Która drużyna na aferze z punktem Lechii straci najwięcej? Wygląda na to, że Podbeskidzie. Ktoś dał bielszczanom cukierka, a kiedy ci wyciągnęli po niego rękę, to on im tę rękę odrąbał. Mieli pełne prawo, by sądzić, że grają o pierwszą ósemkę, ale za chwilę prawdopodobnie zostaną z tego prawa obdarci. Szkoda, że po czasie. Jakie nastroje panują w Bielsku-Białej? Chwilę pogadaliśmy z kapitanem Podbeskidzia, Markiem Sokołowskim.
Jaka była pana pierwsza myśl po usłyszeniu budzika? „Świetnie, należymy do elity, udało się” czy może raczej „o nie, do samego końca musimy walczyć o ligowy byt”?
Co sobie pomyślałem? Że budzę się w Polsce, a tu wszystko jest możliwe. Problemem są nawet rzeczy, które powinny być oczywistością. Kiedy dzień przed kolejką usłyszałem, że jest oddany punkt Lechii, powiedziałem „o, znowu są jakieś akcje”. Tak to wyglądało, jakby ktoś chciał komuś pomóc. Po meczu się wręcz ucieszyłem, że Lechia dostała ten punkt…
A teraz?
A teraz to sam już nie wiem, co mam myśleć.
Ale bardziej patrzy pan w kierunku Szczecina czy Niecieczy?
Nie no, myślimy o meczu z Pogonią. Jedziemy do Szczecina, taki mamy terminarz.
Mimo wszystko wygląda na to, że to wy będziecie najbardziej poszkodowanymi w całej tej sytuacji – ktoś wam zrobił nadzieje, a teraz prawdopodobnie brutalnie wam je odbierze.
I to najbardziej boli, bo graliśmy o awans. Wiedzieliśmy, że musimy strzelić jeszcze jedną bramkę, żeby być w ósemce. Udało się, a teraz… Czujemy się pokrzywdzeni, rozczarowani, wkurzeni, co ja mam powiedzieć? Jeśli tworzy się jakieś rozgrywki, to trzeba być przygotowanym na takie rzeczy, a mnie się wydaje, że przygotowany tu nie był nikt. Tak kuriozalnej sytuacji jeszcze nie przeżyłem i w swojej przygodzie z piłką już chyba nie przeżyję. Tyle samo punktów i bramek, remis w bezpośrednich meczach i jeszcze ten punkt… Były nawet jakieś pomysły, żeby grać mecz barażowy. Mnie się wydaje, że zasady powinny być przejrzyste i do takich sytuacji w ogóle nie powinno dochodzić.
Po meczu w szatni dochodziło do was w ogóle, co się dzieje? Patrzyliście w tabelę, a tam ósme miejsce. Była radość?
Tak, w końcu wygraliśmy. Nie oszukujmy się – z tego, że jesteśmy na dziewiątym miejscu, też się powinniśmy cieszyć. Patrzymy na życie realnie i wiemy, że te szanse na awans były minimalne. Najpierw była radość, potem jak się dowiedzieliśmy, że te punkty będą raczej odebrane to trochę przygaśliśmy. Ale i tak jesteśmy na dobrym miejscu. Jeśli znajdziemy się na dole, to wystartujemy z najlepszej pozycji, żeby nas wyprzedzić, to trzeba najpierw nadrobić stratę. Taka ósemka to byłby historyczny wynik. Ale jeśli utrzymamy dziewiąte miejsce – też przejdziemy do historii.
Niezależnie od tego, jak się ta sprawa zakończy, trzeba wam oddać jedno – zrobiliście na wiosnę kapitalną robotę. Od ostatniego miejsca do prawie-ósemki – to naprawdę duża rzecz.
I dlatego łatwiej nam jest teraz to przyjąć. Nasze losy rozstrzygają się poza nami, ale przynajmniej mamy świadomość, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. W tej ósemce na pewno gralibyśmy na luzie i moglibyśmy sporo namieszać. Nie byłoby u nas wielkiego testowania młodzieży jak kiedyś w Pogoni Szczecin. Nie uda się – trudno. Lepiej się teraz odciąć od tego wszystkiego, nie ma sensu się nad tym zastanawiać.
Teraz przed panem jako kapitanem trudne zadanie – trzeba będzie prawdopodobnie złapać drużynę za twarz. Można analizować, rozpamiętywać, ale za chwilę przyjdzie walka o ligowy byt.
Myślę, że nie będzie problemu z naszym podejściem. Cały czas myśleliśmy o tym, że będziemy w dolnej ósemce – i właśnie na to się nastawialiśmy. Nie będziemy jak Cracovia przed dwoma laty, która długo była w górnej części tabeli, przed podziałem punktów spadła w dół i do samego końca nie wiedziała, czy się utrzyma.
Plan na wieczór już pan ma? Pytam, bo teraz najlepiej byłoby zabrać drużynę na mały seans filmu „Piłkarski poker”.
Teraz najlepiej, żeby wszyscy odpoczęli od piłki. A co do seansu… Mamy w drużynie sporo obcokrajowców, szkoda im w ogóle pokazywać, że w Polsce dzieją się takie akcje.
Rozmawiał JB
Fot. FotoPyk