie, co chce przekazać piłkarzom, że ma jakiś plan. Ale jakiś plan tutaj już nie wystarczy, musi zakładać w tym momencie przynajmniej trzy gole dla gospodarzy, Liverpool nie wyszedł na boisko w tym samym czasie, co Borussia: pierwsi pojawili się goście i dwoma uderzeniami zrobili przewagę. Najpierw po akcji, w której świetne było wyjście z piłką, podanie Kagawy, przerzut Castro nad Sakho, trafił Mchitarian, potem – poprawił Aubameyang. Dziewięć minut, 0:2 i chyba po meczu.

Jedni, mowa o kibicach The Reds, rzucili w tym momencie pilotem i postanowili oszczędzić sobie nerwów. Drudzy uznali, że wszystko już rozstrzygnięte, że pula emocji została wykorzystana. Inni zaczęli analizować, dochodząc do oczywistego wniosku – winnym Mamadou Sakho. Zbyt wolny, zbyt mało skoncentrowany, zbyt słaby.

1

2

Reklama

Problemem był jednak nie tylko Francuz, ale i reszta jego kolegów. Liverpool przegrywał środek pola, nie potrafił zamknąć skrzydeł – stamtąd można było albo spokojnie dorzucić, albo zbiec w szesnastkę. Piszczek już miał dograć na nogę Aubameyanga, ale koniuszkami palców piłkę tracił Mignolet, potem Gabończyk strzelał wślizgiem po dograniu Reusa, a Kagawa stojąc tuż przed bramką uderzył nieczysto. Jak to możliwe, że Borussia nie strzeliła przed przerwą trzeciego gola? No i jak to możliwe, że Klopp – wiedząc, że do przerwy jego piłkarze nie oddali ani jednego celnego uderzenia (!) – schodził na przerwę z błyskiem w oku, jakby chciał powiedzieć „poczekajcie”?

Wbrew pozorom, elementem jego planu nie było zdjęcie z boiska Sakho. Kiedy więc gospodarze ruszyli od razu po przerwie, Origi odjechał Sokratisowi i wbił gola na 1:2 – znów dał o sobie znać francuski obrońca. Hummels uruchomił podaniem Reusa, a zdezorientowany i ospały Sakho złamał linię spalonego (czytaj: stworzył własną, alternatywną).

3

Pół godziny przed końcem meczu, znów potrzebując trzech goli, Klopp nie przestawał wierzyć. Od początku robił wszystko, by jak najdłużej pozostać w grze – przed przerwą, mimo niekorzystnego wyniku, pobudzał się na siłę i wchodził w interakcję z publicznością. Dawał im do zrozumienia, że mogą być wściekli i się wyżywać, ale dopiero po końcowym gwizdku sędziego. Do 90 minuty mają grać z nim. Dlatego wchodzący w 62. minucie z ławki Allen i Sturridge nie słyszeli na stadionie pustego echa. Klopp pokazywał wszystkim wokół, że on białej flagi wyciągać nie zamierza.

Liverpool z Borussią narzuciły sobie szaleńcze tempo, piłka chodziła z jednej strony na drugą jak w meczu tenisa stołowego. Pewne było jedno: sił nie braknie nikomu. Zwyciężyć może tylko determinacja i konsekwencja. Nagle, zaraz po wprowadzeniu dwóch piłkarzy, dla gospodarzy trafił Coutinho, potem – po raz pierwszy od 7 grudnia 2013 roku (!) – Sakho, aż wreszcie – po raz pierwszy od 28 października 2014 roku (!) – Lovren.

4:3!

Reklama

To, co działo się w samej końcówce, ciężko opisać. Zostaliśmy wsadzeni na najlepszą karuzelę: z opłaconym już biletem i zakręconą z całych sił. Długo wydawało się, że trenerski uczeń przerósł mistrza, że maszyna Tuchela mogłaby dziś w stanie zdziałać cuda, a nie irytowało nawet trzykrotne powtórzenie przez Murawskiego w ciągu trzech minut, że to wersja najlepszej Borussii Kloppa z finału Ligi Mistrzów. Ale swoją wersję Klopp zaprezentował dziś w Liverpoolu – właśnie z BVB urządził sobie drugą Malagę, wygrał po golach dwóch stoperów, w tym tego kompletnie zawalającego mecz Sakho. Niebywałe.

Anfield tym meczem go pokocha.

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Bartosz Lodko
1
Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia
Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
0
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Liga Europy

Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

8
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

0 komentarzy

Loading...